Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Wielkopolski Park Narodowy

Dystans całkowity:7305.67 km (w terenie 1147.15 km; 15.70%)
Czas w ruchu:347:33
Średnia prędkość:21.02 km/h
Maksymalna prędkość:56.53 km/h
Suma podjazdów:29734 m
Suma kalorii:25632 kcal
Liczba aktywności:108
Średnio na aktywność:67.65 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Wzdłuż Warty

  83.20  04:33
Miałem dylemat. Zacząłem w tym roku jeździć na łyżwach i akurat wczoraj sprawiłem sobie własną parę łyżew, bo do tej pory korzystałem z wypożyczalni. Zostawiłem łyżwy do ostrzenia i miałem je dzisiaj odebrać. Nie wiedziałem więc, czy jechać na łyżwy, czy wyjść na rower. Ostatecznie wybrałem się na dłuższą wycieczkę.
Ruszyłem na południe z myślą dojechania do Śremu. Przez Mosinę dotarłem do Krajkowa. Mimo słonecznej aury, po wczorajszym deszczu wciąż były kałuże na zacienionym asfalcie. Martwiłem się o leśny odcinek. Ostatecznie zaryzykowałem. Niestety nie jeździłem tamtędy tak długo, że pojechałem odrobinę inną drogą. Nie było najgorzej. Może więcej kałuż, ale wszystkie dało się ominąć bez zsiadania z roweru.
Ze Śremu myślałem ruszyć do Kórnika, może nawet przez Zaniemyśl, ale zmieniłem plan, żeby nie wrócić po zmroku. Pojechałem wzdłuż Warty, tym razem po wschodniej stronie. Po powrocie do domu zjadłem i pojechałem na lodowisko. Chyba za mało się ruszam, bo nie miałem sił na lodzie.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Ponownie przez Łódź

  54.16  02:50
Prognoza pogody w połowie tygodnia zapowiadała deszczowy weekend. Dzisiaj było bardziej optymistycznie, więc ruszyłem się na chwilę. Wiało z południa, więc tam też się skierowałem, aby mieć w miarę lekki powrót.
Pojechałem do Mosiny. W Puszczykowie przejazd kolejowy był zamknięty, więc przejechałem przez centrum. Drogi dla kaskaderów nic się nie zmieniły. No, może poza tym, że na paru skrzyżowaniach usunięto przejazdy rowerowe i teraz nie wiadomo, czy łamać przepisy, jeżdżąc po przejściach dla pieszych, czy traktować drogę jako niebiegnącą w moim kierunku i poruszać się po ulicy. (Chociaż już widzę ignorantów, którzy trąbią na rowerzystów).
W Mosinie skręciłem na Stęszew. Po drodze wjechałem do Łodzi. Chyba już po raz trzeci. Wydaje się, że nie uległa zmianom, ale widziałem tylko jej kawałek, więc kto wie.
Na trzy wioski przed Poznaniem zaczęło kropić. Zanim jednak wjechałem do miasta – przestało. Zdążyłem wyschnąć przed powrotem do domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Koniec jesieni

  27.17  01:33
Jesień się skończyła. Pojechałem do Wielkopolskiego Parku Narodowego w nadziei na zobaczenie jakichkolwiek jej resztek, ale nie miałem szczęścia. W dodatku ubrałem się zbyt lekko i zacząłem przemarzać. Przejechałem tylko kawałek szlaku wzdłuż Warty i szybko wróciłem do domu. Chyba czas zacząć zakładać długie spodnie.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Ponury listopad

  56.69  02:35
Buro i ponuro, do tego wietrznie, ale przynajmniej ciepło. Zaplanowałem pojechać pod wiatr na południe, aby mieć lekki powrót.
W Puszczykowie dałem się skusić alei prowadzącej do Warty. Jesienne kolory jeszcze nie opuściły Wielkopolskiego Parku Narodowego, więc mogłem uchwycić kilka ciepłych scenerii. Wsiadłem na kolarzówkę, więc nie chciałem babrać się w błocie po szlaku rowerowym (wystarczy, że ulice były mokre). Wróciłem na asfalty, aby dokończyć objazd do najbliższego mostu przez Wartę. Potem prosto na północ, aż za centrum. Pomyślałem, aby przejechać się po starym odcinku Wartostrady. Poza muralami nic nie zwróciło mojej uwagi. Zajrzałem dodatkowo na Cytadelę, gdzie jesień powoli zwija swój interes. Nie mając innych pomysłów, wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Ładne mamy lato tej jesieni

  101.38  04:18
Tego pięknego, słonecznego dnia pojechałem przed siebie w poszukiwaniu jesieni. Najpierw pokręciłem się po pobliskich Szachtach, potem przez Mosinę dojechałem aż do Czempinia. Wiało strasznie, więc jechałem w nadziei na szybki powrót. Zmieniłem kierunek na Śrem, aby potem dostać się do Kórnika. Wiatr jakby zaczął mnie pchać. Przynajmniej połowę drogi. Od Śremu wiało z boku. Nic przyjemnego, gdyż jechałem przepełnioną drogą wojewódzką. W Kórniku przespacerowałem się nad jeziorem i pojechałem prosto do Poznania. No, ładny to był dzień. Jesień wciąż nieśmiało okrywa rośliny. Może niebawem się rozkręci.
Po powrocie do Polski mój Garmin wrócił do swoich zwyczajów wyłączania się bez powodu. Zacząłem podejrzewać, że problem znajduje się gdzieś we wgranych mapach. Trochę to mało logiczne, gdy urządzenie wyłączało się nieużywane (mapa zwykle odświeża się po wybudzeniu ekranu, więc nie powinna wpływać na pracę odbiornika). Zamiast widoku mapy, przełączałem na ekran statystyk, aby mieć pewność, że Garmin nie będzie odczytywał map w trakcie pracy. No i przez kilka wycieczek to rzeczywiście działało. Przynajmniej do dzisiaj, bo ustrojstwo wyłączyło się w Kórniku – w tym samym miejscu, co zawsze. Chyba powrócę do teorii spiskowych, jakoby w pewnych miejscach w Polsce były zainstalowane urządzenia zakłócające odbiorniki GPS.

Kategoria kraje / Polska, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Wielkopolski Park Narodowy po latach

  29.80  01:37
Znalezienie mieszkania nie było najprostsze. Trafiłem na oszustkę i spędziłem dodatkowy tydzień na poszukiwaniach, ale nie wyszło najgorzej. Nowe mieszkanie jest jeszcze bliżej mojego biura, więc będę spędzał dużo mniej czasu na dojazdach. W biurowcu nie ma pryszniców, a ja nie potrafię jeździć wolno w ruchu ulicznym, dlatego chciałem zamieszkać jak najbliżej. Tak właściwie, to sprawiłem sobie własną hulajnogę, dzięki czemu rozwiązuje się również problem z parkowaniem roweru, bo nie ma tam nawet najzwyczajniejszej barierki, aby przypiąć rower.
Wprowadziłem się wczoraj i kolejnym punktem, do którego mam blisko, jest Wielkopolski Park Narodowy. Ostatnim razem jeździłem tam chyba ponad 3 lata temu. Szybko dostałem się nad Wartę. Okolice nie zmieniły się. Lasek Majoński w Luboniu nadal wygląda jak poligon ze swoimi grząskimi, piaszczystymi drogami. W parku było niewielu turystów i jechało się bardzo przyjemnie. Już zapomniałem, jak dobrze się w terenie jeździ. Może będę częściej tutaj zaglądał.
Wyjechałem w Puszczykowie. Nie miałem więcej pomysłów, więc skierowałem się z powrotem do Poznania. Wjechałem na stare drogi dla rowerów. Kawałek tej najniebezpieczniejszej poprawili, ale nadal jest tam źle. Zdecydowanie nie na kolarzówkę. Ale kto jeździ kolarzówką po drogach dla rowerów?

Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Wiosenna Mosina

  64.77  03:44
Ostatni weekend w Polsce, więc wybrałem się na krótką przejażdżkę, aby rozruszać mięśnie. Zrobiło się bardzo ciepło, toteż dużo ludzi wyszło z domów. Przecisnąłem się przez miasto na południe. Rozpędziłem się tak, że prawie pojechałbym w kierunku Kórnika, ale nie miałem czasu na tak długą wycieczkę.
Na drodze do Rogalinka było ciężko. Strasznie dużo aut i niestety wielu debili za kółkiem. W Mosinie zjechałem w teren, którym już kilkakrotnie przejeżdżałem. Dzisiaj chciałem tylko na chwilę, bo wolałem oszczędzać napędu, ale jednak trochę mnie ciągnęło.
Od razu pokierowałem się na Poznań. Rozważałem przejazd przez Wielkopolski Park Narodowy, ale gonił mnie czas. Pojechałem przez Luboń, odkrywając skrawki nowych dróg rowerowych i wiadukt nad torami. W Poznaniu zajechałem na sekundę do sklepu z pamiątkami na Rynku, potem jeszcze do sklepu po prowiant (kolejki kosmiczne, bo ktoś sobie wymyślił, żeby pozamykać supermarkety) i wróciłem do domu tuż przed deszczem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Pod Poznaniem, część 8

  57.42  03:16
Dzisiaj zapowiadał się upalny dzień, bez deszczu, choć z kilkoma chmurami. Wiał silny wiatr z zachodu, więc pojechałem na południe. Do parku, aby schować się od słońca i wiatru.
W parku Cytadela trafiłem na jakiś festyn, który został z niejasnego powodu nazwany targiem. Minąłem dużo straganów z ładnie wyglądającym jedzeniem, ale nie chciałem się objadać. Pojechałem Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Tak dawno nim nie jechałem (ostatnio to chyba wtedy, gdy wygiąłem widelec), że zapomniałem jak niektóre okolice wyglądają. Piasek był trochę bardziej piaszczysty, ścieżka trochę bardziej zarosła roślinnością, ludzi sporo mniej niż zwykle. Powoli szlak staje się zapomniany.
W Puszczykowie zawróciłem i pojechałem do Poznania przez Luboń. Zajechałem jeszcze na Rynek i wróciłem do domu. W międzyczasie wyczerpały się baterie w Garminie. Od kilku tygodni wskaźnik naładowania wciąż pokazuje brak energii, mimo że urządzenie działa prawidłowo jeszcze przez kilkanaście godzin od włożenia naładowanych ogniw. Nie wiem, o co mu chodzi. Muszę dorwać jakieś nowe akumulatory, żeby sprawdzić, czy to islandzki klimat źle wpłynął na baterie, które mam, czy może to Garmin jest uszkodzony.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Grunt to się trzymać

  54.78  02:58
Chciałem jakąś setkę, ale wyszła wycieczka z niespodzianką. W dodatku zima wraca. Albo nie zima, bo wczoraj była silna mgła. (Czy może mgła występuje też w ujemnej temperaturze? Kompletnie się nie znam).
Plan był taki, aby lasami pojechać na południe do Śremu, potem drogami, których nie znam do Czempinia i z powrotem do domu. Skierowałem się na początek na drugą stronę Warty, aby potem wrócić przez Starołękę na Dębinę. Gdy próbowałem zrobić to ostatnim razem, spotkałem się z blokadą przejścia. Po kilku miesiącach przebudowano cały most. Były nawet głosy poparcia dla budowy drogi dla pieszych i rowerów, ale na nowiusieńkim moście zmieścili tylko wąziutki chodnik. Chociaż i tak ledwo widoczna tabliczka obok wejścia ostrzega o ciągłych pracach i zakazie wstępu, co ignorują wszyscy – fizycznej blokady wszak nie ma.
Skoro już udało mi się dostać do Dębiny, to pocisnąłem starymi, nielubianymi chodnikami do Lubonia, aby wjechać tam, gdzie mnie dawno nie było – w teren i to do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle w terenie jeździłem, a w parku narodowym to mnie już rok nie było. Niestety nie cieszyłem się długo, bo w pewnym momencie przednie koło zablokowało się, a ja przeleciałem przez kierownicę. Wylądowałem nawet dobrze, bo tylko jedno miejsce sobie stłukłem. Na nieszczęście było nim kolano. To zdecydowało o odwrocie. Naprawiłem uszkodzenia w rowerze (ale do tej pory nie wiem, jak to się stało, że koło stanęło jak wryte) i ruszyłem dalej, żeby wyjechać z terenu i przez Puszczykowo wrócić do Poznania. Coś mi jednak nie pasowało. Wciąż miałem wrażenie, że zmieniła się geometria roweru, bo kierownica jakoś inaczej się zachowywała podczas skrętów. Obawiam się, że mogłem wygiąć widelec. Zdjęcie roweru zrobiłem po, więc nie mam żadnego porównania z tym, jak widelec wyglądał wcześniej.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek, Wielkopolski Park Narodowy

Pod Poznaniem, część 3

  98.57  04:40
Na dzisiaj nie miałem żadnego ciekawego planu. Temperatura poniżej zera nie zachęcała do dalekich podróży, więc wybrałem okolice Poznania. Wiatr był niezauważalny, więc mogłem pojechać w którąkolwiek stronę. Wybrałem drogę wojewódzką nr 306, bo jeszcze mnie na niej nie było.
Chciałem wyjechać z Poznania przez Kiekrz, ale się zamyśliłem i wjechałem na wojewódzką nr 307. Chodniki dla rowerów są w niektórych miejscach nieprzejezdne przez zalegający lód. Chyba najpierw musi dojść do tragedii zanim ktoś zmądrzeje i zaprzestanie wstawiać te durne zakazy i nakazy dla rowerów. Na dzisiaj prognozowane było duże zachmurzenie i przelotny śnieg. Trochę poprószyło, gdy wyjeżdżałem z miasta, ale kiedy zatrzymałem się na zdjęcie, było za późno. Cóż, zima się jeszcze nie skończyła, więc może będę miał okazję na ciekawe zdjęcia w zimowej scenerii.
Po pewnym czasie zdecydowałem się ominąć Buk, ale nie udało mi się. Nie miałem przed oczami mapy i źle skręciłem. Przynajmniej zagrzałem się w sklepie i zjadłem trochę zieleniny. W kierunku Mosiny złapał mnie zmierzch, bo się za mocno ociągałem. Wcześniej jednak na niebie pojawiało się od czasu do czasu słońce, więc zażyłem witaminy szczęścia. Szkoda że tego wiatru było tak niewiele, bo w niektórych miejscach aż umierałem od śmierdzących spalin. Spotkałem dzisiaj tylko jednego kolarza, który nawet mi pomachał. Rowerzystów w Poznaniu było wyjątkowo dużo, aczkolwiek połowa z nich świeciła oczami.
Jeszcze przypadkiem zarysowałem komuś auto, bo dwa barany zablokowały drogę dla rowerów. No co zrobić? Nie zmieściłem się. Zrobiłem na koniec rundkę rozjazdową i dojechałem do domu. Do cieplutkiego domu. Żaden tam zimny dworzec, telepiący pociąg, kolejna rozgrzewka, żeby dojechać z dworca do domu. Ach, miło jest tak szybko wrócić i odpocząć. Teraz będę robił takie wyprawy częściej. W tym sensie, że ograniczę podróżowanie pociągami czy spanie w hotelach. Czekają mnie oszczędności, bo tegoroczna wielka wyprawa pochłonie dużo kosztów, stąd też pomysł na pozyskanie sponsoringu. Zdradzę kolejny szczegół – będę leciał samolotem.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek, Wielkopolski Park Narodowy

Kategorie

Archiwum

Moje rowery