Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

kraje / Polska

Dystans całkowity:111257.17 km (w terenie 10117.11 km; 9.09%)
Czas w ruchu:4487:01
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:537145 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:219415 kcal
Liczba aktywności:1508
Średnio na aktywność:73.78 km i 3h 22m
Więcej statystyk

Pod Poznaniem, część 40

  45.67  02:02
Znów wyszedłem tylko na chwilę. Pojechałem przez centrum i tak jakoś dotarłem do Janikowa. Do Wierzenicy biegła tylko droga terenowa, więc wjechałem na dawną krajówkę i przez Gruszczyn wróciłem do Poznania. Jeszcze trochę i pojawi się smog, bo smród dymu i spalin już czuć. Za to w kolejnych miejscach pojawiają się ozłocone jesienią drzewa.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Do trzech razy sztuka

  108.87  05:18
Chciałem pokazać Ani moją ulubioną trasę rowerową przez Puszczę Notecką. Podczas pierwszej próby spotkał nas deszcz. Za drugim razem przeszkodą był wygięty hak (pominę, że z powodu wywrotki, ale Ania się uparła, że rany nie są przeszkodą). Tym razem zaplanowałem, że ruszymy do Obornik pociągiem, aby ominąć pechowy odcinek. Chłodnym porankiem stawiliśmy się na dworcu, po 20-minutowej jeździe mogliśmy rozpoczynać. InterCity zrobiło weekendową promocję – rower za złotówkę. Zaskakująco był nawet wagon z przedziałem rowerowym, którego nam brakowało podczas ostatniej podróży. Na 16 miejsc były zajęte zaledwie 2 – przez nas.
Nie było zbyt ciepło. Całe szczęście odcinek na zachód był w dużej mierze osłonięty lasami. W Bąblinie na chwilę pokazało się słońce. Tam też objechaliśmy pałac. W Stobnicy rzuciliśmy okiem na stan mostu, który czeka na lepsze czasy. W Obrzycku przespacerowaliśmy się po włościach zamku Raczyńskich. Potem jeszcze odbiliśmy na Antoniny, gdzie znajduje się deskal. Zjedliśmy w Obornikach, a potem trzeba było szybko zasuwać do Poznania, żeby zdążyć przed zmierzchem. Z tych wszystkich objazdów wyszło 20 km więcej niż zaplanowaliśmy.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, setki i więcej, ze znajomymi, rowery / GT

Pod Poznaniem, część 39

  34.77  01:33
Wyskoczyłem na chwilę po pracy na południe, potem przez Luboń poleciałem do centrum Poznania. Przejechałem się jeszcze Grunwaldzką, która może kiedyś zostanie połączona z Junikowem i wróciłem do domu.
Garmin nadal się zawiesza. Zwykle w tych samych miejscach i tylko w Poznaniu. Dzisiaj zawiesił się na innej niż zwykle ulicy. Dlaczego akurat w Poznaniu?
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Pod Poznaniem, część 38

  37.12  01:34
Jakaś deszczowa pogoda się zapowiada, więc trzeba było gdzieś pojechać. Coś ostatnio nie jestem na siłach na kręcenie, ale trzeba korzystać, bo zmierzch zapada coraz szybciej. Pokręciłem się trochę pod Poznaniem i wróciłem przed zmrokiem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Trasą Gran Fondo

  65.49  03:08
Nadszedł dzień wyścigu, w którym startowała Ania. Odprowadziłem ją na start, a sam pokręciłem się po okolicy, aby złapać przejazd na kilku zdjęciach. Pechowo wybrałem takie drogi, że jechałem po trasie wyścigu. Ostatni zawodnicy pojechali, ale mimo to drogi nadal były zamknięte. Nikt się jednak nie czepiał rowerzystów, a jedynie auta były zawracane. Zrobiłem krótkie kółko, aby złapać początek peletonu podczas powrotu. Potem jeszcze złapałem Anię na mecie. Była zadowolona z wyścigu.
Pogoda była dzisiaj całkiem różna. Rano snuła się mgła, potem padał deszcz, a po starcie wyszło słońce, przez co zrobiło się nieprzyjemnie wilgotno i gorąco.

Kategoria ze znajomymi, Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / GT

Parowóz w Wirach

  18.02  00:44
Planowałem to od kilku miesięcy. W końcu zebrałem się i ruszyłem, mimo że w prognozie pogody była burza. Nie tylko nie padało, ale też świeciło słońce. Parowóz spóźnił się, ale gdy wjechał, zadymił całą okolicę. Na szczęście jechał przodem, więc lokomotywa pokazała się w całej swojej okazałości. Szkoda tylko, że stanąłem w kiepskim miejscu. Może następnym razem wyjdą lepsze ujęcia. Tymczasem słońce przepadło za chmurami, więc ruszyłem do domu w obawie przed zapowiadanym deszczem.
Kategoria Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / Fuji

Po Poznaniu, część 47

  33.09  01:39
Popełniłem błąd, bo chciałem pojeździć dzisiaj na wschód od Poznania, a za bardzo kombinowałem i zabłądziłem w mieście, przez co zniechęciłem się do dalszej jazdy. Do tego wkurzały mnie nieustanne czerwone światła na niemal każdym skrzyżowaniu, więc mozolnie wróciłem do domu.
Kategoria Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / GT

Torba, park i ostre cięcie

  4.88  00:17
Nie miałem za dużo czasu na jazdę, ale chciałem wyskoczyć, żeby się pochwalić nową torbą na kierownicę – tym razem na kolarzówkę, więc wybrałem kolorystykę właśnie pod nią. Niestety jeszcze zanim ruszyłem, rower wykręcił mi się i rozciąłem sobie łydkę o ostrą zębatkę. Krew nie sączyła się mocno, ale zdecydowałem się tylko pojechać do Szacht. Szybka fotka i miałem wracać, gdy zauważyłem, że skończyli prace w parku. Został otwarty nowy asfalt o figlarnych zakrętach, nie do końca równy i kończący się niemal w polu, bo na drodze gruntowej. Przynajmniej inna perspektywa na wieżę widokową dodała świeżości. Objechałem nową ścieżkę i wróciłem do domu, żeby opatrzyć ranę.
Kategoria Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / GT

Ostatnia marszruta

  63.26  04:18
Ostatni dzień wyprawy z Anią po kaszubskiej ziemi. Pierwszy raz zjedliśmy śniadanie przyrządzone przez kogoś, bo czekał na nas bufet. Dzień rozpoczął się równie gorąco, co wczoraj.
Wróciliśmy się kawałek do centrum wsi, w której nocowaliśmy, żeby jeszcze raz rzucić okiem na chatę owczarza, a potem ruszyliśmy na południe. Odbiliśmy trochę w teren, żeby zobaczyć stary młyn. Nadal spotykaliśmy obszary zniszczone podczas nawałnicy z 2017 roku. W Leśnie zobaczyliśmy kolejne kamienne kręgi i cmentarzysko kurhanowe. Na drodze do Brus ominęliśmy piaszczystą drogę, odkrywając asfaltową ścieżkę wzdłuż głównej drogi. Nie można zapomnieć o dużej liczbie dekoracji dożynkowych.
Brusy nie przykuły naszej uwagi, ale w pobliskiej wsi znajdowała się chata kaszubska. Za nią z kolei znaleźliśmy galerię Józefa Chełmowskiego, gdzie trafiliśmy na moment oprowadzania po skansenie. Przewodniczką była córka artysty. W oczy rzucało się przede wszystkim to, że zbiory były niezwykle płodne.
Dalej jechaliśmy marszrutą, która była głównie szutrowa, na kilku odcinkach asfaltowa, ale trafiło się też trochę kostki. Szlak biegł przez parę wsi, kilka lasów i niestety wiele z nich było bez drzew przez wspomnianą nawałnicę. Ostre słońce nie dodawało atrakcyjności krajobrazom.
W Chojnicach zjedliśmy, chwilę pozwiedzaliśmy to, czego nie zobaczyliśmy ostatnim razem i pojechaliśmy na pociąg powrotny. Miasto próbuje być rowerowe, bo gdzie nie spojrzeć, tam jakiś znak nakazujący jazdę chodnikiem, ale taki chaos z tego powstał, że ciężko się poruszać. No i niebezpiecznie, bo z każdej kamienicy może ktoś wybiec wprost pod koła roweru.
Szukanie pamiątek zostawiłem na ostatnią chwilę, przez co nie znalazłem niczego wartościowego. Z tej wyprawy pozostaną mi tylko wspomnienia oraz zdjęcia. Pierwsza w pełni niesamotna wyprawa i pierwsza tak krótka, bo przejechaliśmy niespełna 400 km, co oczywiście przełożyło się na liczbę atrakcji. Sam z pewnością nie dokonałbym tego.
Kategoria kraje / Polska, Polska / pomorskie, terenowe, z sakwami, ze znajomymi, wyprawy / Kaszuby 2021, rowery / Fuji

Bytów

  61.38  04:36
Kolejny dzień kaszubskiej wyprawy. W końcu poranek nie przerażał temperaturą w śpiworze i poza nim, bo spaliśmy w wygodnych łóżkach. Dzień i tak rozpoczął się gorąco. Na szczęście w planach było dużo dróg leśnych.
Drogi terenowe towarzyszyły nam od początku. Trafiliśmy na świeżo oznaczone szlaki piesze, które ściągnęły nas ku bunkrom. Właściwie ku miejscu, gdzie kiedyś jeden z nich znajdował się. Szlak nie był nam za bardzo po drodze, więc szybko wróciliśmy do naszego planu. W Lipuszu zobaczyliśmy stary młyn, potem wpadliśmy na dużo piachu, lasy bez drzew, które prawdopodobnie również ucierpiały podczas nawałnicy z 2017 roku.
Im bliżej Bytowa, tym teren zaczynał być bardziej pagórkowaty. Wjechaliśmy na rowerowy Grzybowy Szlak, ale był chyba tak stary, że jedynym jego śladem była mapa w telefonie, a i to zawodziło, bo kilka dróg w tym rejonie zostało źle wyrysowanych. Wpadliśmy w pułapkę, wybierając złą drogę, która zaprowadziła nas donikąd. Szukając drogi, która gdzieś znikła, zaczęliśmy przedzierać się po krzakach. Nic to nie dało, więc wróciliśmy do punktu wyjścia i pojechaliśmy bez objazdów (pierwotny plan powstał z uwagi na obecność szlaku).
Jestem przewrażliwiony na punkcie owadów, więc po każdej styczności z wysokimi roślinami otrzepuję nogi. Zupełnym przypadkiem wypatrzyłem na nodze paproch, który okazał się być… kleszczem. Nie miałem większego wyboru, jak dostać się do Bytowa. Coraz wyższe pagórki nie pomagały, ale znaleźliśmy aptekę i usunąłem zarazę. Mam nadzieję, że niczym mnie nie zaraził.
Po całym dniu jazdy w terenie zatrzymaliśmy się na obiedzie. Potem objechaliśmy zamek, dawny most kolejowy i ruszyliśmy do punktu noclegowego. Mieliśmy daleką drogę, a zbliżał się wieczór. Całe szczęście w planach był sam asfalt. Okolice Bytowa nadal obfitowały w pagórki, ale im dalej, tym było lżej. Atrakcji po drodze nie mieliśmy już niemal żadnych. Na miejsce dojechaliśmy po zmierzchu i znowu zdecydowaliśmy się na nocleg pod dachem zamiast w namiocie, aby wypocząć przed ostatnim dniem wyprawy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / pomorskie, terenowe, z sakwami, ze znajomymi, po dawnej linii kolejowej, wyprawy / Kaszuby 2021, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery