Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Łódź

107.0705:28
Wczoraj dostałem się do Łodzi. Brzydkie miasto. Murale zasłonięte szmatami reklamowymi, przejścia dla pieszych chyba wymagają użycia młotka w celu aktywacji, inne włączają zielone na 3 sekundy, psie odchody na chodnikach, śmieszki różnej jakości. Przespacerowałem się po Piotrkowskiej. Smród, hałas z dyskotek i ulicznych libacji, natrętni ludzie. Nie polecam tego miasta nocą. Dużo lepiej prezentuje się za dnia.
Ruszyłem rano w objazd po kilku miejscach, które wybrałem na chybił trafił. Duuużo budynków z cegły: w ruinie i odnowionych, w trakcie wyburzania i remontowanych. Do tego tory. Były chyba wszędzie. Zastanawiam się, czy nie dodać w tym wpisie kategorii po dawnej linii kolejowej, bo mogłem nieświadomie po którejś przejechać.
Znalazłem się ponownie na Piotrkowskiej, tym razem za dnia. Nadal drażnił smród papierosów, ale przynajmniej był spokój. Mnóstwo pięknej architektury. Idealne miasto dla kompozycji symetrycznych. Na koniec odwiedziłem Manufakturę, która – mimo niedzielnego zakazu – przyciągała rzesze ludzi.
Ruszyłem z wiatrem. Skończyły się koślawe śmieszki, zaczął armagedon na ulicy Rąbieńskiej. Według znaków czeka ją w tym roku remont. Ciekawe, jaki cel ma wydawanie pieniędzy na takie znaki. Na pewno nie poprawiają jakości dziur.
Nie chciałbym mieszkać w tym mieście. Miałem nieprzyjemność spotkać wielu frustratów. Zostałem spryskany płynem, zepchnięty na łuku, do tego widziałem masowe łamanie przepisów. Chyba frustrują ich błędy życiowe, że zamieszkali na Wygwizdowie i muszą spędzać połowę dnia za kierownicą.
Im dalej od Łodzi, tym mniej spotykałem tych wieśniaków. Zaliczyłem trochę terenu, trochę spokojnych dróg. Dotarłem do Uniejowa, robiąc dłuższy dystans, bo mój plan wiódł przez przeprawę promową, ale nie darzyłem zaufaniem tej opcji. Wjechałem na wał przeciwpowodziowy, po którym biegła droga gruntowa. Czasem lepsza, czasem gorsza. Ciągnęła się przez 25 km. Przeprawa promowa nie wyglądała na czynną, więc miałem dobre przeczucie ją ominąć. Wiatr zmienił się w boczny. W Kole dojechałem do dworca, gdzie wsiadłem do pociągu. Musiałem wybrać wolniejszy, bo Intercity miał zajęte miejsca dla rowerzystów. Pewnie znowu ktoś przepłacił, byle móc usiąść.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / łódzkie, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iechc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

18:02 niedziela, 10 marca 2024
Pewnie chcą kawałek tortu, jakim jest turystyka rowerowa, tylko brakuje im odpowiedniej wiedzy, aby taką infrastrukturę przygotować.
01:01 sobota, 9 marca 2024
Piękne podsumowanie Polski powiatowej... Nawet tej spod Poznania...
19:43 piątek, 8 marca 2024
Nie wiem, trzeba sprawdzić latem. Tylko tam mają tak beznadziejną infrastrukturę, że drogi dla rowerów zaczynają się w połowie chodnika i prowadzą donikąd :|
23:53 czwartek, 7 marca 2024
Istnieje takowy na tym zadupiu? :)
17:15 środa, 6 marca 2024
Czuć wiosnę :)
Jakieś próby budowy sieci widać. Dużo jednokierunkowych z kontraruchem rowerowym, pasy rowerowe (pomijam to, ile zalega na nich syfu). Ruch rowerowy w Kole to dopiero pomyłka :)
23:08 poniedziałek, 4 marca 2024
Fajna, bogata i zacna w foty relacja Ci wyszła :)
Ja do Łodzi mam sentyment, mam tam część rodziny, ale raczej dalszej, więc moje "bycia" były krótkie. Na pewno nie jest to miasto na rower, no i nie ma co ukrywać - wszystko kręci się wokół jednej ulicy. Jakakolwiek w lewo czy prawo to już inny świat. Choć rzeźniczą ulicę Legionów uwielbiam za jej brzydotę :)
Listopadowy marzec
Rzeczpospolita Ptasia

Kategorie

Archiwum

Moje rowery