Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Niigata

Dystans całkowity:1331.21 km (w terenie 0.10 km; 0.01%)
Czas w ruchu:77:36
Średnia prędkość:17.15 km/h
Maksymalna prędkość:49.43 km/h
Suma podjazdów:8853 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:88.75 km i 5h 10m
Więcej statystyk

Nagaoka

80.5703:30
Plan na dzisiaj był krótki. Dostać się do Nagaoki. Shalaka poleciła mi kilka dróg o małym natężeniu ruchu, więc była szansa przedostać się do kolejnego miasta w miarę szybko.
Na początek ruszyłem na zachód. Kawałek po drodze sprzed dwóch dni, a potem krajową drogą nr 2, która miała być mało popularna. Aut było rzeczywiście mniej. Jechało się przyjemnie. Chmury od czasu do czasu odsłaniały słońce, droga była całkiem równa. Nawet wiatr nie przeszkadzał. Jechało się bardzo przyjemnie.
Zatrzymałem się przy chramie Yahiko-jinja, przespacerowałem się po nim i zorientowałem się, że czas mi ucieka. Musiałem się sprężać, więc zrezygnowałem z drogi nad wybrzeżem i pojechałem wzdłuż rzek. Tak się złożyło, że trafiłem na puste drogi, a i średnia prędkość jakoś podskoczyła. Szybko dojechałem do Nagaoki, po jakichś ulicach dotarłem na miejsce spotkania z Louisem, który przybył z Kamerunu, aby rozwijać się w kierunku wykorzystania elektroniki w informatyce. Przegadaliśmy cały wieczór o kulturze Japonii.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Niigata, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Spacerem po Niigacie

17.8601:16
Zapowiadał się pochmurny dzień, więc nie planowałem dzisiaj niczego. Chciałem pojeździć odrobinę po mieście. Ubrałem się ciepło, ponieważ wczoraj mnie przewiało. Po pewnym czasie zrobiło mi się gorąco. Nawet słońce zaczęło wyglądać zza chmur. Ubrałem się zdecydowanie za ciepło.
Chciałem odwiedzić chram Hakusan-jinja, więc pojechałem tam na początek. Obszedłem cały park otaczający to miejsce, porozmawiałem z przypadkowymi ludźmi i pojechałem dalej. Upatrzyłem sobie jeden z polecanych do zwiedzenia obiektów w Niigacie – byłą rezydencję rodziny Saito. Wstęp płatny, ale możliwość wejścia do zabudowy starej Japonii oraz przespacerowania się po ogrodzie była tego warta.
Chciałem jeszcze pokręcić się po mieście bez mapy i celu. Spotkałem kilka kapliczek po drodze, które uwodziły mnie bramami torii, a potem pojechałem do trzeciego już sklepu z elektroniką. Chciałem odszukać ładowarkę do baterii do mojej chińskiej latarki, a także gruszkę, aby wyczyścić aparat, ponieważ na jedną z soczewek dostały się paprochy. Ładowarki niestety nie mieli, więc pojechałem do marketu po obiad i wróciłem do mieszkania Shalaki, aby popracować.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Niigata, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Dzień tulipanów

70.9503:36
Na dzisiaj zaplanowałem wybrać się do Gosen, miasta, w którym można zobaczyć pola tulipanów rozległe po horyzont. Zebranie się trochę mi zeszło i w tym czasie wróciła Shalaka, u której się zatrzymałem i która również jest rowerzystką. Dołączyła do mnie.
Wcześnie rano słońce wyglądało zza chmur bardzo chętnie, ale potem się obraziło. Zrobiło się chłodno i nieprzyjemnie. Jedyny plus, że nie wiało, bo miałem już dość. Shalaka dobrze znała trasę, więc poprowadziła nas wzdłuż dróg położonych na wałach rzecznych. Jedne zamknięte dla ruchu drogowego, inne zapełnione autami, ale dojechaliśmy na miejsce i nawet słońce się pokazało.
Wyobrażałem sobie te pola tulipanów ciut większe, ale i tak widoki były piękne. Porobiliśmy mnóstwo zdjęć. Najbardziej podobał mi się widok tulipanów z górami w tle, ale słaby ze mnie fotograf, więc zdjęcia nie wyszły tak, jak chciałem. Potem pojechaliśmy do miasta coś zjeść – tym czymś były warzywa i krewetki w tempurze na ryżu. Nazwy nie znam, ale polecam.
Powrót do domu okazał się być trudny. Zruszył się wiatr. Na szczęście daleko mu było do tego z ostatnich dni, ale przemarzliśmy mocno. Mimo wszystko byłem zadowolony, bo po raz pierwszy nie byłem ani zły, ani sfrustrowany na japońskich drogach, ponieważ na trasie było minimum świateł i krawężników.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, ze znajomymi, Japonia / Niigata, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Wietrzna Niigata

47.0003:02
Wczoraj był dzień biurokracji w Niigacie, prania oraz szybkiego zwiedzania miasta z Shalaką, więc nawet nie włączałem nagrywania. Dzisiaj za to chciałem odwiedzić kilka parków.
Dzień zaczął się niepogodą, bo prognoza ostrzegała przed deszczem, tak samo chmury, które z rana zebrały się na niebie, sugerowały, że lada moment może lunąć. Założyłem więc kurtkę, zabrałem kilka dodatkowych rzeczy na wypadek niespodziewanego prysznica i pojechałem. Na początek jezioro Toriyanogata. Niestety wiatr, który od kilku dni wieje znad Morza Japońskiego, zdmuchnął większość płatków z drzew wiśni, więc wyglądało na to, że sezon sakury przeminął. Musiałem się cieszyć zdjęciami, które zrobiłem wcześniej.
Objechałem jezioro, błądząc kilkakrotnie, spacerując po kilku parkach, a potem ruszyłem nad morze. Z ciekawości chciałem pojechać tunelem biegnącym pod ujściem największej rzeki Japonii, Shinano. Niestety jest on niedostępny dla pieszych i rowerzystów, więc zawróciłem. Za kolejny cel obrałem chram Hakusan-jinja, ale przegapiłem go i ostatecznie – walcząc z wiatrem w twarz – dojechałem do zachodniego brzegu wyspy. Fale na morzu były bardzo wysokie, a wiatr wydawał się zwiększać, bo czasami aż ciężko było ustać, a co dopiero jechać. Jakoś ruszyłem wzdłuż wybrzeża, gdzie spotkałem burzę piaskową, a ta nie opuszczała mnie do końca dnia.
Wciąż kusił mnie wysoki budynek hotelu lub cokolwiek się tam mieści, gdzie na 30 piętrze (31F według japońskiego systemu) można obejrzeć panoramę miasta. Dostałem się więc tam, ale chmury, które do tamtej pory sięgały zaledwie horyzontu morza, przesłoniły całe niebo. Zdecydowałem się ewakuować, aby zdążyć do mieszkania Shalaki. Kilka kropel spadło z nieba, ale to było na tyle. Nie taki diabeł straszny.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Niigata, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Niigata

98.7304:45
Dzień zacząłem od tostów z dodatkami na śniadanie. Potem pan Toshiharu pokazał mi otoczenie domu. Śnieg wciąż leżał jak okiem sięgnąć, a zimą podobno były aż 3 metry. Potem jeszcze pojechaliśmy do położonego nieopodal onsenu (gorące źródła), bo w domu nie było wody. Dopiero wtedy zebrałem się i ruszyłem w drogę.
Początek okazał się nawet prosty. Puste ulice, spadek terenu. Pomijając dziurawe drogi oczywiście. A temperatura była na tyle przyjemna, że jechałem w koszulce z długim rękawem. Zjazd ciągnął się strasznie długo. Dojechałbym wczoraj do celu daleko po północy, gdyby nie uprzejmość pana Toshiharu. Mam lekcję na przyszłość, że dzienny dystans z trzecim kołem nie powinien przekraczać setki.
Dalsza droga wzdłuż doliny, a potem przez miasta aż po samo Morze Japońskie. Wiatru z rana nie było, a potem pojawił się z kierunku przeciwnego do wczoraj, więc miałem lekką pomoc. Do czasu, gdy się nie zmienił i nie zaczął przeszkadzać.
Po drodze mogłem podziwiać białe szczyty gór. Zatrzymałem się przy przypadkowym chramie, a potem jeszcze spróbowałem swoich sił z rzeką obsadzoną sakurą. Problem stanowiły wiatr i brak słońca, więc niełatwo było uchwycić dobre zdjęcia. Spotkana tam Japonka powiedziała mi, że zbliża się burza, więc zacząłem się obawiać deszczu i zwiększyłem tempo.
Jazda po japońskim mieście do przyjemnych nie należy, a ponieważ miasta są wszędzie poza górami, to miałem ten problem wzdłuż całego wybrzeża aż do Niigaty. Po zmierzchu zaczęło kropić i obawiałem się, że nie zdążę, ale wciskając się w boczne uliczki, udało mi się dotrzeć do mieszkania Shalaki podchodzącej z Indii, którą poznałem przez serwis Couchsurfing. Potem już nie było zbyt przyjemnie, gdy się rozpadało.
Kategoria na trzech kółkach, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Yamagata, Japonia / Niigata, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery