Przegapiłem moment przekroczenia koła podbiegunowego. Czekałem wczoraj na zachód słońca i się nie doczekałem. Słońce po prostu przesunęło się poziomo i schowało za górami, a nie za horyzontem.
Niebo było zachmurzone, jakby miało się na deszcz. Przynajmniej w nocy nie padało. Drogi były wąskie, ale ruch niewielki. Nawet na chwilę się przejaśniło. Przejechałem pierwszy podwodny tunel i nie podobało mi się. Wąski i brudny chodnik, a pyłu w powietrzu tyle, że długo potem wykrztusić tego nie mogłem. Choć nadal daleko temu do gęstej zawiesiny w tunelu na Tajwanie.
Pojechałem do sklepu z elektroniką. Nie mieli oryginalnej ładowarki do baterii do aparatu, ale wytrzasnęli jakieś uniwersalne ustrojstwo. Pokazali, jak ładować baterie i – nie chcąc ryzykować brakiem możliwości robienia ładniejszych zdjęć – kupiłem tę tandetę. Po powrocie muszę naprawić ładowarkę, bo nie chcę uszkodzić baterii nieoryginalnym urządzeniem. Teraz będę chociaż spokojniejszy o dalszą możliwość robienia zdjęć aparatem.
Znów pojawiła się chmura, ale nie na długo. Szlak poleciał drogą o mniejszym ruchu i po kilku fiordach ukazały się piękne widoki na góry. Zrobiło się słonecznie, ale chłodno. Zastanawiam się, czy to przez pogodę, czy przez szerokość geograficzną.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio patrzyłem na obręcz, ale była wykrzywiona. Sprawdziłem szprychy i trzymały się. Zauważyłem pęknięcia na obręczy przy nyplach. Już podobnie miałem w kolarzówce i jeździło się bez problemu. Obejrzałem jednak obręcz dokładniej i przeraził mnie widok wyrwanego nypla. Pęknięcie wyglądało poważnie, tylko kiedy to się stało? Serwisy rowerowe to jakaś abstrakcja w Norwegii. Najbliższy sklep z częściami jest oddalony o dzień drogi. Zapowiada się ciekawie.
Chciałem trochę nadgonić z dystansem, skoro jest pogodnie, aby w deszczowy dzień przejechać mniej lub w ogóle zrobić sobie wolne po trzech tygodniach codziennej jazdy. Z tego całego kombinowania wyszło, że jestem aż dwa dni do przodu. To teraz może sobie lać nawet i dwa dni.
Wieczorne słońce przepięknie oświetlało góry i wszystkie widoki. Za każdym zakrętem było jeszcze ciekawiej. Do tego ruch zaczął zanikać. Szlak odbił z głównej drogi, prawdopodobnie przez tunel, więc mogłem spokojnie poszukać miejsca na obóz. Tym razem było takie na łące.