Padało w nocy i była groźba deszczu za dnia. Nawet gdy ruszałem, z nieba spadło kilka kropel, ale na zachmurzeniu się skończyło. Temperatura była bardzo przyjemna, a wiatr odrobinę mnie pchał na północ. Kalendarzowe lato się rozpoczęło.
Jechało się równie wygodnie, co wczoraj. Temperatura nieco podskoczyła, gdy chmury się przerzedziły, ale widoki z ciężkimi chmurami i ośnieżonymi górami były przepiękne. Nie robiłem za dużo postojów, więc sprawnie dojechałem do miasta Nayoro, skąd miałem blisko do Shimokawy. Niebo znów zaczęło się chmurzyć, a wieczorem przyszła burza. Padało z przerwami, dzięki czemu na kolację wyszedłem do baru z sushi polecanego w lokalnym przewodniku i zamówiłem chirashi-zushi, czyli miskę ryżu z owocami morza. Jadłem ją kilka razy, ale mieli całe menu po japońsku, więc wybrałem najprostszą potrawę.