Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / Fuji

Dystans całkowity:39968.92 km (w terenie 3419.22 km; 8.55%)
Czas w ruchu:2091:14
Średnia prędkość:16.93 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:238710 m
Liczba aktywności:625
Średnio na aktywność:63.95 km i 3h 37m
Więcej statystyk

Park Narodowy Killarney

  95.64  06:00
Było pochmurno, mgliście, coś wisiało w powietrzu. Miałem szczęście, że wiało głównie w plecy. Kontynuowałem podróż szlakiem EuroVelo 1. Wiódł przez malowniczy obszar pełen kamienistych wzgórz i finezyjnych skał tonących w wodach oceanu. Pokonałem wiele pagórków, potem dwa większe podjazdy i zrobiło się zwyczajnie. Drogi mniej się pięły, było dużo zabudowy – typowa wiejska Irlandia.
Zaczęło mżyć. Czasem mocniej, czasem wcale, że nie wiadomo, czy tę kurtkę ściągać, czy zakładać. W końcu mżawka zaczęła być tak mocna, że przemokły mi spodnie. Wtedy zdecydowałem się założyć ubranie przeciwdeszczowe. Mżawka zaczęła na przemian z deszczem zmieniać się miejscami. No, zrobiło się nieprzyjemnie.
Za miastem Kenmare zaczynał się podjazd. Najwyższy, jak do tej pory. Wiódł po drodze krajowej. Brak pobocza nie pomagał, ale ruch nie był jakiś szalony. Na szczycie zjechałem ze szlaku EV1, aby dostać się do miasta Killarney. Widoków niemal brak, a jak były, to brakowało pobocza, żeby się bezpiecznie zatrzymać. Akurat było to w Parku Narodowym Killarney, więc podwójna szkoda, a wyglądał pięknie. Przypominał mi japoński Park Narodowy Daisetsuzan czy norweskie wzgórza.
Przejechałem jeszcze przez jakieś ogrody pałacowe. Biegła tamtędy jednokierunkowa droga dla rowerów, ale zrezygnowałem z niej z powodu deszczu. Dojechałem na kemping, rozbiłem się na mokrej trawie i… deszcz ustał. Potem pojawiła się tylko przelotna mżawka. Do tego gryzły muszki, które znam ze Szkocji. Pewnie to przez bliskość jeziora. Przynajmniej nie były tak liczne.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Mokra Irlandia

  96.66  05:49
Na przemian lało i padało. Ruszyłem w deszczu i zaskakująco w najbliższej wiosce ustało. Biłem się z myślą, by ściąć dystans i nie jechać na półwysep. Ostatecznie wiatr mnie przekonał i zrezygnowałem z 20-kilometrowego odcinka. Potem pojawiła się jeszcze mgła, więc na pewno niczego nie straciłem.
Szlak pobiegł po drodze krajowej. Pobocze pojawiało się i znikało. Nawierzchnia potrafiła zmienić jakość co kilkaset metrów. Ruch dość duży, brak widoków. Mgła gęstniała wraz z wysokością i łagodniała na dole.
Skończyła się główna droga, ale zaczął deszcz. Na szczęście towarzyszył mi tylko kilka kilometrów. Dalej było standardowo: dużo podjazdów, niewygodnych dróg i zamglonych widoków.
Dotarłem do kempingu, na którym początkowo planowałem zatrzymać się. Było wcześnie, a akurat nie padało. Kolejny kemping był oddalony o dystans, który zaoszczędziłem. Idealnie, więc ruszyłem. Kolejne podjazdy bez widoków. No, końcówka przyniosła odrobinę, ale przez mgłę to nie było to, co przez kilka ostatnich dni.
Znalazłem się na kempingu. Wiało bezlitośnie. Wysuszyłem dzięki temu namiot, chociaż utrzymanie go nie było łatwe. Przyjechali właściciele. Mieli silny akcent, ale udało mi się uzyskać wystarczająco informacji i przeniosłem się w ciut spokojniejsze miejsce, choć kosztem braku równego terenu. Pojawiła się lekka mżawka.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Mizen Head

  92.95  05:45
Po wczorajszym deszczu został tylko mokry namiot. Dzień zapowiadał się słoneczny, choć wiatr dzisiaj dokuczał na tyle, że założyłem wiatrówkę.
Kontynuowałem jazdę po szlaku EuroVelo 1. Dziś wiódł po mało uczęszczanych drogach, ale podjazdy mnie nie oszczędzały. Widoków nie było zbyt wiele, bo irlandzkie drogi są obsadzone wałami kamienno-ziemnym, które dodatkowo porasta bujna roślinność. Trudno tutaj o pobocza. Do tego zieleń potrafi zabierać dużo drogi, więc wiele aut jeździ porysowanych. Najgorsze są krzewy różane.
W jednym miasteczku zrobili plan filmowy. Statyści już obstawili swoje pozycje, ale personel z krótkofalówkami jeszcze nie blokował ruchu, więc udało mi się przedostać.
Zrobiło się ładnie. Z wody wyrastały olbrzymie klify. Zdecydowałem się odwiedzić kraniec Przylądka Mizen, czyli Mizen Head, opisany jako punkt Irlandii wysunięty najdalej na południowy-zachód (niektórzy opisują go też jako punkt wysunięty najdalej na południe). Udało mi się dostać tam zanim zaczęli zamykać ścieżki. Przespacerowałem się tu i tam. Wyglądało to nieziemsko i majestatycznie.
Wszystko, co dobre szybko się kończy. Ruszyłem dalej. Droga wiodła na najwyższy szczyt dzisiaj. Było tak pusto, póki nie pojawili się Niemcy. Beznadziejni kierowcy. Poza nimi widuję jeszcze brytyjskie tablice rejestracyjne, ale ogólnie mało tu turystów na obcych blachach.
Zaledwie parę kilometrów od celu zaczęło kropić. Udało mi się nie zmoknąć. Rozbiłem się na kempingu i rozpadało się na poważnie.
Przy okazji poszukiwań informacji o dawnych liniach kolejowych natrafiłem na mapę irlandzkiej i brytyjskiej sieci kolejowej. Gęstość torowisk w niektórych miejscach robi wrażenie. W Polsce również istnieje taka mapa.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Który kemping?

  87.46  05:24
Rano było trochę słońca, ale zachmurzyło się, gdy ruszałem. Mżawka powróciła i męczyła z różną intensywnością.
Odwiedziłem pocztę i kontynuowałem jazdę po szlaku EuroVelo 1. Dzisiaj też trafiłem na przekręcone znaki, więc bez mapy byłoby trudno. Widziałem plaże, wydmy, klify. W końcu znalazłem owce, bo już myślałem, że wypasają tu tylko krowy. Zacząłem trafiać na coraz więcej dróg o szerokości jednego auta.
Obozowanie na dziko jest prawnie zakazane. Niektórzy to po cichu obchodzą, ale tu są wszędzie tabliczki informujące o prywatnym terenie, a jak już trafi się na kawałek publicznego lądu, to stoją tabliczki zabraniające rozbijania namiotów. Moim dzisiejszym problemem była dostępność kempingów na szlaku. Były dwa obok siebie oddalone ode mnie o 130 km jazdy. Zacząłem ciąć dystans i omijać niektóre partie szlaku. Po drodze jednak wymyśliłem, że całkiem zboczę ze szlaku i następnego dnia zobaczę brakującą część. Na jednym ze skrzyżowań tak niefortunnie pojechałem, że wybrałem lokalny szlak nr 1 zamiast EV1. W ten sposób dotarłem do miasteczka, w którym był kolejny kemping. Zdecydowałem, że zatrzymam się na nim.
Jako że było wciąż wcześnie, to ruszyłem na przegapiony odcinek szlaku. Mżawka przybrała na sile i myślałem, że się rozpada, ale szybko przestało. Sam półwysep nie przyniósł niczego zaskakującego. Wróciłem na kemping, a wieczorem rozpadało się.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Zielona Irlandia

  88.92  05:38
Po trzech godzinach snu i tyleż samo lotu znalazłem się w Corku. Pomysł na Irlandię zrodził się po wizycie w Szkocji, bo języki gaelicki szkocki i irlandzki mają wspólnego przodka. Ten pierwszy mi się spodobał, więc pomyślałem, aby to powtórzyć.
Jeszcze wczoraj musiałem wymienić licznik, bo przycisk przestał reagować po upadku. Całe szczęście nowy czekał na zamontowanie. Po wylądowaniu i złożeniu roweru ruszyłem do miasta, by znaleźć kartusz do kuchenki, a potem powrót przez lotnisko, by ruszyć na południe. Od razu nie spodobały mi się drogi. Fatalna nawierzchnia. Może nawet gorsza od dróg w Szkocji. Oznakowanie też mają dziwne. W wielu miejscach jest niejasne, wybrakowane. Najdziwniejszy z tego jest brak przejść dla pieszych. Chociaż ich prawo nie wydaje się takie surowe i ludzie przechodzą tam, gdzie chcą.
Kolejną rzeczą, która mnie zaniepokoiła to lekkomyślność kierowców. Wciąż mijałem znaki przypominające o odstępie podczas wyprzedzania, ale nie było tego widać, przynajmniej w mieście, bo później zrobiło się ciut lepiej. Jednak wolałem szkockie drogi o szerokości jednego auta z wyznaczonym miejscem do mijania.
Pogoda początkowo dopisała. Temperatura była znacznie wyższa niż się spodziewałem. Było trochę słońca i chmur. Od czasu do czasu padała mżawka, która w pewnym momencie zmieniła się w mgłę, ale nie utrzymała się długo – w przeciwieństwie do opadu, który z różną intensywnością pozostał do wieczora. Zaczęło też wiać. Mocno mnie to spowolniło.
Zaskoczyły mnie podjazdy. Było ich bardzo dużo. Przynajmniej nie były tak zabójcze, jak te w Szkocji.
Jechałem dużo po jakichś głównych drogach z braku alternatyw. Nawet gdy dojechałem do szlaku EuroVelo 1, to się nie skończyło. Dróg dla rowerów było jak na lekarstwo. Częściej występowały pasy rowerowe. Nie wiem, jakie plusy ma ten szlak, bo jeden przestawiony znak poprowadził mnie źle. Lepiej mieć nawigację z wgraną trasą.
Na wybrzeżu dopadła mnie ta mgła, a potem męczyły podjazdy. Ostatnie kilometry strasznie wolno wpadały. W końcu dotarłem na kemping, gdzie mogłem się wyspać. Nie wiedzieć kiedy spaliłem się od słońca.
Kategoria góry i dużo podjazdów, pod namiotem, rowery / Fuji, z sakwami, za granicą, kraje / Irlandia, po dawnej linii kolejowej, wyprawy / Irlandia 2025

Wieczorny Kiekrz

  43.11  01:54
Kolejny dzień smażenia się. Wyszedłem wieczorem na ostatnie testy przed spakowaniem roweru w karton. Dołączyła do mnie Sylwia, która wróciła ze swojej wyprawy. Pojechaliśmy na Kiekrz i z powrotem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji, ze znajomymi

Przez poznański gorąc

  33.31  01:46
Założyłem nowy blat i od razu lepiej się jeździ. Było gorąco, więc chowałem się w cieniu. Odwiedziłem zachodni klin zieleni, gdzie ludzi było tak dużo, że jechałem dziadkowym tempem. Potem Cytadela, Rataje i na koniec Szachty.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Ślizg przed deszczem?

  24.40  01:12
Zmieniłem kasetę na nową i niestety to nie na niej ślizgał się łańcuch, a na blacie. Najgorsze, że cena kompletu jest niewiele niższa od nowej korby. Przeklęty kapitalizm. Zamówiłem nową małą tarczę, duża jeszcze powinna przez jakiś czas działać.
Wypadało się, a do kolejnej chmury miałem jakieś półtorej godziny według moich wyliczeń. Pojechałem sfotografować kwiaty. Niestety już nad Wartą zorientowałem się, że jest za dużo chmur. Na radarze wyglądało to jeszcze gorzej, więc odwołałem plany i ruszyłem w stronę domu. Nie udało mi się i w połowie drogi zaczęło padać. Schroniłem się pod wiatą przystankową, ale nie na długo, bo przeklęci palacze nie potrafią żyć bez trucia innych. Na szczęście ulewa zamieniła się w regularny opad, więc dało się jechać, ale buty przemoczyłem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Zakorkowana kaseta

  36.74  01:56
Wypadało się, więc wyszedłem na krótki rower. Tydzień temu zmieniłem łańcuch, ale kaseta go nie przyjęła. Wymieniłem więc kasetę na starą, bo jeszcze nie była w najgorszym stanie. Pojechałem na testy i niestety łańcuch na niej też się ślizga. Będę musiał to inaczej rozplanować, ale nowa kaseta już czeka, żeby ją założyć. O tyle dobrze, że nie muszę się z tym fatygować do serwisu.
Pojechałem przez Grunwald, a tam tabuny ludzi pchających się do stadionu. Do tego wszędzie korki i auto zaparkowane na aucie. Trudno było ominąć tę tragedię. Pokręciłem się chwilę po Wartostradzie i wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Maj 2025 (Fuji)

  91.69 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Polska, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery