Wczoraj był dzień biurokracji w Niigacie, prania oraz szybkiego zwiedzania miasta z Shalaką, więc nawet nie włączałem nagrywania. Dzisiaj za to chciałem odwiedzić kilka parków.
Dzień zaczął się niepogodą, bo prognoza ostrzegała przed deszczem, tak samo chmury, które z rana zebrały się na niebie, sugerowały, że lada moment może lunąć. Założyłem więc kurtkę, zabrałem kilka dodatkowych rzeczy na wypadek niespodziewanego prysznica i pojechałem. Na początek jezioro Toriyanogata. Niestety wiatr, który od kilku dni wieje znad Morza Japońskiego, zdmuchnął większość płatków z drzew wiśni, więc wyglądało na to, że sezon sakury przeminął. Musiałem się cieszyć zdjęciami, które zrobiłem wcześniej.
Objechałem jezioro, błądząc kilkakrotnie, spacerując po kilku parkach, a potem ruszyłem nad morze. Z ciekawości chciałem pojechać tunelem biegnącym pod ujściem największej rzeki Japonii, Shinano. Niestety jest on niedostępny dla pieszych i rowerzystów, więc zawróciłem. Za kolejny cel obrałem chram Hakusan-jinja, ale przegapiłem go i ostatecznie – walcząc z wiatrem w twarz – dojechałem do zachodniego brzegu wyspy. Fale na morzu były bardzo wysokie, a wiatr wydawał się zwiększać, bo czasami aż ciężko było ustać, a co dopiero jechać. Jakoś ruszyłem wzdłuż wybrzeża, gdzie spotkałem burzę piaskową, a ta nie opuszczała mnie do końca dnia.
Wciąż kusił mnie wysoki budynek hotelu lub cokolwiek się tam mieści, gdzie na 30 piętrze (31F według japońskiego systemu) można obejrzeć panoramę miasta. Dostałem się więc tam, ale chmury, które do tamtej pory sięgały zaledwie horyzontu morza, przesłoniły całe niebo. Zdecydowałem się ewakuować, aby zdążyć do mieszkania Shalaki. Kilka kropel spadło z nieba, ale to było na tyle. Nie taki diabeł straszny.