Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po zmroku i nocne

Dystans całkowity:42350.71 km (w terenie 3064.75 km; 7.24%)
Czas w ruchu:2205:15
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:70.40 km/h
Suma podjazdów:289448 m
Maks. tętno maksymalne:150 (76 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:108246 kcal
Liczba aktywności:513
Średnio na aktywność:82.55 km i 4h 19m
Więcej statystyk

Po Poznaniu, część 53

  30.40  01:44
Wyrwałem się wieczorem. Pojechałem pokręcić się po Szachtach, potem po mieście. W centrum tak zmienili zasady ruchu, że mijałem same auta jadące pod prąd. Do tego śmierdziało palonym plastikiem. Obawiam się, że po nadchodzącej zimie zachorowalność na raka płuc czy inne choroby dróg oddechowych przekroczą wszelkie normy.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, po zmroku i nocne, rowery / GT

Płock

  136.42  07:10
Dziś było chłodniej. W powietrzu wisiała wilgoć psująca krajobrazy. Prognoza pogody zmieniła się na bardziej optymistyczną, więc kontynuowałem plan.
Przejechałem się po Sochaczewie. Pod Muzeum Kolei Wąskotorowej nie mieli bezpiecznego miejsca na pozostawienie roweru z sakwami, więc zrezygnowałem z atrakcji. Ruszyłem bocznymi drogami do Wyszogrodu. Tam zastałem piknik militarny i trochę mglistych widoków.
Dalej wzdłuż Wisły. Wybrałem lewy brzeg, co pewnie wyszło mi na plus, bo na prawo alternatywą była tylko krajówka. Trafiłem na trochę spowalniającego terenu bez lepszych widoków i kilka spokojnych, asfaltowych dróg. Płock zaserwował kilka dróg dla rowerów, choć jakością nie powalały. Most nie był przyjazny nikomu, bo rower z sakwami zajmował niemal całą szerokość chodnika, więc dobrze, że nie musiałem się z nikim mijać.
Miałem jechać do Włocławka, ale zmieniłem plany. Po szybkim zwiedzaniu ruszyłem na zachód. Trochę po dziurach, trochę po dziwacznych drogach dla rowerów, a potem po zwykłych drogach. Za Gostyninem widoczność spadła przez lekką mgłę, do której potem dołączyła mżawka. W tym towarzystwie dotarłem do noclegu.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / mazowieckie, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Nad Wisłą 2022, z sakwami, Polska / kujawsko-pomorskie, Polska / łódzkie, rowery / Fuji

Kampinos

  66.54  03:21
Padało w nocy, rano mżyło, a po południu zrobiło się paskudnie duszno i wilgotno. Powietrze można było nabierać garściami, a okulary parowały jak nigdy. Przynajmniej nie padało, a ulice zdążyły wyschnąć – poza licznymi kałużami.
Wydostanie się z Warszawy nie było łatwe. Ciągle świeciło czerwone, na niektórych skrzyżowaniach po kilka cykli, auto na aucie i częste korki to żadna przyjemność. Nawet boczne drogi z licznymi ograniczeniami prędkości nie gwarantowały spokoju. Nie chciałbym tu mieszkać.
Wjechałem do Kampinoskiego Parku Narodowego, zwanego także Kampinosem, tak jak miejscowość, przez którą przejechałem później. Szlak rowerowy prowadził po dość piaszczystej drodze, ale piach wciąż był mokry, więc nie było tragedii. Za to korzenie, jak nigdzie indziej, podbijały koła roweru, aż bałem się zgubić sakwy, mimo że przymocowałem je solidnie. Mijałem mnóstwo ścieżek przecinających szlak. Musi tam być dużo zwierząt, ale patrząc na popularność parku wśród mieszkańców aglomeracji, to obstawiałbym, że większość zwierzyny dawno została spłoszona. Ludzi zbaczających ze szlaków minąłem sporo. Chyba że tamte ścieżki wydeptali ludzie.
Miałem jechać do Wyszogrodu, ale Polska nie jest turystycznym krajem i nie znalazłem noclegu w okolicy. Skręciłem na Sochaczew. Weekend nie zapowiada się sucho, więc nie wiem, czy uda mi się zrealizować cały plan.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / mazowieckie, terenowe, wyprawy / Nad Wisłą 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Szybka Warszawa

  25.37  01:22
Dzisiaj miałem mało czasu. Przejechałem się do centrum, skoczyłem pod Łazienki i popędziłem na spotkanie z kolegą. Ruch na drogach dla rowerów absurdalnie duży. Boję się tych ludzi. Byłem nawet świadkiem kolizji dwóch szybko jadących rowerzystów. Powrót po zmroku, zdążyłem przed deszczem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / mazowieckie, wyprawy / Nad Wisłą 2022, po zmroku i nocne, rowery / Fuji

Kładka Żerańska

  44.55  02:29
Dzisiaj plan był taki, aby dostać się do żelaznej kładki na Żeraniu. Najpierw pojechałem do centrum, by przespacerowałem się po Starym Mieście i dalej już wzdłuż Wisły – to z jednej strony, to z drugiej. Drogi były różnej jakości i nawierzchni. Znów kilka dróg dla kaskaderów straszyło swoim istnieniem.
Kładka została zaadaptowana na drogę rowerową kilka lat temu. Stalowa konstrukcja świetnie się prezentuje. Nie planowałem jechać dalej na północ, więc zawróciłem wzdłuż Wisły, jeszcze zakręciłem się po centrum i wróciłem do hotelu.

Kategoria kraje / Polska, Polska / mazowieckie, wyprawy / Nad Wisłą 2022, po zmroku i nocne, rowery / Fuji

Warszawskie sprawunki

  40.42  02:05
Znalazłem się w Warszawie. Miałem kilka spraw do załatwienia, więc trochę się zabiegałem, że nawet jednego zdjęcia nie zrobiłem. Wpadłem nawet na odrobinę dzikiego terenu za miastem. Miałem za to jakiegoś pecha do dróg dla kaskaderów. Jakoś lepiej wspominam te drogi, gdy rok temu jeździłem po nich na kolarzówce.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / mazowieckie, wyprawy / Nad Wisłą 2022, rowery / Fuji

Hola

  126.51  06:14
Smog przepadł, niebo zrobiło się przejrzyste i wróciły upały. Mimo to pojechałem do Poleskiego Parku Narodowego. Nie wiało, więc dzień nie zapowiadał się przyjemnie.
Do parku dotarłem drogami znanymi z poprzednich wyjazdów. Do ścieżki „Czahary” za to znalazłem inną drogę, choć nie obyło się bez piachu. Sama ścieżka nie zwracała uwagi. Bagno wyschło, nie było niczego nowego względem wiosennych widoków. Było słychać kilka ptaków, ale nie dostrzegłem żadnego.
Pojechałem dalej do Urszulina, ale upał mnie pokonał. Zatrzymałem się pod sklepem, gdzie znalazłem ochłodę. Rozważałem powrót do domu, ale ten odpoczynek zregenerował mnie i ochłodził. Byłem gotów kontynuować wycieczkę.
Pojechałem do ścieżki „Dąb Dominik”. Szlak też nie przyniósł niczego nowego, ale przynajmniej dawał cień. Mogłem spokojnie przespacerować się. Było niewielu turystów w porównaniu z majówką.
Trochę wahałem się z kontynuowaniem podróży, ale zdecydowałem się wykonać plan w całości. Pojechałem dalej na północ, aż do miejscowości Hola. Tam stała cerkiew o niebieskiej elewacji. Zaraz obok znajdował się skansen, ale przybyłem po godzinie zamknięcia.
Musiałem się sprężać z powrotem. Przejechałem po szlaku rowerowym „Mietułka”. Szkoda, że tyle aut tam jeździ, bo rozwaliły drogę. Jak nie grzązłem w piachu, to telepałem się po dziurach. Chociaż temperatura zaczęła być znośna, ale słońce przesłoniły chmury, więc nie byłem pewien, czy się nie rozpada. Na krajówce był spory ruch, ale daleko nią nie jechałem. Wybrałem boczne drogi, oczywiście inne niż rano. Złapał mnie zmrok, ale z chmur, które zdążyły zakryć całe niebo nic nie spadło. Co ciekawe, w prognozie pogody były możliwe burze.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, po zmroku i nocne, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Mokry Janów Lubelski

  82.36  03:48
Był upalny i duszny dzień. Słońce czasem chowało się za cienką warstwą chmur. Widoki w oddali wyglądały dziwnie. Szare powietrze niczym podczas smogu. Chyba że to wilgoć, bo było parno, ale kolor mi nie pasował.
Ruch nie był duży, pewnie dzięki ekspresówce biegnącej obok. I tak zjechałem na lokalne drogi, bo było krócej. Zaniepokoiły mnie ciemne chmury i błyski na niebie przede mną. W Rudniku nad Sanem trafiłem na mokre drogi, więc przegapiłem opad. Potem jechałem znaną mi drogą na Ulanów i dalej wzdłuż ekspresówki. Było sucho, póki znów nie wjechałem na obszar świeżo po deszczu. Kałuże, krople spadające z drzew i mgła od parującej nawierzchni. W końcu też zaczęło padać. Najpierw było tak, jakby nad drogą ktoś zamontował ogromne prysznice zamiast lamp ulicznych. Potem opad stał się regularny. Przynajmniej był ciepły, choć pojawiały się duże kałuże. Po kilku kilometrach przestało lać, choć kałuże nadal bryzgały. Trochę mnie przestraszył zakaz wjazdu, bo jedyną alternatywną drogą była ekspresówka, oczywiście też z zakazem. Na szczęście dało się przejść. O tyle dobrze, bo spieszyłem się do Janowa przed zamknięciem recepcji hotelowej.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / lubelskie, Polska / podkarpackie, wyprawy / Drewniane cerkwie 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Wąsowo

  116.28  05:17
Był gorący, lekko pochmurny dzień. Wiał chłodny wiatr. Z północy, więc wybrałem kierunek zachodni. Akurat była tam miejscowość, którą chciałem odwiedzić po jednej z poprzednich wycieczek.
Ruszyłem do drogi wojewódzkiej. Tam ruch był większy niż się spodziewałem. Nie miałem jednak ochoty szukać objazdu i dojechałem tak do Buku, a potem zjechałem na drogi lokalne. Po drodze rzuciłem okiem na dwa pałace.
Na mapie znalazłem olbrzymią sieć kolei. Okazało się, że moja aplikacja wyświetlała nieistniejące linie kolejowe – prawdopodobnie pozostałości po kolei folwarcznej, która w Wielkopolsce była najsilniej rozbudowana z całego kraju. Mimo że większość została rozebrana lata temu, zacząłem rozglądać się za ich śladami. W jednym miejscu znalazłem tory wąskotorówki wtopione w asfalt. W innym zaś tak się niefortunnie zatrzymałem, że nie zdążyłem się wypiąć i stłukłem kolano. To już drugi raz i choć otarcia były mniejsze, to stłuczenie spuchło, a po zejściu adrenaliny zaczęło boleć podczas prostowania nogi. Zacząłem zastanawiać się nad zmianą planu i powrotem z udziałem pociągu.
Jakoś dojechałem do Wąsowa. Pokręciłem się po zabudowaniach, które zwróciły moją uwagę podczas poprzedniej wycieczki. Potem zobaczyłem, co jeszcze oferuje ta miejscowość, a na koniec zajrzałem pod pałace Szczanieckich i Hardta.
Powoli udałem się w drogę powrotną. Wybrałem się drogą dla rowerów, którą wybudowali wiosną. Jej część powstała na dawnej linii kolei wąskotorowej. Trochę krótko, ale może to dopiero pierwszy odcinek.
Droga do Poznania to była jazda zygzakiem, bo w tych okolicach nie ma prostych dróg, a na kurzące się polne drogi nie miałem ochoty pchać się. Wydłużyło to dystans, ale noga jednak pozwalała. Tylko złapał mnie zmrok zanim dotarłem do domu, bo za późno zacząłem jazdę. Przynajmniej temperatura wieczorem spadła do przyjemnych 18 °C.

Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, setki i więcej, po zmroku i nocne, rowery / GT

Ogród japoński w Mierzęcinie

  57.15  03:24
Prognoza deszczowego weekendu nie podobała mi się. Za to pod Szczecinem miało nie padać. Wpadłem na pomysł mikrowyprawy. Wsiadłem po pracy w pociąg i ruszyłem do Mierzęcina.
Było gorąco, choć czasem nachodziły jakieś chmury. Pojechałem prosto do parku pałacowego. Zostawiłem rower na parkingu pod opieką portiera i poszedłem na spacer. W ogrodzie japońskim były brama torii, mostek i altana. Obszedłem staw, obfotografowałem to, co rzucało się w oczy, przespacerowałem się jeszcze pod pałacem i ruszyłem dalej.
Jechałem na zachód. Wolałem ominąć krajówkę, więc wjechałem na boczną drogę, która doprowadziła mnie do szlaku na leśnych drogach. Trafiła się nawet niewielka wieża widokowa. Zaraz za nią był mostek, a potem koszmar. Piach, dużo piachu. O dziwo dało się jechać, choć zarzucało rowerem. Gdy wydostałem się do asfaltów, zrezygnowałem z dalszego terenu i pojechałem dalej krajówką.
Strzelce Krajeńskie trochę się zmieniły od mojej ostatniej wizyty. Zrobili częściowo wygodną ścieżkę przy murach miejskich, więc objechałem całe centrum. Kupiłem coś na kolację i ruszyłem drogą przez wioski, a potem przez las. W lesie drogę pokrywały kocie łby, więc jechało się mozolnie. Zastał mnie zmierzch, a droga zmieniła się w piach. Tym razem musiałem momentami pchać rower.
Postanowiłem skorzystać z programu „Zanocuj w lesie” przygotowanego przez Lasy Państwowe. Dotarłem nad jezioro, do miejsca, gdzie miało znajdować się obozowisko harcerskie. Na miejscu zastałem motocykle i wędkarzy. Było już ciemno, ale nie miałem ochoty tam zostawać. Pojechałem dalej i co chwila mijałem światła latarek. Jezioro odpadało, ale nie chciałem jechać nie wiadomo dokąd. Wjechałem wgłąb lasu po bezdrożu, znalazłem kawałek równego terenu i rozbiłem się na suchych liściach. Mogłem zabrać zatyczki do uszu, bo byłem nadal zbyt blisko wieśniaków puszczających głośną muzykę w środku nocy.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po zmroku i nocne, pod namiotem, Polska / lubuskie, terenowe, z sakwami, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery