Dzień zaczął się nawet znośnie – niebo pokrywała cienka warstwa chmur i wiało. Oczywiście przyjemność nie trwała długo, bo chmury zdążyły przepaść. Ja za to napotkałem problemy. Sugerowana przez nawigację droga była kręta, więc sądziłem, że skrócę ją sobie tunelem czy dwoma. Rzeczywistość pokazała, że tunele są zamknięte dla ruchu rowerowego. Wjechałem więc na starą drogę, która biegła wzdłuż brzegu zbiornika wodnego. Było kręto, na początek z paroma niewielkimi podjazdami. Dopiero potem zaczęło się rozkręcać do coraz wyższych i bardziej stromych.
Dojechałem do przeprawy promowej, którą sugerowała nawigacja, bo nikt nie wpadł na pomysł, by połączyć ostatni odcinek dróg. Niestety zawiesili działalność na początku roku. Pewnie przez niski stan wody. Wpadłem na inny pomysł. Czekały mnie niepotrzebne dwa podjazdy i pomyślałem, że mogę je zredukować do jednego, jadąc drogą górską. W rzeczywistości droga była dość wymagającym szlakiem górskim, po którym nie miałem ochoty nosić roweru. Zostało mi już tylko jedno wyjście – wczołgać się po tych dwóch nieszczęsnych wzniesieniach. Po tym trudzie dojechałem do odwiedzonego podczas poprzedniej wyprawy miasta
Chuncheon.