Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Ostatni dzień na Hokkaidō

  60.82  03:50
Już jak co roku, postanowiłem spędzić urodziny na rowerze. Po raz drugi w Japonii, choć tym razem plan był jednym z najmniej ciekawych do tej pory. Musiałem wrócić się do Tomakomai po śladzie z wczoraj.
Miał być deszczowy dzień, więc nie spodziewałem się niczego ciekawego. Tylko kropiło, gdy ruszałem. Była też gęsta mgła. Rzuciłem jeszcze okiem na zamek, który był częścią parku rozrywki – jak się domyślam – w stylu europejskim. Przez kilkanaście kilometrów jechało się nie najgorzej. Dopiero później się rozpadało. Ślamazarnie dotarłem do Tomakomai. Dojechałem do portu, aby rzucić okiem na godzinę otwarcia kas.
Gdy spróbowałem zrobić zdjęcie telefonem, okazało się, że wyświetlacz przestał działać. Byłem przekonany, że telefon był wodoodporny (mimo braku takiego zapisu w specyfikacji). Niestety pomyliłem się i do końca dnia nie udało mi się odzyskać ekranu. Nie sądzę, żeby udało mi się znaleźć serwis LG w Japonii. Będą problemy.
Miałem sporo czasu przed rejsem, więc pokręciłem się po mieście. Zjadłem ostatni posiłek w SeicoMart, czyli lokalnej sieci konbini i zatrzymałem się w galerii handlowej. Pokręciłem się, kupiłem jeszcze trochę pamiątek na drogę (w tym melona, który jest popularny na wyspie). W końcu ruszyłem z powrotem do portu i sprawnie dostałem się na prom. Wracam do Sendai.
Przez 3 tygodnie mojego pobytu na Hokkaidō pokonałem niemal 2 tys. km. Mógłbym tutaj spędzić jeszcze kilka razy tyle, bo odkryłem kilka pięknych miejsc, a nie miałem możliwości zmiany planów, aby je lepiej zwiedzić. Do tego wschód i zachód wyspy pozostają mi nieznane.
Mimo tak krótkiego czasu zdołałem zobaczyć kilka przepięknych miejsc. Ośnieżony łańcuch wulkaniczny Daisetsuzan (nawet dwukrotnie), jezioro wulkaniczne Kussharo-ko w olbrzymiej kalderze, miasteczko zdrojowe z gorącymi źródłami Sōunkyō otoczone 100-metrowym wąwozem czy miasteczko Otaru z europejską architekturą. Zdobyłem cel, czyli najdalej na północ wysunięty punkt Japonii – przylądek Sōya. Niewykluczone, że wrócę na Hokkaidō i wtedy zabiorę ze sobą więcej czasu, aby lepiej odkryć tę wyspę.
Kategoria kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Hokkaidō, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mmyta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Uciekam z Sapporo
Ostatnia historia z Japonii

Kategorie

Archiwum

Moje rowery