Jestem już zmęczony tym rowerem. W piątek rano oddałem go do serwisu. Wieczorem facet powiedział, że zatrzyma go do soboty i zadzwoni do mnie, gdy skończy. Nie zadzwonił, ja zastałem zamknięty warsztat i piękny weekend spędziłem na spacerach marząc o sprawnym jednośladzie. Dzisiaj odebrałem go, ale niestety usterka wciąż gdzieś jest. W domu próbowałem przysłuchiwać się skąd dochodzi zgrzyt i do końca nie wiem czy to okolice korby, czy sterów. Korba była rozkręcona i nasmarowana, dlatego teraz skupię się na sterach. Z drugiej strony jak próbowałem jechać bez trzymania kierownicy, to stukanie nadal było słychać. Nie wiem co jest nie tak. Nie mam nawet sposobu na zbadanie skąd dochodzi dźwięk. Nie widzę żadnych pęknięć w ramie. Może obejrzeć ją jeszcze raz?
Wieczorem, gdy miałem dość grzebania przy rowerze, postanowiłem przejechać się gdziekolwiek. Ruszyłem nad Wisłę, a później na zachód w kierunku autostrady, żeby przejechać się kładką. Nocą droga wygląda inaczej.
Jechałem po wałach, miliony robali waliło się na mnie, także smacznego tym, którzy tam chcieliby pogadać. Zjechałem w ścieżkę przez krzaki, bo nie chciało mi się szukać innej drogi i na szczęście dobrze wyjechałem. Aż wstyd, gdy rower tak hałasuje. Na szczęście to nie łańcuch.
Zrobiłem jeszcze jakąś pętlę, żeby trafić na drogę dla rowerów nad Wisłą. Nie udało się to tak łatwo, ale w końcu znalazłem. Może nie w tym miejscu, od którego planowałem, ale pojechałem pod Wawel i stąd przez Stare Miasto dotarłem do domu. Ale teraz przyjemnie jest wypinać się z espedeków. Jakiś plus tej wizyty w serwisie jest.