Upał. Myślałem, że góry mnie przed nim uchronią, ale tak się nie stało. Na termometrze widziałem ponad 30 °C, ale temperatura odczuwalna, zwłaszcza na podjazdach bez cienia, przekraczała chyba 40 °C. Nie chciałem dzisiaj chodzić po górach. Ruszyłem w Izery.
Szybki zjazd, potem podjazd w Szklarskiej Porębie i dostałem się na leśną drogę do Jakuszyc, która omija podjazd po krajówce. Nawet skusiłem się na singletrack, bo wjazd wyglądał obiecująco. Głównie były szutry, ale pojawiło się kilka kamieni czy mostków.
Wjechałem na szlak przez Izery. Mnóstwo rowerzystów, zwłaszcza przy schroniskach. Dojechałem do Chatki Górzystów, gdzie kolejka do bufetu ciągnęła się daleko poza budynek, więc pojechałem dalej i poczułem kapcia w przednim kole. Doczłapałem się w cień i zakleiłem dwie dziury. Pewnie miałem za mało powietrza. Wtedy zauważyłem przecięcie splotu w oponie. Niepokoiło mnie wybrzuszenie, więc na wszelki wypadek nałożyłem łatkę od środka opony, a potem nie pozostało mi nic innego, jak ją obserwować.
Część szlaku rowerowego stała się nieco bardziej wymagająca. Nawet pieszo nie było lekko. Potem jechałem po łatwych szutrach i powróciłem do krajówki. Ruszyłem w dół, zatrzymując się na jakiś obiad, bo w górach były zbyt długie kolejki. Potem jeszcze skusił mnie Wodospad Szklarki. Na koniec zahaczyłem o Cieplice.