Był całkiem przyjemny dzień. Wybrałem się w kierunku Zielonki. Najpierw Wartostradą, potem przez Maltę i Swarzędz, aż do Mielna. W lasach zrobiło się chłodniej i zostało tak, aż do powrotu do Poznania. Dawno byłem w tamtych okolicach. W Kicinie budują kilka metrów drogi dla rowerów, a w Koziegłowach powstały koszmarne drogi dla kaskaderów. Kto pozwala wyrzucać publiczne pieniądze na takie beznadziejne inwestycje?
W Poznaniu zaczęło zmierzchać. Na drodze dla rowerów jechała matka z dzieckiem. Matka oślepiała swoim światłem, a dziecko nie miało żadnego oświetlenia i... jechało pod prąd wprost na mnie. Ledwo odskoczyłem. Kompletna bezmyślność rodzica.
Kolejną nieprzyjemną sytuację miałem na Wartostradzie. Jest tam szeroko, ale dla niektórych wciąż za wąsko. Widziałem dwa światła – jeden rowerzysta jadący prawidłowo, a drugi po drodze dla pieszych. Ten drugi miał wyjątkowo silne światło, że aż musiałem zasłonić widok ręką. Nie spodziewałem się, że pomiędzy tymi dwoma baranami będzie jeszcze pięciu bez żadnego oświetlenia. Całe szczęście nie zderzyłem się z żadnym. Nienawidzę poznaniaków i każda taka sytuacja utwierdza mnie w tej niechęci. Tutejsza patologia przesiadła się na rowery?