Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

terenowe

Dystans całkowity:41251.12 km (w terenie 9388.38 km; 22.76%)
Czas w ruchu:2197:51
Średnia prędkość:18.23 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:286433 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:120656 kcal
Liczba aktywności:496
Średnio na aktywność:83.17 km i 4h 34m
Więcej statystyk

Wolsztyn

  144.68  06:16
Pogoda w Wielkopolsce wyjątkowo sprzyjała, więc postanowiłem pojechać gdzieś dalej. Wybrałem Wolsztyn, jako że był on w planach od paru tygodni. Ze względu na wschodni wiatr wymyśliłem, że pojadę do Zbąszynia rowerem i wrócę pociągiem. To był dobry plan.
Postanowiłem jechać bocznymi drogami, dlatego ruszyłem przez Wiry, żółtym szlakiem rowerowym przez Wielkopolski Park Narodowy, którego leśne odcinki bardzo mi się spodobały, a potem dojechałem do Łodzi. Po drodze minąłem szlak rowerowy wokół Poznania. Tym odcinkiem przedostawałem się w maju z Mosiny do Stęszewa. Nie zdawałem sobie sprawy, że biegnie on tak blisko centrum Łodzi.
Dalej nie było zbyt ciekawie. Asfalt, słabe krajobrazy, mało lasów, od czasu do czasu jakaś piaszczysta droga, drzewa z robaczywymi jabłkami. Minąłem kilka pałaców, z czego najbardziej mi się spodobał ten w Gościeszynie. Dodatkowo zdobione mury wokół włości przyciągają oko.
Gdy dojechałem do Wolsztyna, nie miałem pojęcia gdzie szukać parowozowni. Nie ma tam słupów informacyjnych, więc mogłem jedynie zgadywać, że muszę się dostać do wyraźnie zaznaczającego się na mojej mapie węzła kolejowego. Dobrze wybrałem. Na jednym peronie stoi 6 zabytkowych lokomotyw, którym można przyjrzeć się z bliska. Kilka kolejnych jest za ogrodzeniem. Parowozownia była już zamknięta, ale tak czy inaczej czas mnie gonił, więc nie mógłbym jej odwiedzić.
Do Babimostu jechałem na przemian asfaltem i piaszczystymi drogami. Czasem trafiały się lżejsze, polne ścieżki. Nie wiem czemu, ale podobało mi się w tamtych okolicach. Może to zbliżający się wieczór nadawał jakiejś magii?
Babimost próbuje postawić na rowerzystów. O ile dwukierunkowe pasy rowerowe wyznaczone na ulicy z nierówną nawierzchnią wyszły im bardzo słabo, o tyle asfaltowa droga dla rowerów, prowadząca w kierunku Zbąszynka, jest dziwnie wygodna. Musieli ją niedawno wybudować, bo jest bardzo równa. Nie da się tego powiedzieć o drogach dla rowerów spotkanych dalej. Zmrok zaczął mnie łapać, gdy mijałem Zbąszynek. Myślałem, że udałoby mi się jeszcze zobaczyć Zbąszyń wraz z tamtejszą twierdzą, jednak trochę źle oceniłem odległość. Po wjechaniu do Zbąszynia, na dworcu kolejowym znalazłem się na 5 minut przed odjazdem pociągu. Ja to mam szczęście. W dodatku trafiłem do nowiuśkiego pociągu. Uchwyty na rowery ma beznadziejne (rower po prostu spadł w trakcie jazdy), ale siedziska nawet porządne.
Kategoria kraje / Polska, setki i więcej, terenowe, Polska / wielkopolskie, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Czerwonym szlakiem po Zielonce

  62.17  03:10
Wczoraj powróciła słoneczna pogoda. Niestety musiałem zostać dłużej w pracy, ale dzisiaj dzięki temu wyszedłem wcześniej. Nie mogłem jechać daleko, więc obrałem za cel Zielonkę. Stanowczo spędzam za mało czasu na rowerze, bo nie było lekko.
Pojechałem przez Kicin, skręciłem w leśną drogę i odtąd trzymałem się leśnych ścieżek, a w szczególności czerwonego szlaku pieszego. Nawet spotkałem na nim rowerzystę, który się przywitał. Nie to, co kolarze. Coraz bardziej kusi mnie ten MTB, ale gdzie ja mógłbym na nim jeździć? Tutaj jest strasznie dużo piachu i szkoda mi napędu.
Nie miałem za dużo czasu na jazdę, bo słońce jest coraz krócej na niebie. Pojechałem tylko do Głęboczka, aby sprawdzić jedną drogę pokrytą asfaltem, bo nie było jej na mapach. Potem do Murowanej Gośliny i skręciłem w stronę Biedruska, aby wrócić do domu Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. W sumie pierwszy raz pojechałem nim w kierunku południowym. Choć przywitały mnie olbrzymie kałuże, w których zamoczyłem buty, to potem już się jechało w porządku. Zdążyłem wydostać się z lasów zanim się porządnie ściemniło.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Puszcza Zielonka, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 15

  25.99  01:14
Coś ta pogoda ostatnio nie dopisuje. Gdy wracałem dzisiaj z pracy, niebo wyglądało jakby lada chwila miało lunąć. Ponieważ nic nie spadło, to wyszedłem tuż przed zmrokiem przejechać się szlakiem rowerowym wzdłuż zachodniego klina zieleni. A ponieważ było mi mało, to zacząłem jechać w stronę Malty. Zawróciłem, gdyż zaczęło kropić, a w połowie drogi do domu – padać. Przeczekałem to w jednym z tych niebezpiecznych tuneli na drodze dla pieszych i rowerów, którą jechałem.
W poniedziałek dałem rower do serwisu, aby w końcu zrobili mi gwinty w bagażniku, bo jakby tak w trasie z sakwami coś się stało, nie byłoby to ciekawe urozmaicenie wycieczki. Jeden gwint był całkiem zerwany, a drugi tylko do połowy. Wymienili tylko jeden z nich, bo serwisant powiedział, żeby zostało tak, jak jest. Poprosiłem też, aby zajrzeli do napędu, aby dojść do tego, co powoduje to stukanie. Dokręcił tylko piastę w tylnym kole, co uznał za powód stukania. Dowiedziałem się też tego, co już wiedziałem – mam zajechany napęd, a przedni amortyzator jest do wyrzucenia. Powiedział też, żebym zajeździł ten rower i komuś go opchnął. Sam się zastanawiam nad kupnem nowego, najchętniej MTB, bo chciałbym spróbować czegoś nowego. Z drugiej strony szkoda mi porzucać rower trekingowy, ponieważ bardzo lubię długie wyprawy. Przyszły sezon zapowiada się kosztownie.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Pociągiem przez Krzyż

  150.87  06:37
Brzydka pogoda nie ustępuje. Dzisiaj wyjątkowo miało nie padać, dlatego postanowiłem wybrać się gdzieś dalej. Gmin w zasięgu ręki jest coraz mniej, dlatego postanowiłem pojechać pociągiem. Ze względu na zachodni wiatr, za cel obrałem Wolsztyn. Niestety, ale z powodu jakiegoś remontu dojazd zajmuje teraz ok. trzech godzin i trzeba się raz przesiąść. Wybrałem więc inny cel – Krzyż Wielkopolski.
Zaplanowałem zaliczyć dzisiaj kilka nowych gmin. Z Krzyża pojechałem lasami do Drezdenka. Przejechałem po moście Baileya na Drawie w Łokaczu Wielkim, jechałem drogami przez wielkie bory, które przypomniały mi lasy lubińskie. Myślę, że to nie była moja ostatnia wizyta w tych rejonach.
Gdy jechałem do Wielenia, martwił mnie boczny wiatr. Specjalnie wybrałem zachód, aby mieć lekką jazdę, a tutaj taka podłość. Przynajmniej chroniły mnie lasy, a właściwie puszcza, najbardziej pociągająca ze wszystkich atrakcji na dzisiaj – Puszcza Notecka. Przeolbrzymi kompleks leśny, drugi taki w Polsce (zaraz po Borach Dolnośląskich). Chciałbym go przemierzyć wzdłuż i wszerz, ale jest on tak daleko, że mogę sobie pozwolić na wycieczki najwyżej 2 razy w tygodniu, a jeszcze trzeba pogodzić chęć zdobywania gmin, to już całkiem brakuje nóg.
W Rosku za Wieleniem znalazłem czynny sklep i gdy się zatrzymałem, zobaczyłem wielką, czarną chmurę sunącą się od zachodu. Sklepikarz powiedział, że zaraz będzie padać, a ja jednak ufałem prognozie meteo.pl. Żeby zaliczyć kolejną gminę, skręciłem w stronę Puszczy Noteckiej. Równymi asfaltami oraz wygodnymi leśnymi drogami dojechałem do Lubasza. Za tą wsią zobaczyłem znak stromego zjazdu. Wcale stromy nie był, bo gdy zaczęło padać, to musiałem mocno pedałować, aby nabrać sensownej prędkości. W Czarnkowie, po kilku minutach jazdy w deszczu, znalazłem przystanek z wiatą i odczekałem na nim pół godziny, aż przestanie lać.
Jak zawsze, jazda po kałużach nie jest najwygodniejsza. Zwłaszcza gdy trzeba jechać pół metra od krawężnika, aby jazda była bezpieczna (kałuże mogą być groźniejsze od kierowców aut). Wiatr na szczęście zmalał, a kałuże znikły, więc najwidoczniej na południu nie padało. Niestety przegapiłem mój skręt, a chciałem pojechać drogami terenowymi obok Biedruska. Dojeżdżając do Obornik już nie chciało mi się wydłużać drogi, zwłaszcza że zapadał zmrok.
Postanowiłem wrócić do Poznania drogą krajową, bo ma ona w miarę szerokie pobocze. W Obornikach udało mi się znaleźć właściwą ulicę, ale musiałem zmierzyć się z kretyńskimi drogami dla rowerów, bo ktoś wymyślił sobie, aby postawić kilka znaków zakazu wjazdu rowerem. W Suchym Lesie skręciłem na boczne ulice, oczywiście bez czekania na światłach, które nie widzą rowerzystów. Na ostatnich metrach terenu znalazła się przeszkoda – ogrodzony teren budowy, który ostatnim razem pokonałem po prostu przejeżdżając przezeń. Dzisiaj ktoś się tam kręcił i słychać było dźwięk agregatów, więc ominąłem ogrodzenie.
Aaa, mam nowy telefon. Od teraz moje zdjęcia będą ciut lepszej jakości. Jest to Pentagram Monster P430-1 z olbrzymią baterią, dzięki czemu nie będę się tak bardzo martwił o prąd w trakcie dłuższych wypraw. Nie wiem jeszcze jakiej jakości jest zamontowany moduł GPS, ale telefonu będę używał głównie do robienia zdjęć. Postarałem się o nowy sprzęt, bo poprzedni nie trzymał się najlepiej.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, setki i więcej, terenowe, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Tylko do Biedruska

  28.97  01:30
Pogoda wygląda, jakby pojawiła się nagła jesień. Od kilku dni jest 11–12 °C rano, gdy jadę do pracy. Po pracy dzisiaj także nie było zbyt ciepło, ale pomyślałem, aby się odrobinę rozruszać.
Wybrałem się terenami szlakiem rowerowym w stronę Biedruska. Planowałem pokręcić się po Zielonce, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego, bo jakoś nie czułem się na siłach. Chyba się przeziębiłem. Przejechałem przez Biedrusko i wróciłem do Poznania drogami asfaltowymi.
Dętka, którą niedawno kupiłem w Martes Sport nie trzyma powietrza. Co kilka dni muszę ją dopompować. W dodatku zauważyłem jakieś paskudne defekty na oponie. Przecież nie miała ona częstej styczności z ciężkim terenem, więc jakim cudem po czterech miesiącach wygląda jak po ponad roku użytkowania? Opony Schwalbe są słabe. Wrócę do Meridy. Jeździłem na oponach tej firmy przez ponad 12 tys. km, a mogłem i dłużej (na majówkę wolałem wybrać się na oponach z bieżnikiem). W ogóle zastanawiam się, czy jest jeszcze sens inwestowania w ten rower. Z drugiej strony nie mam pojęcia jaki rower mógłbym wybrać. Myślę o MTB, ale szkoda takiego roweru, bo nie mógłbym go w pełni wykorzystać. Jeszcze nie wiem dokąd wyjadę, gdy skończę z Poznaniem. Marzą mi się góry.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Objezierze

  66.10  03:27
Późnym popołudniem miało padać, dlatego nie wybrałem się daleko. Wydawało mi się, że jest chłodno, więc wziąłem bluzę, ale wyszło, że ubrałem się za ciepło. W samej podkoszulce było z kolei za zimno, dlatego nie jechałem dzisiaj zbyt szybko. Wręcz leniwie.
Ruszyłem szlakiem rowerowym do rezerwatu Gogulec, a dalej do Chludowa wzdłuż granicy poligonu. Na drodze krajowej zatrzymało mnie skrzyżowanie, które nie uznaje rowerzystów. Nie zobaczyłem na nim zielonego. W międzyczasie wpadł mi do głowy pomysł, aby pojechać aż za Oborniki, do Połajewa i Ryczywołu, ale chmury wybiły mi ten pomysł, przypominając o prognozie pogody. Pojechałem do Objezierza. Wybrałem tę wieś na mapie, ponieważ zaznaczona była jako zawierająca cenne obiekty, a jest ich tam trochę. Nie chciało mi się szukać wszystkich, dlatego zobaczyłem stary kościół św. Bartłomieja, Dom Ludowy, a także mury pałacu Węgorzewskich (jest tam teraz szkoła, więc chyba nie da się zobaczyć tego obiektu z bliska). Zaraz za wsią znajdują się stawy hodowlane.
Ciekawił mnie jeden las, który wyglądał, jakby pokrywał stożkowate wzgórze. O dziwo moja droga zaprowadziła mnie tuż obok. Zawiodłem się, ponieważ nie ma tam żadnego wzgórza. Las po prostu łagodnie przechodzi od niskich drzew do wysokich, tworząc złudzenie wzniesienia. Do Poznania wróciłem szlakiem wzdłuż zachodniego klina zieleni. Kolejny dzień padało nie tak mocno, jak się obawiałem.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

W sercu Zielonki

  72.79  03:35
Przyszedł długi weekend. Miałem plan, aby wykorzystać go i odwiedzić Legnicę. Niestety, deszczowa prognoza pogody zepsuła ten plan, który odłożyłem na kolejny, niestety krótszy weekend. Dzisiaj miało padać wieczorem, więc nie planowałem żadnego długiego wyjazdu. Ot pokręcić się po Zielonce i zbadać parę dróg, które na mapie zostały niedokładnie narysowane. Temperatura była idealna.
Wyruszyłem jedyną drogą terenową do Murowanej Gośliny, a stamtąd przez Boduszewo leśną drogą do Głęboczka. Dalej, w kierunku Huciska, pojechałem starym, zielonym szlakiem pieszym i następnie po starym asfalcie do serca puszczy – Zielonki. Żeby zbyt szybko nie wracać do domu, ruszyłem w kierunku Dąbrówki Kościelnej i wjechałem na drogę, której nawet nie ma na mapie. W całej puszczy (jak i przed nią) spotkałem wielu rowerzystów, ale żaden nie odpowiedział na moje pozdrowienia. Tylko wlepiają te swoje cielęce oczy we mnie jakby pierwszy raz widzieli obcego człowieka, a przecież z wyglądu nie różnię się od żadnego z tych prostaków.
W kierunku Poznania jechałem prawie prostą drogą. Jedynie do nawierzchni mógłbym mieć uwagi, bo jechało się ciężko. Zwłaszcza że na horyzoncie rozciągała się monstrualna chmura burzowa, jej czerń rozlewała się tak mocno, że nie dało się rozróżnić granicy między chmurami i ziemią. Po takim widoku zacząłem jechać ponad 30 km/h, aby dotrzeć jak najdalej zanim się rozpada. W Poznaniu spotkałem średniej wielkości kałuże, więc musiałem się spóźnić na deszcz. Póki nie padało, zrobiłem rozjazd po lesie komunalnym. Gdy wróciłem do domu, to dopiero po pół godzinie zaczęło... kropić. A tak straszyło.
Kategoria kraje / Polska, Puszcza Zielonka, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Międzychód

  189.44  07:48
Zapowiadał się pogodny dzień, więc postanowiłem wybrać się gdzieś dalej. Już od dawna planowałem załatać kilka dziur na mapie zaliczonych gmin, dlatego dzisiaj skierowałem się na Międzychód. Wiatr miał mi pomagać.
Z miasta wyruszyłem szlakiem rowerowym R-2 wzdłuż zachodniego klina zieleni. W dziwny sposób znalazłem się na plaży Jeziora Rusałka. Musiałem przegapić jakiś skręt, chociaż nie pierwszy raz jechałem tym szlakiem. Kolejne utrudnienia były przy następnym jeziorze – Strzeszyńskim, ale tam problemem jest nieumiejętnie poprowadzony szlak rowerowy. Ciekawe, jak często zdarzają się tam wypadki.
Do Szamotuł dojechałem prostą drogą i miałem z wiatrem. Po problemach orientacyjnych podczas wyjazdu z miasta zaczęły się problemy ze zmieniającym kierunek wiatrem. Miał przez pół dnia wiać ze wschodu, potem przez kilka godzin z południa i w końcu – do nocy – z zachodu. Najwidoczniej zbyt mocno się ociągałem z wyjściem z domu, bo wiatr zaczął się zmieniać w połowie drogi do celu.
Chmury kłębiły się coraz większe, aż w Międzychodzie zasłoniły słońce. Na szczęście powrót do Poznania miałem zapewniony z wiatrem w plecy, co, sumując ze wcześniej wspomaganą jazdą, dawało nawet ładną średnią. Wjechałem na drogę krajową, która ma szerokie pobocze. Gdy mi się znudziło, to zjechałem na boczne drogi. I tak nie miałem wyjścia, bo droga od Tarnowa Podgórnego do Poznania jest męcząca. Wolałem pojechać inną trasą, chociaż też nie trafiło mi się najlepiej, przez co mocno się irytowałem na drogach dla rowerów. Poznań trzeba omijać szerokim łukiem. Szkoda, że ja tam mieszkam.
Kategoria terenowe, kraje / Polska, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Trochę dalej niż po Poznaniu

  40.81  01:49
Znudziła mi się jazda tylko po Poznaniu. Musiałem wyrwać się gdzieś dalej. Pomyślałem o Biedrusku. Było dzisiaj cieplej niż wczoraj, ale że wyszła wycieczka wieczorna, to i temperatura zdążyła spaść. Doczekałem się w końcu bidonu Isostara.
Ruszyłem, jak zwykle, przez las komunalny. Tuż przed nim była wielka kałuża. Teraz wiem, dlaczego krany były zapowietrzone. Przejechałem oczywiście bokiem. Do Biedruska nie było niczego ciekawego, za tą miejscowością w sumie też. Za Bolechowem skręciłem w polną drogę, po której prowadzi szlak Wielkopolskiej Drogi św. Jakuba. Potem przez Annowo, do którego biegnie wyłożona okrągłym kamieniem droga, ruszyłem w kierunku Czerwonaka. Jako że byłem nieopodal Dziewiczej Góry, to stwierdziłem, że chcę na nią wjechać. Znów trafiłem na Drogę św. Jakuba i, po kłopotach orientacyjnych na leśnym parkingu, wjechałem w pierwszą ścieżkę, po której udało mi się dojechać na sam szczyt. Niestety, wieża widokowa była od dwóch godzin zamknięta, więc niczego nie zobaczyłem. Zjechałem za to po kamienistej drodze. Gdy nawierzchnia się polepszyła, posunąłem ponad 50 km/h w dół bez pedałowania. Wydawałoby się, że taka marna górka, a jednak ma charakter. Do domu wróciłem standardową drogą.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Puszcza Zielonka, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 13

  36.93  01:42
Po pracy wróciłem do domu, zjadłem wczesną kolację i wyszedłem się przejechać na 2 godzinki. Planowałem wolniejsze tempo z racji tego, że byłem pełny. Ponieważ wczoraj padało, to preferowałem drogę asfaltową.
Pojechałem najpierw na Morasko. Widoki ze wzgórza przy Górze Moraskiej są niczego sobie, ale nadal to nie to. Przez Suchy Las wróciłem do Poznania, aby potem skierować się na Kiekrz. Postanowiłem przejechać się leśnymi ścieżkami po wschodnim poznańskim klinie zieleni. Najciężej jedzie się przy Jeziorze Strzeszyńskim, bo dużo tam pieszych. Reszta trasy jest znośna. Na koniec przejechałem się do ronda Kaponiera i zacząłem wracać do domu moją nową drogą, którą od kilku dni wracam z pracy. Znowu próbuję znaleźć jakąś porządną trasę powrotną, która nie będzie mnie irytować. Ta do takich niestety nie należy. W kilku miejscach trzeba czekać na światłach o wiele za długo, a zjazd z ulicy Wolnica na ul. Święty Wojciech jest sporo ryzykowny jak dla mnie. Na swoje osiedle wróciłem drogą dla pieszych i rowerów, która jest dobra wyłącznie podczas spokojnej jazdy, chociaż nawet to nie gwarantuje bezpieczeństwa podczas poruszania się nią.
Nadal szukam kasku. Ceny sklepach rowerowych są astronomiczne, jak na moją kieszeń. W sklepach sportowych już jest lepiej, ale dostępne modele nie są najlepszej jakości przy swoich cenach. W poniedziałek zamówiłem w końcu bidon Isostara z klapką, bo w końcu znalazłem sklep, w którym go sprzedają. Dzisiaj odebrałem telefon z informacją, że przyszła zamówiona przeze mnie sakwa. Jaka sakwa? Ktoś pomylił zamówienie. Nadal muszę czekać.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery