Mój weekend miał wyglądać nieco inaczej. Zrobiło się chłodniej, ale najgorszy był wiatr. Czułem jednak, że ubrałem się za ciepło. Zabrałem aparat i pojechałem bez celu.
Rok temu kwitło już chyba wszystko. W tym roku wiosna się ociąga. Nie dostrzegłem nawet pączków na drzewach. Mimo to zacząłem dostrzegać krokusy. Najpierw na Sołaczu, potem na Cytadeli. Niepotrzebnie wjechałem na Stary Rynek, bo było dziś zbyt tłoczno. Jeszcze na Wildzie wpadłem na polanę pełną krokusów. Na koniec zajrzałem na Szachty, ale tam wiosny nadal nie widać.
