Był całkiem przyjemny dzień. Wybrałem się w kierunku Zielonki. Najpierw Wartostradą, potem przez Maltę i Swarzędz, aż do Mielna. W lasach zrobiło się chłodniej i zostało tak, aż do powrotu do Poznania. Dawno byłem w tamtych okolicach. W Kicinie budują kilka metrów drogi dla rowerów, a w Koziegłowach powstały koszmarne drogi dla kaskaderów. Kto pozwala wyrzucać publiczne pieniądze na takie beznadziejne inwestycje?
W Poznaniu zaczęło zmierzchać. Na drodze dla rowerów jechała matka z dzieckiem. Matka oślepiała swoim światłem, a dziecko nie miało żadnego oświetlenia i... jechało pod prąd wprost na mnie. Ledwo odskoczyłem. Kompletna bezmyślność rodzica.
Kolejną nieprzyjemną sytuację miałem na Wartostradzie. Jest tam szeroko, ale dla niektórych wciąż za wąsko. Widziałem dwa światła – jeden rowerzysta jadący prawidłowo, a drugi po drodze dla pieszych. Ten drugi miał wyjątkowo silne światło, że aż musiałem zasłonić widok ręką. Nie spodziewałem się, że pomiędzy tymi dwoma baranami będzie jeszcze pięciu bez żadnego oświetlenia. Całe szczęście nie zderzyłem się z żadnym. Nienawidzę poznaniaków i każda taka sytuacja utwierdza mnie w tej niechęci. Tutejsza patologia przesiadła się na rowery?
Komentarze (2)
Słyszałem jeszcze o określeniu "Batman" na takich rowerzystów, a na poważnie widać, że rower staje się bardzo popularny wśród takich ludzi bez wyobraźni. Na ścieżkach rowerowych sam czuję się dużo bardziej zagrożony kolizją przez głupotę podobnych ludzi, niż jeżdżąc ulicami.
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.