Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Malownicze wybrzeże Tajwanu

  73.98  03:45
Dzień zaczął się podobnie do wczorajszego. Dużo chmur na niebie, przyjemna temperatura. Chciałem więc wykręcić jak najwięcej kilometrów przed deszczem.
Znowu pojawiły się góry. Pierwszy podjazd był męczący, ale widoki rekompensowały trud. Szkoda, że ruch był duży, bo ciężko było się zatrzymać lub dostać na drugą stronę drogi, więc zrobienie kilku zdjęć wybrzeża potrafiło zająć dużo czasu.
Spotkałem kilku rowerzystów. Z dnia na dzień widuję ich coraz więcej. Powinienem się od nich uczyć, bo na drodze pojawiło się kilka tuneli. Co w tych tunelach złego, to zawiesina. Szary pył, mieszanka spalin i kurzu wisząca w całym tunelu. Niebezpieczna na tyle, że dopadł mnie kaszel po drugiej stronie i męczył mnie jeszcze przez kilka kilometrów. Całe szczęście było tak tylko w dwóch tunelach, więc może nie skróciłem sobie życia za mocno.
Był też tunel z niespodzianką. Jechałem szybko i w ostatniej chwili zauważyłem znak zakazu wjazdu rowerem. Było za późno, bo już wjechałem do tunelu i po jego drugiej stronie głowiłem się jak go objechać. Nie da się. Nie ma takiej drogi, którą dałoby się ominąć tunel. Co więcej, byłem na szlaku rowerowym nr 1, który biegł wzdłuż wybrzeża. Takich niespodzianek miałem więcej, bo w sumie na drodze stało kilkanaście tunelów i połowa z nich miała zakaz wjazdu rowerem. Przy kilku tunelach widać nawet było stare drogi, które niestety zerwały się, podmyte przez ocean, więc nie było innej drogi, jak złamać przepisy. Zresztą minąłem wielu Tajwańczyków, którzy na rowerach wyłaniali się z takich tuneli, więc skoro oni mogli, to dlaczego nie ja?
Ostatecznie kropić zaczęło na 20 km przed moim celem. Deszcz zaczął padać spokojnie, więc nawet nie zmieniałem ubrań. Szkoda mi było ostatnich widoków, które widziałem przed dojazdem do celu, a wybrzeże miasteczka Xincheng było równie piękne, co przebyta droga wzdłuż klifów. Niestety deszcz padał coraz mocniej, więc nie wyciągałem aparatu. Dotarłem do hostelu, gdy już lało kompletnie, ale całe szczęście mogłem schować rower w środku budynku.
Kategoria góry i dużo podjazdów, na trzech kółkach, kraje / Tajwan, z sakwami, za granicą, wyprawy / Tajwan 2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ciepa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Zatrzymała mnie tajwańska policja
Oszukany przez Tajwańczyka

Kategorie

Archiwum

Moje rowery