Ulice były suche, więc dzisiaj wyciągnąłem kolarzówkę. Ruszyłem do Wirów, a potem do Komornik z myślą zawrócenia, aby potem Wartostradą dostać się na Maltę, ale przejechałem przez takie kłęby dymu, że zrezygnowałem z pomysłu. Zrobiłem kółko po okolicy bez lamp ulicznych i bez dymu, ale przez ujemną temperaturę chyba zamarzła mi bateria w latarce i musiałem awaryjnie wracać.
Chyba się jeszcze nie chwaliłem, że w końcu mam porządną latarkę. Po tym, jak
w Japonii ukradli mi poprzednią, nie było mi spieszno z zakupem nowej, ale jesienią, gdy trafiłem na osłów jeżdżących po zmroku, zdecydowałem o poprawie własnego bezpieczeństwa. Ponownie wybór padł na Convoy, ale tym razem w wersji S2+. Jest jaśniejsza, ma mniej niepotrzebnych trybów pracy i nowy model – w końcu – nie wyłącza się na nierównościach. Tylko dzisiejsza wycieczka ujawniła jego minus, że muszę wozić zapasową baterię, bo ostrzeżenie o niskim poziomie energii trwało strasznie krótko. Myślę jednak, że przymrozek miał swój wkład.