Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Konnichiwa

37.7702:11
Dzień dobry, wróciłem do Japonii. Pakowanie zajęło mi cały wieczór, więc nie spałem długo. Pobudka w środku nocy i na lotnisko. Kolejki strasznie długie, więc powoli zacząłem martwić się, zwłaszcza gdy waga bagażu pokazała 43 kg, podczas gdy miałem wykupione tylko 40 kg. Całe szczęście to nie komputer tym zarządza, a człowiek – trafił mi się taki o dobrym sercu. Pani wpisała 30 kg na pudło z rowerem i 10 kg na owinięte folią sakwy. Dodała też, że aby wjechać do Japonii na wizie turystycznej muszę mieć bilet powrotny. No pięknie, bo jeszcze nie zaplanowałem wyjazdu. Całe szczęście, że mnie uprzedziła. Przeszedłem wszystkie procedury i szybko do komputera, żeby kupić bilet. Potem jeszcze wydałem ostatnie dolary na pamiątki i ruszyłem do Japonii. Mój plan na tę wizytę to zobaczyć kwitnienie wiśni w wyjątkowym miejscu.
Był piękny poranek, gdy wylądowałem. Wszystkie procedury poszły niesamowicie szybko. Byłem wręcz zdumiony. Jako że wylądowałem na lotnisku położonym na wyspie, trzeba było przedostać się na ląd, a niestety były tylko dwie drogi – pociąg i autostrada. Wpakowałem się w pociąg i podjechałem dwie stacje. Złożenie roweru poszło w miarę szybko. Kłopot ze śmieciami rozwiązałem w taki sposób, że znalazłem serwis rowerowy i dogadałem się z facetem po japońsku i angielsku, że chcę zutylizować karton. Wziął za to 500 jenów, czyli tyle samo, za ile kupiłem pudło. Za przyjemności niestety się płaci.
Ruszyłem na północ. Pierwsze metry w ruchu nieco sprawiły kłopotu, bo odzwyczaiłem się od jazdy po lewej. Pamiątki strasznie obciążyły sakwy, bo nie mogłem złapać balansu i przyczepka często kołatała się na boki. Nie jechało się za przyjemnie. Przynajmniej temperatura była przyzwoita, bo zaledwie 16 °C, co w porównaniu do upałów na Tajwanie było zbawieniem.
Nie trafiłem zbyt wielu atrakcji po drodze, więc dostałem się do Ōsaki i zostawiłem rzeczy w hostelu, aby już pieszo ruszyć na miasto z aparatem i głodnym brzuchem. Temperatura spadła do 12 °C, ale bluza wystarczyła. Obszedłem wszystkie uliczki Dōtonbori, czyli jednego z najbardziej turystycznych obszarów w Ōsace. Nie po raz pierwszy, bo trochę poszedłem po własnych śladach z innej wizyty. Spróbowałem kilku ulicznych przysmaków i zmęczony wróciłem do hostelu.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa nawym
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Pożegnalny Tajwan
Ume no ki

Kategorie

Archiwum

Moje rowery