Znalezienie mieszkania nie było najprostsze. Trafiłem na oszustkę i spędziłem dodatkowy tydzień na poszukiwaniach, ale nie wyszło najgorzej. Nowe mieszkanie jest jeszcze bliżej mojego biura, więc będę spędzał dużo mniej czasu na dojazdach. W biurowcu nie ma pryszniców, a ja nie potrafię jeździć wolno w ruchu ulicznym, dlatego chciałem zamieszkać jak najbliżej. Tak właściwie, to sprawiłem sobie własną hulajnogę, dzięki czemu rozwiązuje się również problem z parkowaniem roweru, bo nie ma tam nawet najzwyczajniejszej barierki, aby przypiąć rower.
Wprowadziłem się wczoraj i kolejnym punktem, do którego mam blisko, jest Wielkopolski Park Narodowy. Ostatnim razem jeździłem tam chyba ponad 3 lata temu. Szybko dostałem się nad Wartę. Okolice nie zmieniły się. Lasek Majoński w Luboniu nadal wygląda jak poligon ze swoimi grząskimi, piaszczystymi drogami. W parku było niewielu turystów i jechało się bardzo przyjemnie. Już zapomniałem, jak dobrze się w terenie jeździ. Może będę częściej tutaj zaglądał.
Wyjechałem w Puszczykowie. Nie miałem więcej pomysłów, więc skierowałem się z powrotem do Poznania. Wjechałem na stare drogi dla rowerów. Kawałek tej najniebezpieczniejszej poprawili, ale nadal jest tam źle. Zdecydowanie nie na kolarzówkę. Ale kto jeździ kolarzówką po drogach dla rowerów?