Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Gifu

Dystans całkowity:1751.02 km (w terenie 0.35 km; 0.02%)
Czas w ruchu:101:30
Średnia prędkość:17.25 km/h
Maksymalna prędkość:59.90 km/h
Suma podjazdów:15203 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:70.04 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Czy tu są niedźwiedzie?

54.6002:50
Po raz kolejny nie miałem pomysłu co ze sobą zrobić, więc zrobiłem sobie dzień podjazdów. Wypatrzyłem górę w pobliżu i drogę wiodącą ku wierzchołkowi.
Przez miasto przejechałem szybko, bo jak by inaczej. Mała miejscowość i niewielki ruch. Było trochę gorąco, ale gdy wjechałem na drogę o znikomym ruchu prowadzącą tylko w górę, naszły chmury. Jechało się komfortowo. Nie było atrakcji, jedynie kontakt z naturą, bo droga biegła doliną. Na szczycie zastałem ośrodek wypoczynkowy albo centrum sportów zimowych. Chociaż mało nie pomyślałem, że to szkoła, bo było tam mnóstwo młodzieży szkolnej. Widziałem też resztki śniegu i znak informujący o 1510 m n.p.m. Szkoda, że widoki zasłaniały inne góry.
Zjazd zaplanowałem inną drogą. Wyglądała na starą, ale wraz z kolejnymi zakrętami zaczynałem podejrzewać, że nikt tamtędy nie jeździ. Mnóstwo kamieni na drodze, kilka osuwisk, brak śladów kół. Przypomniałem sobie, że w Japonii żyją niedźwiedzie. Na nieuczęszczanej drodze istniało bardzo duże prawdopodobieństwo spotkania dzikiego zwierzęcia. Patrzyłem więc w każde lustro na zakrętach, czy aby nic tam nie czeka. Na szczęście jedynym dzikim stworzeniem był serau. Dojechałem do miasta, mając prawie ciągle z górki.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Takayama

5.4200:24
W prognozie pogody był brak deszczu w przedpołudniu, więc wymyśliłem, że pokręcę się po mieście. Wyszło w sumie więcej kilometrów pieszo niż na rowerze, ale rower nie wszędzie pasuje.
Przywitał mnie kapeć, więc znów zakleiłem dętkę, ale tym razem prawdziwym klejem. Nie wiem, może za krótko odczekałem albo stary klej źle się usunął, bo łatka po napompowaniu koła znów się odkleiła. Skończyła się moja cierpliwość i wymieniłem całą oponę, którą kupiłem jeszcze w Polsce wraz z kupioną wczoraj dętką. Pojechałem jeszcze do sklepu po nową, tak w razie problemów, ale na 2–3 miesiące powinienem mieć spokój.
Gdy dojechałem do turystycznej części miasta, do której w sumie mogłem dojść pieszo, zacząłem szukać miejsca do zaparkowania roweru. Niestety było to prawie niemożliwe. Upatrzyłem sobie kawałek gruntu przy rzece i pieszo ruszyłem na podbój budynków z okresu Edo. Już dawno nie widziałem tak wielu obcokrajowców, jak dzisiaj. Zszedłem uliczki wzdłuż i wszerz, ruszyłem też szlakiem turystycznym przez chramy i świątynie, a gdy zgłodniałem, poszedłem do baru na smaczny ramen. Miasto jest ładne, ale odwiedza je zbyt wielu turystów.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Przez Osakę

52.1502:54
Padało nieustannie, więc nie mogłem czekać. Martwiłem się o sakwy, bo nie wiedzieć kiedy na boku jednej z nich zrobiła się dziura. Myślałem, że są niezniszczalne. Zakleiłem otwór taśmą i ruszyłem.
Przypadkiem trafiłem na drogę o mniejszym ruchu, bo wzdłuż rzeki biegły dwie. Niestety ceną było więcej podjazdów. W połowie dystansu do miasta skończyła się wygoda i została tylko jedna droga. Trafiłem nawet na tunel z zakazem wjazdu rowerem. Dziwiły mnie znaki prowadzące do Osaki na północ, ale potem się okazało się, że to wioska leżąca po drodze. Deszcz pod koniec wycieczki zmalał, a na obrzeżach Takayamy wyjrzało słońce.
Po podjeździe przyszła pora na zjazd i byłem prawie w domu. Zatrzymałem się jedynie na lunch i gdy wyszedłem ze sklepu, przechodzień zauważył kapcia w moim kole. Po raz kolejny odkleiła się łatka. Gdy tylko dojechałem do hostelu, wyszedłem do sklepu rowerowego po prawdziwy zestaw łatek i nową dętkę. No bo ile można?

Kategoria góry i dużo podjazdów, na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Gero czy Goro, a może Gujo?

84.8704:35
Dzień zapowiadał się dobrze. Było pochmurnie, temperatura spadła do 20 °C. Idealnie na górską wycieczkę.
Rano, mając zapas czasu, pojechałem na lekko zobaczyć ruiny zamku Iwamura-jō. Było trochę podjazdów, potem przespacerowałem się pośród starych murów, pojechałem zobaczyć dziedziniec muzeum oraz stare zabudowania miasta. Do domu gościnnego wróciłem trochę okrężną drogą, ale dzięki temu trafiłem na rondo. Byłem przekonany, że ich w Japonii nie ma, a tu taka niespodzianka.
Już miałem ruszać z trzecim kołem, gdy zauważyłem kapcia. Znów ta przeklęta łatka. W ramach pocieszenia dostałem pomarańczę i kilka kawałków placka drożdżowego z domowego wypieku od właścicielki noclegu. Potem jeszcze kilka razy się zatrzymałem, aby tylko dopompować powietrze, aż w końcu się zdenerwowałem i po raz kolejny zmieniłem łatkę. W gratisie zostałem boleśnie pogryziony przez różne robaki.
Droga się dłużyła. Do pokonania miałem dłuższy podjazd, a zjazd okazał się być koszmarny. Tę drogę dobrze jest pokonać w przeciwnym kierunku, bo na zjeździe miałem wąsko i dużo zakrętów. Postój co kilka z nich, aby obręcze ostygły. Potem się nieco poprawiło i nawet ładne widoki się ujawniły.
Przeprawa przez pierwszą górę zajęła znacznie więcej czasu niż planowałem, a przede mną było jeszcze kilka innych podjazdów i zjazdów, ale już bez niespodzianek ze strony tylnego koła. Dotarłem do Gero po bardzo długim zjeździe. Miasteczko jest bardzo ładne, ale niestety zabrakło mi czasu na obejrzenie go. Dotarłem do hostelu i wieczorem zaczęło padać.
Jeszcze słowem wyjaśnienia. Gero i Gujo to miasta leżące blisko siebie, które były w moich luźnych planach, ale wciąż mi się wszystko miesza i zamiast Gero wychodzi mi Goro, a zamiast Gujo – Gojo. Chyba za dużo myślę o go.
Kategoria góry i dużo podjazdów, na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Ena

52.5503:02
Pola i Nora podrzucili mnie 20 km na wschód, abym miał bliżej do hostelu. Sami wybrali się do świątyni, a ja w upalnym słońcu i temperaturze dochodzącej do 30 st. pojechałem do miasteczka Ena.
Znowu nie mam o czym pisać, bo nie było nic ciekawego. Jazda wzdłuż dolin z wieloma podjazdami i zjazdami. Kilka mostów, w tym jeden całkiem imponujący, jakieś koło młynowe i kapeć. W sumie to nie kapeć, a łatka odkleiła się przez gorący asfalt. Czuję się oszukany. Sprzedawcy w sklepach rowerowych jedynie chcą upchnąć towar, a wiedzę mają bardzo mizerną. Będę musiał kupić nowy zestaw łatek, bo szkoda nerwów na obecny szmelc. Odkleiłem starą, nakleiłem nową i jakoś dojechałem do hostelu.

Kategoria góry i dużo podjazdów, na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery