Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:1514.61 km (w terenie 205.02 km; 13.54%)
Czas w ruchu:77:39
Średnia prędkość:19.51 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:13548 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:79.72 km i 4h 05m
Więcej statystyk

Oświęcim

152.8307:15
Wyjazd raczej spontaniczny, bo po wczorajszej pochmurnej pogodzie nie sądziłem, że będzie tak słonecznie. Postanowiłem, że pojadę do Oświęcimia, który chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu.
Obrałem jak najprostszą drogę. Najpierw wałami nadwiślanymi, a później drogą, którą kiedyś dojechałem do Alwerni. Słońce grzało, ale wiatr był chłodny, więc jechało się przyjemnie. No, może gdybym jeszcze tak miał z wiatrem, to byłoby idealnie.
W Podskalu prawie przegapiłem swój skręt, ponieważ chciałem się przedostać przez Wisłę twardym gruntem. Dojechałem do drogi krajowej nr 44. Bardzo niebezpieczna albo po prostu trafiłem dzisiaj na samych piratów. W każdym razie od Zatora planowałem przejechać do Oświęcimia bocznymi, bezpiecznymi drogami. Pomocną dłoń otrzymałem od mieszkańców pierwszego miasta, którzy wskazali mi drogę na Łowiczki, skąd już prosto trafiłem do mojego celu.
Tym razem wymieniam wszystkie szprychy w kole. Pękła kolejna, a dowiedziałem się o tym zbyt późno, żeby zawracać. Możliwe, że zdarzyło się to jeszcze wczoraj i stąd tak ciężko mi się jechało. Chyba kupiłem trefne koło, bo to śmieszne, że tak często przez ostatni miesiąc muszę naprawiać rower.
Oświęcimski Rynek jest rozkopany. Ostatnio trafiam głównie na takie. Plus na przyszłość, minus na teraźniejszość. Pojechałem dalej, znajdując mapę. Postanowiłem zobaczyć zamek oraz – rzecz jasna – muzeum. Przed zamkiem niespodziewanie zakaz ruchu rowerami. Jakoś znalazłem kładkę pieszo-rowerową, którą dostałem się do samego obozu. Zaskakujące jest to jak parkingowi nagabują przejezdnych, aby tylko wjechali na ich parking, a nie któryś z następnych. Każdy chce tam zarobić.
Zatrzymałem się na chwilę, poczytałem, dowiedziałem się, że w muzeum jest zakaz jazdy rowerem (plus kilkanaście innych zakazów) i ruszyłem w dalszą drogę, ponieważ zbliżał się wieczór. Myślę, że jeszcze tu wrócę, już bez roweru, bo zafascynował mnie ten ład, porządek i ogólny spokój tego miejsca.
Podczas powrotu zrobiłem sobie maraton dróg dla rowerów. Te są zadziwiająco głupie i irracjonalne. Przykładowo jest ścieżka pieszo-rowerowa przy Moście Jagiellońskim, ale już na samym moście jest... sam nie wiem co. Myślę, że chodnik, bo znaku brak, a zjazd przez barierkę na jezdnię jest niemożliwy. A ponieważ ciut się rozpędziłem i pojechałem w niewłaściwą drogę, to podczas korekty swojej trasy odkryłem, że jechałem wcześniej (obok Rynku) po zakazie ruchu rowerów. No dobrze, ale w takim razie którędy mają rowerzyści jechać? Oświęcim pod względem infrastruktury rowerowej powinien podkulić ogon i czekać aż mu rzucą resztki w postaci planów prawidłowej budowy sieci dróg, bo to miasto zniechęca rowerzystów starających się jeździć zgodnie z przepisami.
Skierowałem się na Libiąż, żeby później pojechać drogami, których nie ma na papierowej mapie do Mietkowa. Dowiedziałem się czemu ich nie ma – droga na mapie OpenStreetMap jest oznaczona jako powiatowa, ale jest to zwykła polna dróżka z kałużami. Nie jechało się po niej wygodnie. Chociaż gdyby nie ostatnie opady deszczu, to pewnie narzekałbym na pył, także... nie dogodzisz.
Przejechałem się kawałkiem drogi R-4, czyli szlakiem Greenways, którym chciałbym kiedyś dojechać aż do Wiednia. W przyszłości ma to być najdłuższa aleja drzew w Europie, ale póki co odcinki, którymi jechałem, na pewno nie zostaną obsadzone drzewami – między ogrodzeniami domów przy drodze nie zmieści się nawet chodnik.
Za Mietkowem chciałem pojechać drogą leśną, a dalej jakoś wiejskimi drogami. Niestety najpierw ubabrałem się w błocie, a później zawróciły mnie zarośla. Bez maczety nie przedostałbym się, dlatego nie pozostało mi nic innego, jak dojechać do drogi wojewódzkiej i nią dostać się do Krakowa.
Już z dala widziałem wieżę zamkową na wzniesieniu. Wydawało mi się, że to Tenczynek, ale ten przecież stoi kilka kilometrów dalej. Przypomniałem sobie o zamku Lipowiec, o którym czytałem na mapie zabytków Małopolski w Oświęcimiu. Już niestety nie miałem sił na podjazd, bo zamek wznosi się wysoko nad miejscowością.
W Alwerni zmieniłem plan, bo zbyt duży ruch był na mojej drodze i postanowiłem dojechać do drogi, którą niedawno wracałem z Frywałdu. Żeby to zrobić potrzebowałem przedostać się do Głuchówek. Mapy dokładnej niestety nie miałem, więc wjechałem na przypadkową drogę asfaltową. Wyglądała na pewną i kierowała mnie we właściwym kierunku, więc przestałem się upewniać czy dobrze jadę, tylko parłem do przodu. Masa podjazdów i zjazdów. Te mniejsze pokonywałem siłą pędu, a te większe męczącym pedałowaniem. Nie podobało mi się, że Kraków miałem po lewej stronie, a nie po prawej. Wyjechałem niestety nie tam, gdzie chciałem, jednak widoki były warte tej pomyłki. Szybko naprawiłem swoją omyłkę i po długim podjeździe (skądkolwiek się on wziął) miałem już bardziej płaskie drogi.
Tym razem krawężnik przed Parkiem Decjusza w Krakowie nie był tak złowrogi. Nie jest on aż tak niebezpieczny, jak myślałem. Ładnie wykonany, tylko różnica poziomów jest znaczna, dlatego 3 tygodnie temu odczułem to uderzenie jakby to była ostatnia moja jazda na tym rowerze.
Kategoria Polska / małopolskie, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek

Twierdza Kraków, część 4

35.8902:16
Pogoda nie sprzyja, ale mimo to wyruszyłem, aby kontynuować moje zwiedzanie jednej z największych twierdz w Europie. Dzisiaj ostatni odcinek trasy, którą obrałem w pierwszej części. Było chłodno i od czasu do czasu lekko kropiło. Żadna przeszkoda przed eksploracją.
W punkcie informacji turystycznej dostałem przewodnik po Twierdzy Kraków. Jest w nim pokrótce opisana historia twierdzy, zarys historyczny wybranych fortów oraz schematyczna mapka z zaznaczonymi Szlakami Dawnej Twierdzy Kraków oraz fortami i umocnieniami fortecznymi.
Za pierwszy cel obrałem fort reditowy 7 "Za Rzeką" (nazywany też "Bronowice"). Powstał w latach 1857-65 na miejscu szańca z 1854. Obecnie znajduje się on na terenie wojskowym, jednak ja wykorzystałem to, że jest tam warsztat samochodowy i wjechałem przez otwartą bramę. Na drodze do samego fortu nie ma ani jednego znaku zakazującego ruchu. Sam fort jest jednak zamknięty na cztery spusty. Obejście go dookoła jest niemożliwe, bo stoją tam zakazy ruchu pieszych. Wyczytałem w sieci, że w części fortu znajduje się drukarnia, a sam fort można zwiedzać, tylko jak tu zwiedzać, gdy wszystkie drogi są zablokowane wielkimi bramami?
Próbowałem jeszcze objechać fort z zewnątrz, żeby uchwycić jakieś ujęcie, ale drzewa, baraki i wysokie mury skutecznie to uniemożliwiają. Pojechałem więc do miejsca, w którym skończyłem. Po drodze wjechałem pod fort pomocniczy piechoty 39 "Olszanica" wybudowany w latach 1884-85 jako obiekt półstały, a po 25 latach przebudowany na fort stały. Obiekt miał burzliwe losy, ale obecnie jest wyremontowany i mieści się w nim Harcerski Klub Turystyki Konnej. Całość jest ogrodzona i możliwa do zwiedzania, ale nie mam pojęcia kiedy. Na bramie nie ma żadnej tabliczki poza informacyjną o szlaku Twierdzy Kraków.
Coś mnie skusiło, żeby wjechać w teren. I tak najpierw po drodze, a później ciut zarośniętej ścieżce dojechałem do lasu. W samym lesie mnóstwo wyjeżdżonych ścieżek. Ktoś tam się dobrze bawi na crossie lub rowerze.
Udało mi się wyjechać niedaleko kolejnego obiektu, na którym zakończyłem ostatnią część. Fort pancerny główny 38 "Śmierdząca Skała" wybudowany w 1878 jako obiekt półstały i zmodernizowany na fort pancerny w 1884-86. Był pierwszym fortem pancernym Twierdzy Kraków. Od 1953 jest własnością Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mieści się tam obserwatorium astronomiczne. Wstęp niemożliwy, o ile nie jest się studentem astronomii na UJ.
Następny przystanek przy forcie pancernym pomocniczym "Bielany", zwanym też jako "Krępak". Wybudowany w 1908-12 jako ostatni z fortów twierdzy. Nie zdążono nadać mu numeru. Jest fortem rozproszonym i udało mi się odnaleźć schron bojowy oraz blok koszarowy, choć na planie obiektu jest więcej elementów do zobaczenia. Może innym razem znajdę czas na poszukiwania, bo w tej chwili nie ma dokładnej mapy pozostałości po tym forcie.
Dalsza droga prowadziła w górę, po lekko zarośniętej ścieżce, a dalej przez Las Wolski do Klasztoru Kamedułów. Dalej jechałem szlakiem patrząc na mapę i dojechałem do kazamaty baterii FB-36 z lat 1914-15. Próbowałem jeszcze odnaleźć samą baterię, ale bez wiedzy o jej położeniu tylko przejechałem po niej, nawet nie zauważając jej obrysów.
Zjechałem z Pasma Sowińca i wjechałem na Wzgórze św. Bronisławy, dojeżdżając do fortu cytadelowego 2 "Kościuszko". Powstał w latach 1850-56 wokół Kopca Kościuszki i bronił dostępu do rdzenia twierdzy od zachodu. Częściowo zniszczony przez Niemców, później przez władze sowieckie, przetrwał i – odremontowany – ma teraz kilku właścicieli. Jak dla mnie jest to największe dzieło Austriaków w Krakowie, ale tylko dlatego, że jest otwarte i można je zwiedzać. Może jest jakiś inny fort, który bardziej by mi się spodobał, ale na to trzeba mieć czas i możliwości.
Kolejnym przystankiem był "Diabelski Most" sprzed 1900 roku, który jak "Czerwony Most" miał zapewnić bezkolizyjny ruch przegrupowujących się wojsk na drodze do fortu "Kościuszko" oraz drogi rokadowej. Obecnie wyremontowany, zyskał dawny wygląd.
Planowałem na koniec zobaczyć szaniec FS-3, ale na mapie oznaczyli go po złej stronie ulicy i szukałem w złym miejscu. Kolejny obiekt na liście do zobaczenia.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Polska / małopolskie, terenowe, Twierdza Kraków, kraje / Polska, rowery / Trek

Rowerem po Krakowie, odcinek 21

21.5000:56
Dzisiaj postanowiłem odwiedzić Decathlon, żeby kupić nową dętkę. Pojechałem o tyle źle, że na dwóch skrzyżowaniach skręciłem w złą stronę. A jak już zaplanowałem przejechać po moście na ul. Ofiar Dąbia, to ten okazał się być zamknięty. Udało mi się dojechać do sklepu na około.
Poza dętką wypatrzyłem też promocję – 75-procentową obniżkę na bluzę, którą już kiedyś kupiłem, ale że tamta powoli niszczeje, to skorzystałem z przeceny. Po odczekaniu w długiej kolejce (zamykali już) zmierzyłem w kierunku drogi dla rowerów nad Wisłą. I tak najpierw bulwarami, a później błądząc uliczkami jednokierunkowymi dojechałem do domu.
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Twierdza Kraków, część 3

36.5501:50
Trzeci dzień podążania szlakiem pewnego użytkownika. Tym razem nie wróciłem na miejsce, z którego skończyłem, czyli do Zielonek, a pojechałem czerwonym szlakiem ul. Pękowicką. Na tym szlaku znajduje się "Czerwony Most" sprzed 1900 roku – dwupoziomowe skrzyżowanie dróg fortecznych. Most powstał nad drogą prowadzącą do fortu 44a "Pękowice" w celu usprawnienia przegrupowywania się wojsk.
Tuż za mostem znajduje się schron amunicyjny "Pękowice", wybudowany w 1913-14. Nie jest w najlepszym stanie i poza ceglano-betonowymi murami oraz śmieciami nie ma w nim nic.
Jadąc prosto natrafiłem na tabliczkę o znajdującej się tam baterii B-44-5. Wybudowana po 1902 r., położona jest na lewym skrzydle fortu 44 "Tonie". Z zewnątrz wygląda na niedostępną, bo jest zarośnięta krzakami, ale obchodząc zieleń dookoła trafiłem na ścieżkę, którą poprzedni eksploratorzy dostali się do wnętrza baterii. Dawniej znajdowały się tam trzy schrony, ale ja, nie wiedząc o tym, obejrzałem tylko jeden z nich. Nie wiem czy dwa pozostałe nadal istnieją, ale ten pierwszy od drogi z pewnością został odrestaurowany i zabezpieczony (lub zachował się w idealnym stanie).
Dostępu do fortu 44a "Pękowice" nie ma, a przynajmniej droga rokadowa jest przegrodzona siatką z informacją o terenie prywatnym. Jeszcze spróbuję innym razem objechać ogrodzenie, może uda mi się zobaczyć ten obiekt.
Brak mapy obiektów zadziałał na moją niekorzyść, ponieważ jadąc dalej wjechałem kawałek na drogę rokadową łączącą fort 44a "Pękowice" z fortem 44 "Tonie", ale na drogę do tego drugiego fortu już nie wjechałem. Kolejny przegapiony obiekt, jednak nic straconego – jeszcze tam wrócę.
Jadąc dalej zauważyłem ceglany budynek wkomponowany w zieleń. Zaintrygowany przyjrzałem mu się bliżej. Po powrocie do domu dowiedziałem się, że jest to schron amunicyjny "Tonie". Wybudowany w latach 1914-15, zachował się w bardzo dobrym stanie. Wykorzystywany prawdopodobnie przez jednego z mieszkańców jako składzik ogrodowy.
Kolejny fort – nr 43 "Pasternik" – znajduje się na terenie wojskowym. Bardzo prawdopodobne, że obiekt jest niedostępny, ale dzięki temu jest odporny na działania wandali. Jeszcze się upewnię czy nie ma sposobu, aby go zobaczyć, bo kilka lat temu szlak Twierdzy Kraków prowadził obok tego obiektu.
Wjechałem znów w teren, na którym o mało nie wylądowałem w krzakach przez to, że droga zarosła trawą i ukryła poprzeczne nierówności. Nie zatrzymywało mnie to przed dalszą jazdą. Od czasu do czasu zatrzymywałem się, żeby sprawdzić zarośla, do których prowadziły wydeptane ścieżki. Miałem nadzieję coś tam znaleźć, ale były to tylko miejsca do libacji. Za drzewami dostrzegłem ceglany budynek i dzięki temu odnalazłem fort pomocniczy piechoty 41a "Mydlniki". Wybudowany w latach 1895-96, bronił odcinka doliny Rudawy. Obecnie jest miejscem spotkań lokalnej młodzieży. Zaśmiecony i niszczejący czeka na lepsze czasy.
Z ul. Olszanickiej wjechałem w kolejny teren. Tym razem stromy podjazd, którego nie da się pokonać na rowerze. Dojechałem do tradytora nieistniejącego szańca piechoty IS-III-2. Tradytor wybudowany przed 1914 r. mieścił cekaem. Szaniec z 1887-88, zniwelowany po 1920.
Było już po zmroku, więc tylko przejechałem obok fortu 38 "Skała", który nie sądzę, aby udało się zwiedzić. Pojechałem do ul. Księcia Józefa, a stamtąd na wały. W końcu można normalnie nimi przejechać – po wycięciu zielska droga poszerzyła się o ponad metr. Jeszcze gdyby tak każdy przestrzegał prawa.
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, terenowe, Twierdza Kraków, kraje / Polska, rowery / Trek

Twierdza Kraków, część 2

30.4301:37
Dziś kontynuowałem moją podróż po krakowskich fortach, wracając tam, gdzie skończyłem ostatnio, czyli pod fort 47½ "Sudół". Tym razem mając pojęcie gdzie go szukać (skorzystałem z serwisu wikimapia.org). Miałem niestety pecha, bo tuż przed wjazdem do lasu otaczającego mój pierwszy cel złapałem kapcia w przednim kole. Dziura wyglądała dziwnie, jakby wycięta żyletką. W każdym razie nie do załatania.
Fort pancerny pomocniczy 47½ "Sudół" powstawał w latach 1895-97. Był jednym z najmniejszych fortów w Twierdzy Kraków. Został częściowo wysadzony w 1950 i od tamtej pory jest w ruinie. Kiedyś ktoś myślał o jego zagospodarowaniu, jednak w takim stanie, jak teraz ma on na to niewielkie szanse. Obiekt dostępny, niezabezpieczony, przez co niebezpieczny. Teren samego fortu zarośnięty przez bujną roślinność.
Kolejnym celem, który już w zeszłym roku chciałem zobaczyć podczas powrotu przez Węgrzce był fort pancerny główny 47a "Węgrzce". Wybudowany w latach 1892-96 w miejsce fortu półstałego zabezpieczał północną część Twierdzy Kraków. Zachował się w bardzo dobrym stanie. Został wyremontowany i jest siedzibą firmy transportowej. Zwiedzanie za zgodą użytkownika – na miejscu spotkałem ochroniarzy, ale moim celem nie było zwiedzanie wnętrz. Objechałem obiekt dookoła, żeby zobaczyć jego rozmiary i ruszyłem dalej.
Wjechałem do Parku Leśnego Witkowice. Miejscami przeszkadzało błoto, jednak z racji popularności tego miejsca wśród rowerzystów, gliniano-ziemne ścieżki są dobrze utwardzone. Jechało się bardzo wygodnie, póki park się skończył.
W dalszej drodze zauważyłem tabliczkę informującą o szańcu IS-V-2. Z początku nie mogłem go namierzyć, ale zauważyłem wydeptaną ścieżkę w krzakach – ktoś przede mną zwiedzał elementy Twierdzy Kraków. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia czym jest szaniec i pomyliłem go ze stojącym w tam budynkiem. Swoją drogą ciekawe jaką pełnił funkcję, ponieważ tuż przed nim stoją słupki po furcie oraz studnia. Ktoś tam mieszkał?
W dalszej drodze minąłem kolejną tabliczkę, wskazującą na szaniec IS-V-1, oddalony o 500 m od drogi. Niestety dostęp do niego jest ograniczony – otacza go pole, i o ile 200 m pokonałem po ściernisku, to zatrzymała mnie pszenica oczekujące na skoszenie. Wrócę tam wkrótce, droga już na pewno będzie przejezdna.
W Bibicach znajduje się fort pancerny pomocniczy 45a "Bibice". Strzałka wskazywała, żebym się zawrócił. Niestety ściemniało się, dlatego nawet nie szukałem tego obiektu.
Postanowiłem jeszcze na koniec tego wieczoru zobaczyć fort główny artyleryjski 45 "Zielonki". Pochodzi on z lat 1884-86, jednak nie brał udziału w walkach podczas I wojny światowej. Zachował się w bardzo dobrym stanie pod opieką Krakowskiej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej, jednak gdy ta opuściła obiekt, został on splądrowany i obrabowany z cennych elementów przez pseudokolekcjonerów. Obecnie znajduje się tam Hotel Twierdza.
To koniec na dzisiejsze zwiedzanie. Będę kontynuował innego dnia od Zielonek. Powrót zaczął się od długiego zjazdu do centrum miejscowości, a później znaną drogą prawie do centrum Krakowa. Na koniec wypróbowałem krótszą drogę, nie przez Rynek. Niestety, jak to często bywa, napotkałem drogi jednokierunkowe i trzeba było znów przejechać się po chodniku.
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, Twierdza Kraków, kraje / Polska, rowery / Trek

Miechów

100.1204:35
Plan sprzed dwóch tygodni w końcu mógł zostać zrealizowany. Wyjątkowo szybko się zorganizowałem i tuż przed godz. 18 ruszyłem na północ. Na ul. Łobzowskiej powinien znaleźć się kontrapas albo przynajmniej droga dla rowerów, bo nadal mam wydłużoną drogę do Krowodrzy. Może gdyby przynajmniej Sienkiewicza nie była jednokierunkowa, to mógłbym pojechać jeszcze krótszą drogą. Spróbuję następnym razem.
Na drodze terenowej do Giebułtowa strasznie się kurzy. Znów napęd będzie do czyszczenia. Mogłoby trochę popadać, bo rozjeżdżony teren zniechęca. Przejechałbym się jakimiś drogami leśnymi. Teraz tęsknię za lasami lubińskimi.
Za Skałą zaczęły się widokowe wzgórza. Piękne, ale męczące. Ogólnie na całej trasie miałem 9 większych podjazdów i kilkanaście mniejszych. Szkoda, że tak mało zdjęć zrobiłem, no ale był wieczór i mój telefon nie dałby rady uchwycić tych widoków.
Tuż za Gołczą wjechałem w teren, żeby skrócić sobie drogę, ale przypadkiem ominąłem gminę Charsznica. Z drugiej strony widziałem zachód słońca, więc nie zdążyłbym dojechać do celu przed zmierzchem astronomicznym.
Ruszyłem do domu. Myślałem o ominięciu drogi krajowej nr 7, ale już mi się nie chciało błądzić po wsiach. Pobocze węższe niż na południe od Krakowa, ale duży ruch powodował, że dobrze widziałem nawierzchnię i nie wpadłem w żadną poważniejszą dziurę. Zgodnie z planem zjechałem z krajówki i skierowałem się do Iwanowic. Droga trochę okrężna, ale wyjścia nie miałem – było ciemno, więc bezpieczniej jechać mniej uczęszczaną drogą.
W Maszkowie minąłem skały wapienne. Jaka szkoda, że było ciemno. Chciałbym tam jeszcze wrócić, bo okolica wygląda na bardzo ładną.
Wjechałem ponownie na drogę krajową i dojechałem do samego Krakowa. Pod kamienicą miałem 99,6 km, więc przejechałem się jeszcze drogami jednokierunkowymi, żeby dobić do setki.
Kategoria Dolina Prądnika, góry i dużo podjazdów, Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek

Twierdza Kraków, część 1

48.1102:42
2 lata temu odwiedziłem Kopiec Kościuszki, na którym znajdowała się wystawa poświęcona fortom Krakowa. Już wtedy postanowiłem, że zobaczę wszystkie obiekty składające się na Twierdzę Kraków. Dziś był pierwszy dzień mojej przygody z tymi dawnymi austriackimi budowlami obronnymi. O ile nie fascynuję się takimi rzeczami, to chciałbym zobaczyć i w miarę możliwości sfotografować wszystkie dostępne obiekty.
Na stronie Traseo.pl znalazłem trasę sprzed kilku lat i zdecydowałem się pojechać jej śladem. Niestety nie zawierała oznaczonych obiektów twierdzy, toteż jechałem w ciemno. Trasa w większości pokrywa się z pieszym Szlakiem Dawnej Twierdzy Kraków, który oznaczony jest żółto-czarno-żółtymi znakami. Bez mapy z rozmieszczeniem poszczególnych fortów (i innych obiektów militarnych) nie można zobaczyć dużo.
Na początek dojechałem do Parku A. i E. Jerzmanowskich, z którego szlakiem dojechałem do Kopca Wandy. Po drodze przegapiłem fort "Lasówka", dlatego też moje zwiedzanie będę ponawiał kilka razy, aby tylko odkryć jak największą ilość tych zabytków.
Kopiec Wandy był jednocześnie szańcem artyleryjskim 49½ "Wanda". W 1860 r. Austriacy otoczyli kopiec szańcem ziemnym, a 30 lat później zamieniono szaniec na ceglano-kamienny fort. Niestety pod koniec lat 60. XX w. fort został rozebrany. Wspiąłem się na chwilę na szczyt kopca, a później skierowałem się do następnego obiektu.
Droga do fortu międzypolowego piechoty 49½a "Mogiła" spod Kopca Wandy jest wygodna – cementowa, jednak łatwo pomylić kierunek na wjeździe do garaży. Sam fort został wybudowany w latach 1895-96 i służył obronie traktu sandomierskiego i skarpy wiślanej w Mogile. Nie jest w najlepszej kondycji z powodu grabieży i braku opieki. Teren wokół obiektu został kilka lat temu uporządkowany, jednak podczas moich odwiedzin frontalna część była zarośnięta bujną roślinnością i nie mogłem sfotografować całej budowli.
Pod Hutą im. T. Sendzimira miałem małe problemy z dalszą drogą. Odwiedziłem las, który jest miejscem schadzek alkoholików i czort wie kogo jeszcze. Na szczęście moja obecność nie była zauważalna i po kilku chwilach błądzenia wyjechałem stamtąd, docierając do pętli tramwajowej Wzgórze Krzesławickie. Tuż obok znajduje się fort pancerny główny 49¼ "Grębałów". Zwiedzanie możliwe za zgodą właściciela, którym jest Ognisko TKKF "Przyjaciel Konika". Teren podczas mojej wizyty był już zamknięty, dlatego będę musiał wybrać się tutaj ponownie innego dnia.
Fort główny artyleryjski 49 "Krzesławice" był moim kolejnym przystankiem. Zwiedzanie również za zgodą właściciela, jednak trafiłem na otwartą bramę. Właścicielem jest Młodzieżowy Dom Kultury. Fort wybudowany w latach 1872-78 jako obiekt półstały, 3 lata później całkowita przebudowa na fort artyleryjski. Od momentu przejęcia terenu przez MDK został wykonany szereg prac renowacyjnych, dzięki którym fort odzyskał swój dawny wygląd.
Kolejnym fortem, do którego dojechałem jest fort pancerny pomocniczy 48a "Mistrzejowice" zlokalizowany w parku międzyosiedlowym. Powstał w latach 1895-97 i teraz niestety znajduje się w ruinie. Teren wokół od czasu do czasu doczekuje się wykoszenia trawy, jednak brak opieki nad fortem doprowadzi do jego szybkiej degradacji.
Niestety przegapiłem fort 48 "Batowice", ale na przystanku autobusowym tuż przy Cmentarzu Batowickim zauważyłem tabliczkę informującą o forcie 47½ "Sudół". Jako że był już zmierzch, to postanowiłem, że na nim zakończę moją dzisiejszą jazdę szlakiem. Mój pech sprawił, że szukałem w nieodpowiednim miejscu, dlatego zostawiłem poszukiwania na inny dzień.
Kategoria Polska / małopolskie, Twierdza Kraków, kraje / Polska, rowery / Trek

Dolina Prądnika o zachodzie słońca

41.1701:46
Rozleniwiłem się i zamiast od razu wyjść na rower, to przesiedziałem nad planowaniem innych rzeczy. Miało być do Miechowa, ale wyszła pętla przez Dolinę Prądnika. Na początek próbowałem dostać się jak najprościej w kierunku Krowodrzy. Prawie mi się to udało. Jeszcze będę próbował, bo przejazd przez Stare Miasto jest zbędny. Dalej znanym szlakiem z widokami na doliny i zachodzące słońce dotarłem do Bramy Krakowskiej, skąd wspiąłem się przez ciemny las do drogi krajowej, a tą, po zmroku, dotarłem do Krakowa. Tym razem nie przejechałem swojej kamienicy.
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Kopiec Krakusa

20.0201:02
W tym roku stanowczo mam źle dobrane godziny pracy. Postanowiłem zrobić krótką przejażdżkę na Kopiec Krakusa. Skierowałem się na ul. Wadowicką, żeby stamtąd ul. Zamkniętą jakoś dojechać na miejsce. Niestety przeoczyłem wspomnianą drogę i musiałem błądzić koło cmentarza. Dalej uliczką pod górkę aż zatrzymałem się, żeby spojrzeć na mapę w telefonie. Źle pojechałem, więc skręciłem w polną drogę, która zamieniła się w ścieżkę. Rośliny wyższe ode mnie przeszkadzały w jeździe, a dodatek pokrzyw wyjątkowo zniechęcał do dalszej jazdy. Nie ugiąłem się i pokonałem strach przed poparzeniem. Dojechałem nad skarpę kamieniołomu tuż obok mojego celu. Widok bardzo piękny, zwłaszcza o zachodzie słońca. Udało mi się dotrzeć do kopca po ścieżce, którą jechałem. Choć nie jest tak wysoki jak kopce Piłsudskiego lub Kościuszki, to widok i tak jest niesamowity. Ludzie zbierają się tam, aby oglądać zachód słońca, dlatego i ja przystanąłem na tych parę chwil póki nie zapadł zmierzch.
Powrót miałem także po drodze terenowej, tylko na ostatnim zakręcie wpadłem w poślizg i wylądowałem na ziemi, zatrzymując się na dłoni. Nie pamiętam jak to zrobiłem, ale ani się nie wybrudziłem, ani nic nie stłukłem. Nawet nadgarstek mnie nie rozbolał. Pojechałem więc dalej i postanowiłem zrobić jedną rundkę po bulwarach nadwiślańskich.
Na ul. Grodzkiej jest jakaś tymczasowa zmiana organizacji ruchu, bo wjazd dla rowerów od Wawelu został zablokowany. Zignorowałem to, ale następnym razem będę musiał wybrać inną drogę. Zastanawiające jest też to, że ruch został także zablokowany dla dorożek, więc nie tylko rowerzyści mogą mieć pretensje. Teraz wyczytałem, że przebiegał tamtędy Tour de Pologne, a ponieważ znaki z tabliczkami wskazują daty do 3 oraz do 6 sierpnia, to zakaz jeszcze jakiś czas będzie obowiązywał. Kurczę, przegapiłem wtorkowy etap. Może chociaż na finał się załapię?
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery