Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Polska / wielkopolskie

Dystans całkowity:51913.57 km (w terenie 4524.34 km; 8.72%)
Czas w ruchu:2454:54
Średnia prędkość:21.09 km/h
Maksymalna prędkość:56.53 km/h
Suma podjazdów:218119 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:160092 kcal
Liczba aktywności:906
Średnio na aktywność:57.30 km i 2h 42m
Więcej statystyk

Ostatki w Lasku Marcelińskim

  12.86  00:44
Raptem parę dni temu zachwycałem się złotem w Lasku Marcelińskim, a dzisiaj prawie całe złoto zniknęło. Jesień jest taka nieuchwytna w tym roku. Trzeba było jechać jeszcze raz do Wielkopolskiego Parku Narodowego, ale wyszedłem za późno na rower, więc zanim dojechałbym tam, złapałby mnie zmrok. Musiałem się cieszyć tym, co zobaczyłem. Nagimnastykowałem się odrobinę, próbując złapać w obiektywie kilka z ostałych na drzewach liści.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Ponury listopad

  56.69  02:35
Buro i ponuro, do tego wietrznie, ale przynajmniej ciepło. Zaplanowałem pojechać pod wiatr na południe, aby mieć lekki powrót.
W Puszczykowie dałem się skusić alei prowadzącej do Warty. Jesienne kolory jeszcze nie opuściły Wielkopolskiego Parku Narodowego, więc mogłem uchwycić kilka ciepłych scenerii. Wsiadłem na kolarzówkę, więc nie chciałem babrać się w błocie po szlaku rowerowym (wystarczy, że ulice były mokre). Wróciłem na asfalty, aby dokończyć objazd do najbliższego mostu przez Wartę. Potem prosto na północ, aż za centrum. Pomyślałem, aby przejechać się po starym odcinku Wartostrady. Poza muralami nic nie zwróciło mojej uwagi. Zajrzałem dodatkowo na Cytadelę, gdzie jesień powoli zwija swój interes. Nie mając innych pomysłów, wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

11 listopada

  27.74  01:41
Skoro już wypatrzyłem złotą jesień, to chciałem złapać jej jak najwięcej w obiektywie. Ruszyłem do Lasku Marcelińskiego, w którym 3 lata temu polowałem z aparatem na jesienne scenerie. Ale tam teraz pięknie. Na taką jesień czekałem, choć długo jej z tym zeszło.
Na resztę dnia zaplanowałem udział w wyścigu. Jako widz. Akurat odbywał się Bieg Niepodległości. Dojechałem do punktu obserwacyjnego i... przemarzłem. Przyjechałem za wcześnie. Gdy już się doczekałem... ale ludzi tam biegło, głowa mała. Jeszcze wszystkie sektory nie wystartowały, a obok już dobiegała czołówka na metę. Zaplanowałem odwiedzić cztery punkty na trasie, aby pokibicować i sfotografować wydarzenie. Po wyścigu pokręciłem się po Cytadeli, zajrzałem do centrum, gdzie odbywał się festyn, który łączył obchody dzisiejszego święta z urodzinami ulicy Święty Marcin, i wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Złota jesień odnaleziona

  90.00  03:54
Wyszło słońce, więc wyszedłem i ja. Chciałem zrobić jakąś krótką pętlę i wypadło na Pobiedziska. Po ostatnich deszczach i przymrozkach zrobiło się całkiem ciepło.
Już kilka ulic od domu zaskoczyły mnie drzewa pokryte złotem. Jeszcze 2 tygodnie temu jechałem podobną trasą i Las Dębiński był cały zielony, ale w końcu jesień tam zagościła. Myślałem, że coś się popsuło, a jesieni się po prostu pomyliły daty i część drzew zrzuciła liście bez zmiany barw, a część tych zielonych czekała na bieżący okres. Potem spotkałem jeszcze wiele pięknych drzew, a promienie słoneczne dodatkowo dodawały blasku polskiej złotej jesieni.
Standardowo pojechałem wzdłuż autostrady, a potem już prawie prosto przez Kostrzyn do Pobiedzisk. Tam zatrzymałem się tylko na kawę i w dalszą drogę ruszyłem ku Puszczy Zielonce. W lasach temperatura spadła o połowę, a ponieważ słońce zaczęło się chylić ku horyzontowi, to w Poznaniu cieplej wcale nie było.
Dzień robi się coraz krótszy, a poranki coraz chłodniejsze. Chyba trzeba zacząć wozić ze sobą plecak na zbędne i dodatkowe warstwy ubrań.
Kategoria kraje / Polska, Puszcza Zielonka, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Jesienne oborniki

  134.08  06:10
To nie tak miało być. Planowałem pojechać gdzieś daleko, ale prognoza pogody mnie rozczarowała. Musiałem skrócić plan diametralnie i korzystać z połowy pogodnego weekendu. Popatrzyłem na mapę, obrałem pobieżny plan i ruszyłem.
Było całkiem ciepło. Pojechałem w kierunku Kórnika. Tam przejechałem się bulwarem i po raz kolejny mój Garmin wyłączył się, gdy byłem pod zamkiem – w tym samym miejscu, co zawsze. Na moich oczach zgasł, bo pilnowałem urządzenia. W tamtym miejscu musi być jakaś nieczysta energia.
Przez resztę wycieczki nie miałem przygód tego typu. Skierowałem się na Nowe Miasto nad Wartą. Po drodze wpadłem na kilka gruntowych dróg. Nic przyjemnego, gdy jedzie się kolarzówką. Zwłaszcza, gdy taka nawet znośna droga zamienia się w piaszczyste wydmy, po których jedzie się jak nożem po maśle, które leżało za długo na słońcu. Okropność.
Stwierdziłem, że dojazd do najbliższego mostu w Pyzdrach zająłby mi za dużo czasu, więc zmieniłem plan na przejazd przez Miłosław. Zwłaszcza że zbliżał się wieczór, więc nie chciałem wrócić późną nocą.
Ostatecznie zmierzch złapał mnie w Miłosławiu i miałem na liczniku sporo kilometrów. Nie sprawdziłem przed wyjazdem dystansu i wyszło dwa razy więcej niż chciałem, choć mogła to być trzykrotność, gdyby zakładać pierwotny plan. Jestem taki lekkomyślny. Przynajmniej wziąłem ze sobą bluzę, bo po zmroku temperatura nieco spadła.
Sezon nawożenia pól obornikiem w pełni. Co kilka kilometrów można było poczuć się jak na wsi – poznać ją od kuchni. Tak że miałem dodatkowe urozmaicenie poza zapachami z kominów.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Polska złota pomyłka

  25.10  01:19
Zachęcony zobaczeniem jesieni w Poznaniu, ruszyłem po pracy do centrum, aby dostać się na Cytadelę. Korki mnie odrobinę spowolniły. Na miejscu zastałem resztki promieni zachodzącego słońca i widok z ostatnich dni – brązy zmieszane z zielenią obok bezlistnych drzew. Polska złota jesień w tym roku jest jakimś nieporozumieniem. Daleko jej do jesieni z ostatnich lat. Oby w przyszłym roku mnie nie zawiodła.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Ładne mamy lato tej jesieni

  101.38  04:18
Tego pięknego, słonecznego dnia pojechałem przed siebie w poszukiwaniu jesieni. Najpierw pokręciłem się po pobliskich Szachtach, potem przez Mosinę dojechałem aż do Czempinia. Wiało strasznie, więc jechałem w nadziei na szybki powrót. Zmieniłem kierunek na Śrem, aby potem dostać się do Kórnika. Wiatr jakby zaczął mnie pchać. Przynajmniej połowę drogi. Od Śremu wiało z boku. Nic przyjemnego, gdyż jechałem przepełnioną drogą wojewódzką. W Kórniku przespacerowałem się nad jeziorem i pojechałem prosto do Poznania. No, ładny to był dzień. Jesień wciąż nieśmiało okrywa rośliny. Może niebawem się rozkręci.
Po powrocie do Polski mój Garmin wrócił do swoich zwyczajów wyłączania się bez powodu. Zacząłem podejrzewać, że problem znajduje się gdzieś we wgranych mapach. Trochę to mało logiczne, gdy urządzenie wyłączało się nieużywane (mapa zwykle odświeża się po wybudzeniu ekranu, więc nie powinna wpływać na pracę odbiornika). Zamiast widoku mapy, przełączałem na ekran statystyk, aby mieć pewność, że Garmin nie będzie odczytywał map w trakcie pracy. No i przez kilka wycieczek to rzeczywiście działało. Przynajmniej do dzisiaj, bo ustrojstwo wyłączyło się w Kórniku – w tym samym miejscu, co zawsze. Chyba powrócę do teorii spiskowych, jakoby w pewnych miejscach w Polsce były zainstalowane urządzenia zakłócające odbiorniki GPS.

Kategoria kraje / Polska, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Deszczowy Stęszew

  39.60  01:38
Mimo groźby deszczu, wyszedłem na krótką przejażdżkę. Wziąłem kolarzówkę i ruszyłem na lekko (bez aparatu). Tym razem w kierunku Stęszewa. Nie było za ciepło, ale jazda mnie rozgrzała. Do Stęszewa miałem tylko drogę krajową, więc jechałem z autami. Było trochę korków, zwłaszcza przed światłami. Ciekawe, kiedy skończą ekspresówkę i poszerzanie autostrady. Tylko czy to coś zmieni w wielkości ruchu?
Ze Stęszewa wyjechałem okrężną drogą. Spadło najpierw kilka kropel, a przez resztę drogi powrotnej towarzyszył mi lekki deszcz. Na ostatnich metrach przed domem już lało, ale nie przemokłem jakoś mocno.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Babie lato

  92.77  05:15
Obudziły mnie słońce i deszcz. Całe szczęście przejściowy. Leniwie zebrałem się i przejechałem brzegiem jeziora. Wyjeżdżając z Powidza, widziałem pojazd wojskowy opuszczający bazę. Kawałek dalej uwagę zwracał znak ostrzegający o przejeździe jednostki. Maszyna wyglądała jak kamaz, a mając na uwadze liczbę wypadków i kolizji z udziałem Amerykanów, takie ostrzeżenie zaczyna mieć sens.
Miałem jechać przez Czerniejewo, ale coś mnie ciągnęło do Gniezna. Nie wiem tylko co, bo nawet nie dojechałem na Stare Miasto. Potem jeszcze zamieniłem Pobiedziska na Kostrzyn i końcówkę pokonałem po śladzie z wczoraj. Było strasznie gorąco, więc robiłem dużo przystanków, a mimo to wróciłem do domu wczesnym popołudniem. Pajęczyny latały dzisiaj wszędzie. Zrywałem je z twarzy niemal co chwilę.

Kategoria kraje / Polska, pod namiotem, Polska / wielkopolskie, z sakwami, mikrowyprawa, rowery / Trek

Z namiotem nad jezioro

  87.35  04:47
Tak dawno nie spałem pod namiotem, że postanowiłem gdzieś pojechać, póki pogoda na to pozwalała. Spakowałem się do worka, który wrzuciłem na bagażnik. Dodał mi on kilka punktów do bezpieczeństwa, bo kierowcy nie mogli wyprzedzać mnie „na gazetę”.
Niebo było zachmurzone, gdy ruszałem. Wybrałem drogę w miarę po prostej, ale trafiło się kilka ślepych dróg. Kawałek za Poznaniem wyszło słońce i zrobiło się cieplej. Robaki też to poczuły, bo często musiałem z siebie jakieś strącać.
Planowałem dostać się nad Jezioro Powidzkie przed zachodem słońca i tak się stało. Na polu namiotowym byłem jedynym biwakowiczem. Jako że sezon się skończył, to nie było ciepłej wody. Nie zaskoczyło mnie to. Na kolację wyskoczyłem do pobliskiego baru. Z racji stacjonowania wojsk amerykańskich na terenie miasta, powstało kilka restauracji z amerykańskim jedzeniem. Były jednak za bardzo okupowane, więc odwiedziłem lokal oddalony od bazy wojskowej. Bliskość jeziora skusiła mnie na danie rybne, ale mieli tylko tilapię. To pustki po sezonie czy Amerykanie tak się rzucili na ryby?

Kategoria kraje / Polska, pod namiotem, Polska / wielkopolskie, z sakwami, mikrowyprawa, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery