Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po zmroku i nocne

Dystans całkowity:43902.83 km (w terenie 3119.11 km; 7.10%)
Czas w ruchu:2276:53
Średnia prędkość:19.17 km/h
Maksymalna prędkość:70.40 km/h
Suma podjazdów:296744 m
Maks. tętno maksymalne:150 (76 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:108246 kcal
Liczba aktywności:557
Średnio na aktywność:78.82 km i 4h 07m
Więcej statystyk

Twierdza Poznań, część 4

  38.06  01:53
To już ostatnia podróż po poznańskich fortyfikacjach. Ostatnia i najmniej owocna, bo odwiedzone forty są prawie wszystkie w czyimś posiadaniu. Chciałem dzisiaj pojechać pociągiem do Konina i na rowerze wrócić z wiatrem do Poznania, jednak sprawy zebrane z całego tygodnia zmusiły mnie do zrezygnowania z dłuższej wycieczki. Wyruszyłem wieczorem, aby wreszcie zakończyć objazd Twierdzy Poznań.
Fort VI stoi za znakiem zakazu ruchu. Idąc pieszo, trafia się na tabliczkę z informacją o terenie prywatnym, dlatego nawet nie podchodziłem do bramy. Lepiej było z fortem VIa, na teren którego wejść można, choć już z samego fortu niewiele pozostało. Został wysadzony po II wojnie światowej. Podobno były plany zagospodarowania tych resztek, ale zabrakło chęci.
To już koniec zwiedzania fortów. Kolejne obiekty są w czyichś rękach, i tak – w forcie VII znajduje się Muzeum Martyrologii Wielkopolan. Wejście jak najbardziej możliwe w godzinach otwarcia. Fort VIIa jest o tyle dziwny, że kilka znaków kieruje do niego, a na samej bramie znajduje się tabliczka zabraniająca wstępu na teren prywatny. O dziwo brama była uchylona, ale nie miałem pojęcia, czy za chwilę właściciel nie zacząłby ujadać, że wtargnąłem na jego teren prywatny, do którego paradoksalnie zapraszają dziesiątki tabliczek. Fort VIII jest zamknięty za grubą bramą, przez którą nawet nie można zerknąć do środka. Z fortem VIIIa jest ciut lepiej, ponieważ znajduje się tam jakiś warsztat samochodowy. Szkoda, że nie rowerowy. W forcie IX jest zakład ślusarski, a fort IXa stoi ogrodzony w parku. Aby obejrzeć te forty, potrzeba mieć czas w godzinach otwarcia lub możliwość kontaktu z właścicielami. Jak dla mnie – tyle wystarczy zwiedzania. Może kiedyś, gdy będę tutaj jeszcze mieszkał, spróbuję się skusić i, za rozsądną cenę, przyjrzeć się im bliżej.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Twierdza Poznań, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Mielno

  52.04  02:11
Plan był prosty – dostać się lasami do Nekli i wrócić z wiatrem. Wyjątkowo zrobiłem sobie kolację przed wyruszeniem, aby zjeść dzisiaj o normalnej porze gdzieś w trasie. Niestety zanim się zorganizowałem, minęła godz. 18. Nie widziałem tej podróży w jasnych barwach, ale mimo wszystko wyruszyłem.
Z początku chciałem pojechać kawałeczek Piastowskim Traktem Rowerowym, szlakiem biegnącym z Poznania przez Pobiedziska. Aby skrócić sobie drogę zrezygnowałem z dojazdu do Malty i ruszyłem wzdłuż drogi krajowej. Myślałem, że będę musiał na nią wjechać, ale ostatecznie drogami dla rowerów i uliczkami osiedlowymi dotarłem do wspomnianego szlaku. Ostatecznie – w Gruszczynie – gdy słońce czerwieniało nad horyzontem, zrezygnowałem z dzisiejszego planu i skierowałem się do Mielna. Gdy słońce zaszło, a mgły pokazały się w dolinkach, temperatura zaczęła spadać poniżej 14 °C. Miałem ciepłą bluzę i szybko wróciłem z wiatrem do Poznania. Z powodu niedosytu przejechałem się jeszcze do centrum miasta, żeby potem spokojnie dotrzeć do mojego osiedla.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Czerwonym szlakiem po Zielonce

  62.17  03:10
Wczoraj powróciła słoneczna pogoda. Niestety musiałem zostać dłużej w pracy, ale dzisiaj dzięki temu wyszedłem wcześniej. Nie mogłem jechać daleko, więc obrałem za cel Zielonkę. Stanowczo spędzam za mało czasu na rowerze, bo nie było lekko.
Pojechałem przez Kicin, skręciłem w leśną drogę i odtąd trzymałem się leśnych ścieżek, a w szczególności czerwonego szlaku pieszego. Nawet spotkałem na nim rowerzystę, który się przywitał. Nie to, co kolarze. Coraz bardziej kusi mnie ten MTB, ale gdzie ja mógłbym na nim jeździć? Tutaj jest strasznie dużo piachu i szkoda mi napędu.
Nie miałem za dużo czasu na jazdę, bo słońce jest coraz krócej na niebie. Pojechałem tylko do Głęboczka, aby sprawdzić jedną drogę pokrytą asfaltem, bo nie było jej na mapach. Potem do Murowanej Gośliny i skręciłem w stronę Biedruska, aby wrócić do domu Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. W sumie pierwszy raz pojechałem nim w kierunku południowym. Choć przywitały mnie olbrzymie kałuże, w których zamoczyłem buty, to potem już się jechało w porządku. Zdążyłem wydostać się z lasów zanim się porządnie ściemniło.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Puszcza Zielonka, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 15

  25.99  01:14
Coś ta pogoda ostatnio nie dopisuje. Gdy wracałem dzisiaj z pracy, niebo wyglądało jakby lada chwila miało lunąć. Ponieważ nic nie spadło, to wyszedłem tuż przed zmrokiem przejechać się szlakiem rowerowym wzdłuż zachodniego klina zieleni. A ponieważ było mi mało, to zacząłem jechać w stronę Malty. Zawróciłem, gdyż zaczęło kropić, a w połowie drogi do domu – padać. Przeczekałem to w jednym z tych niebezpiecznych tuneli na drodze dla pieszych i rowerów, którą jechałem.
W poniedziałek dałem rower do serwisu, aby w końcu zrobili mi gwinty w bagażniku, bo jakby tak w trasie z sakwami coś się stało, nie byłoby to ciekawe urozmaicenie wycieczki. Jeden gwint był całkiem zerwany, a drugi tylko do połowy. Wymienili tylko jeden z nich, bo serwisant powiedział, żeby zostało tak, jak jest. Poprosiłem też, aby zajrzeli do napędu, aby dojść do tego, co powoduje to stukanie. Dokręcił tylko piastę w tylnym kole, co uznał za powód stukania. Dowiedziałem się też tego, co już wiedziałem – mam zajechany napęd, a przedni amortyzator jest do wyrzucenia. Powiedział też, żebym zajeździł ten rower i komuś go opchnął. Sam się zastanawiam nad kupnem nowego, najchętniej MTB, bo chciałbym spróbować czegoś nowego. Z drugiej strony szkoda mi porzucać rower trekingowy, ponieważ bardzo lubię długie wyprawy. Przyszły sezon zapowiada się kosztownie.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Pociągiem przez Krzyż

  150.87  06:37
Brzydka pogoda nie ustępuje. Dzisiaj wyjątkowo miało nie padać, dlatego postanowiłem wybrać się gdzieś dalej. Gmin w zasięgu ręki jest coraz mniej, dlatego postanowiłem pojechać pociągiem. Ze względu na zachodni wiatr, za cel obrałem Wolsztyn. Niestety, ale z powodu jakiegoś remontu dojazd zajmuje teraz ok. trzech godzin i trzeba się raz przesiąść. Wybrałem więc inny cel – Krzyż Wielkopolski.
Zaplanowałem zaliczyć dzisiaj kilka nowych gmin. Z Krzyża pojechałem lasami do Drezdenka. Przejechałem po moście Baileya na Drawie w Łokaczu Wielkim, jechałem drogami przez wielkie bory, które przypomniały mi lasy lubińskie. Myślę, że to nie była moja ostatnia wizyta w tych rejonach.
Gdy jechałem do Wielenia, martwił mnie boczny wiatr. Specjalnie wybrałem zachód, aby mieć lekką jazdę, a tutaj taka podłość. Przynajmniej chroniły mnie lasy, a właściwie puszcza, najbardziej pociągająca ze wszystkich atrakcji na dzisiaj – Puszcza Notecka. Przeolbrzymi kompleks leśny, drugi taki w Polsce (zaraz po Borach Dolnośląskich). Chciałbym go przemierzyć wzdłuż i wszerz, ale jest on tak daleko, że mogę sobie pozwolić na wycieczki najwyżej 2 razy w tygodniu, a jeszcze trzeba pogodzić chęć zdobywania gmin, to już całkiem brakuje nóg.
W Rosku za Wieleniem znalazłem czynny sklep i gdy się zatrzymałem, zobaczyłem wielką, czarną chmurę sunącą się od zachodu. Sklepikarz powiedział, że zaraz będzie padać, a ja jednak ufałem prognozie meteo.pl. Żeby zaliczyć kolejną gminę, skręciłem w stronę Puszczy Noteckiej. Równymi asfaltami oraz wygodnymi leśnymi drogami dojechałem do Lubasza. Za tą wsią zobaczyłem znak stromego zjazdu. Wcale stromy nie był, bo gdy zaczęło padać, to musiałem mocno pedałować, aby nabrać sensownej prędkości. W Czarnkowie, po kilku minutach jazdy w deszczu, znalazłem przystanek z wiatą i odczekałem na nim pół godziny, aż przestanie lać.
Jak zawsze, jazda po kałużach nie jest najwygodniejsza. Zwłaszcza gdy trzeba jechać pół metra od krawężnika, aby jazda była bezpieczna (kałuże mogą być groźniejsze od kierowców aut). Wiatr na szczęście zmalał, a kałuże znikły, więc najwidoczniej na południu nie padało. Niestety przegapiłem mój skręt, a chciałem pojechać drogami terenowymi obok Biedruska. Dojeżdżając do Obornik już nie chciało mi się wydłużać drogi, zwłaszcza że zapadał zmrok.
Postanowiłem wrócić do Poznania drogą krajową, bo ma ona w miarę szerokie pobocze. W Obornikach udało mi się znaleźć właściwą ulicę, ale musiałem zmierzyć się z kretyńskimi drogami dla rowerów, bo ktoś wymyślił sobie, aby postawić kilka znaków zakazu wjazdu rowerem. W Suchym Lesie skręciłem na boczne ulice, oczywiście bez czekania na światłach, które nie widzą rowerzystów. Na ostatnich metrach terenu znalazła się przeszkoda – ogrodzony teren budowy, który ostatnim razem pokonałem po prostu przejeżdżając przezeń. Dzisiaj ktoś się tam kręcił i słychać było dźwięk agregatów, więc ominąłem ogrodzenie.
Aaa, mam nowy telefon. Od teraz moje zdjęcia będą ciut lepszej jakości. Jest to Pentagram Monster P430-1 z olbrzymią baterią, dzięki czemu nie będę się tak bardzo martwił o prąd w trakcie dłuższych wypraw. Nie wiem jeszcze jakiej jakości jest zamontowany moduł GPS, ale telefonu będę używał głównie do robienia zdjęć. Postarałem się o nowy sprzęt, bo poprzedni nie trzymał się najlepiej.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, setki i więcej, terenowe, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Do sklepu w Środzie Wielkopolskiej

  81.54  03:46
Bezpośrednio z biura wyruszyłem dzisiaj do Środy Wielkopolskiej, aby odebrać zamówienie z tamtejszego sklepu. Na niebie wisiały ciężkie chmury. Było chłodno.
Wydostanie się z miasta wyszło mi nawet łatwo. Za miastem jechałem asfaltami, ale żeby skrócić sobie drogę, to także polnymi drogami. Szkoda, że mało kto tamtędy jeździ, bo przedostanie się przez teren zajęło mi więcej czasu niż mógłbym poświęcić na jeździe dłuższą drogą po asfalcie. Na szczęście udało mi się dotrzeć do sklepu zanim został zamknięty.
Po tamtejszych drogach terenowych pozostał niesmak, dlatego zrezygnowałem z powrotu nimi. Dostanie się do Poznania już nie było takie łatwe ze względu na bezużyteczną drogę ekspresową. Trzeba było kombinować, aby się przedostać na jej drugą stronę. Widziałem dziesiątki wielkich magazynów, przejechałem nad kolejową stacją towarową Poznań Franowo, która jest podobno największa w Wielkopolsce, aż w końcu dostałem się do znanych ścieżek. Do domu dojechałem po zmroku.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, po zmroku i nocne, rowery / Trek

Trochę dalej niż po Poznaniu

  40.81  01:49
Znudziła mi się jazda tylko po Poznaniu. Musiałem wyrwać się gdzieś dalej. Pomyślałem o Biedrusku. Było dzisiaj cieplej niż wczoraj, ale że wyszła wycieczka wieczorna, to i temperatura zdążyła spaść. Doczekałem się w końcu bidonu Isostara.
Ruszyłem, jak zwykle, przez las komunalny. Tuż przed nim była wielka kałuża. Teraz wiem, dlaczego krany były zapowietrzone. Przejechałem oczywiście bokiem. Do Biedruska nie było niczego ciekawego, za tą miejscowością w sumie też. Za Bolechowem skręciłem w polną drogę, po której prowadzi szlak Wielkopolskiej Drogi św. Jakuba. Potem przez Annowo, do którego biegnie wyłożona okrągłym kamieniem droga, ruszyłem w kierunku Czerwonaka. Jako że byłem nieopodal Dziewiczej Góry, to stwierdziłem, że chcę na nią wjechać. Znów trafiłem na Drogę św. Jakuba i, po kłopotach orientacyjnych na leśnym parkingu, wjechałem w pierwszą ścieżkę, po której udało mi się dojechać na sam szczyt. Niestety, wieża widokowa była od dwóch godzin zamknięta, więc niczego nie zobaczyłem. Zjechałem za to po kamienistej drodze. Gdy nawierzchnia się polepszyła, posunąłem ponad 50 km/h w dół bez pedałowania. Wydawałoby się, że taka marna górka, a jednak ma charakter. Do domu wróciłem standardową drogą.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Puszcza Zielonka, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 14

  36.54  01:49
Temperatura dzisiaj była wyższa niż wczoraj. Specjalnie pojechałem wcześniej do pracy, aby równie wcześnie wyjść. Chciałem przejechać część dystansu maratonu, w którym wezmę udział za nieco ponad miesiąc. Niestety nic z tego nie wyszło.
W drodze do pracy zatrzymał mnie kapeć, ale napompowałem koło i mogłem spokojnie dojechać do biura. Po wyjściu zabrałem się za wymianę dętki, która miała dużą dziurę, ale w oponie nie znalazłem niczego. Zapasowa dętka pamiętała jednak czasy poprzednich opon, które przesuwały się, nadrywając wentyle. Załatana dziura rozszczelniła się i tym samym miałem 2 dętki nienadające się do eksploatacji. Trzeba było znaleźć sklep. W pobliskiej galerii handlowej, w jednym sklepie były tylko z zaworem Presta. W drugim znalazłem z zaworem Schradera, choć jestem zły, bo wymyślili sobie 2 razy dłuższy wentyl niż normalnie. Ciężko się pompuje koło z taką cudaczną dętką.
Zmarnowałem wystarczająco dużo czasu, aby zamienić mój plan wyłącznie na wizytę w Decathlonie. Dzisiaj dostanie się na miejsce nie poszło łatwo, tak samo wydostanie się. Bez znajomości miasta nie da się tutaj jeździć. Jednak wolę małe miasteczka, w których można spokojnie żyć. Żeby wydłużyć trochę wycieczkę, pojechałem wokół Jeziora Maltańskiego, przez Park Tysiąclecia, a na koniec jeszcze do kampusu Morasko Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Dzisiaj rowerzyści irytowali mnie mniej w porównaniu do wczoraj, bo zapomniałem dodać, że wczoraj jeden dzieciak (ok. 13 lat), jadący przede mną, postanowił wjechać na chodnik, skręcając w lewo bez spoglądania w tył. Tym samym przeciął mój tor jazdy, gdy go wyprzedzałem. Miał szczęście, że moje hamulce nie zawiodły.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Nocą po parkach poznańskich

  24.71  01:14
Kolejny upalny dzień. Było tak gorąco, że strasznie zwlekałem z wyjściem. Po południu poszedłem dokończyć wymianę linek i pancerzy, i tak mi to zeszło długo, że na rowerze znalazłem się tuż po godz. 21. Mogłem wyjść najwyżej na godzinę i pomyślałem, żeby pojechać do parku.
Pomysł był mało udany. Miałem nadzieję, że po zmroku nie spotkam tam żadnych wycieczkowiczów, a okazało się, że nie tylko tam byli, ale też nie mieli świateł. Dlaczego mnie to nie zdziwiło?
Do domu wróciłem podobną drogą. Nie wiem czemu wybrałem drogę dla pieszych i rowerów. Rozjazd po tak krótkim dystansie nie był chyba potrzebny. Mogłem się mniej denerwować, jadąc drogą, którą wracam z pracy. Mam dość tego miasta.
Kategoria po zmroku i nocne, terenowe, Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Janowiec Wielkopolski

  134.36  05:50
Dzisiaj było tak upalnie, że na rower zdecydowałem się wyjść dopiero po godz. 15. I chociaż w planie miałem ponad 130 km jazdy, to nie zmieniłem zdania i wyruszyłem w kierunku Janowca Wielkopolskiego.
Na początku jechało się typowo, jak to po asfalcie. Kawałek za Poznaniem w końcu pojawiły się chmury, jednak chociaż słońce zniknęło, to temperatura nadal wynosiła ponad 30 °C. Dopiero gdy dojechałem do Mielna i wjechałem do lasu, temperatura zaczęła maleć. Pojawił się za to inny problem – jusznica deszczowa. Ten krwiożerczy owad tylko czyhał, abym wjechał w teren. Nie narzekałbym tak bardzo, gdyby droga była przejezdna i mógłbym rozpędzić się, uciekając. Tutaj tak się nie dało. Droga na całej szerokości była tak zniszczona, jakby przejechało po niej 50 czołgów. Wytelepało mną po wsze czasy. Dopiero za pierwszym zakrętem droga zaczęła nabierać kształtu. W końcu też mogłem zacząć uciekać przed tymi bestiami, a z chwili na chwilę goniło mnie coraz więcej tych małych, niegodziwych krwiopijców. To jakaś masakra. Nie odwiedzę więcej Zielonki, skoro są tam takie fatalne warunki do jazdy.
W Dąbrówce Kościelnej zaczął się asfalt i miałem spokój z owadami. W Kiszkowie zakręciłem się wokół Rynku, żeby znaleźć drewniany kościół, koło Kłecka przejechałem przez Wilkowyję (prawie jak WIlkowyje), a na wjeździe do Janowca Wielkopolskiego zauważyłem krótszą drogę do Rzymu. Może moja chęć odwiedzenia Rzymu sprzed trzech lat zrealizuje się w nie tak długim czasie?
Jedynie przejechałem przez Janowiec Wielkopolski i już byłem w drodze do Poznania. Musiałem się spieszyć, bo było późno, a przede mną jeszcze tyle kilometrów. Jak na złość te bąki znów się pojawiły, i to tak perfidnie, że na drodze asfaltowej. Już nie ma bezpiecznego miejsca, aby się przed nimi skryć. Najgorsze, że asfalt się szybko skończył, a powróciły piaszczyste, rozjechane przez 20 czołgów drogi terenowe.
Choć miałem dość terenu, to wjechałem w Popowie Kościelnym w jeszcze jedną drogę terenową. Tamtejszy piach był tak głęboki, a owady tak agresywne, że się zbuntowałem i więcej w żaden inny teren nie miałem zamiaru wjechać. Skręciłem na Skoki, a potem drogą wojewódzką przez Murowaną Goślinę (ta obchodziła dzisiaj swoje urodziny i przez centrum można było się przedostać tylko pieszo) dotarłem do Poznania. Po drodze przejechałem przez kilkanaście dróg dla rowerów, ale jechało się lepiej niż po piachu. Jak ja dawno jeździłem po zmroku...
Kategoria Polska / wielkopolskie, terenowe, setki i więcej, Puszcza Zielonka, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery