Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Do Doliny Prądnika

  51.49  02:21
Dzisiaj czuję się wyczerpany. Chyba ta deszczowa pogoda mnie wykańcza. Z okazji słonecznego dnia postanowiłem w końcu udać się do Doliny Prądnika. Na początek musiałem odnaleźć się w Krakowie. Chwilę pobłądziłem po ulicach, którymi od wieków nie jeździłem i trafiłem na Krowodrza, skąd wiedziałem z zamkniętymi oczami jak się dostać do mojej ulubionej doliny.
Obawiałem się błota na moim starym szlaku, ale zaryzykowałem i nie było tak źle. Rowerzyści już zdążyli wyjeździć ścieżkę. Droga biegnąca przez Czerwony Most jak zwykle pod wodą, więc trzeba było się nagimnastykować, aby bezpiecznie tamtędy przejechać. Prawdziwe błoto zaczęło się dopiero na ścieżce za Giebułtowem, a właściwie na jej skrócie. Poprawili ostatni odcinek, który jeszcze w zeszłym roku był tylko ścieżką przez pokrzywy, ale niestety reszta drogi ma wiele do życzenia. Rośliny wchodzą coraz bardziej na ścieżkę, a nawierzchnia (utwardzona ziemia) rozsypuje się coraz szybciej. Jak zwykle nie chciałem ryzykować zjazdu z ostatniego zakrętu, bo jest jak zawsze niebezpieczny i przejechałem się po zarośniętym i zabłoconym skrócie. Na szczęście bez wywrotki, ale ten skrót powinien dać do myślenia projektantom drogi.
I znów jadę wzdłuż Prądnika. Ten niedawno pokazał pazurki, wylewając i niszcząc kilka dróg i mostków. Ale mimo to dolina nie zmieniła się i wciąż jest piękna, i przyciąga turystów. W Ojcowie setki aut. Jeszcze trochę, a zaczną tam robić piętrowe parkingi. Zjeżdżają się tam w większości krakowianie, ale także widziałem katowickie rejestracje. Jak to dobrze jest mieć rower i nie kłopotać się z parkingiem. Choć z drugiej strony nie mogę wybrać się na szlak, co na przykład chcieli zrobić jacyś turyści na makrokeszach, ignorując znak zakazu jazdy rowerem. Choć sądzę, że ten zakaz bardziej dotyczy zjazdu, ale tak czy inaczej ignorancja przechodzi ludzkie pojęcie.
Powrót zaplanowałem drogą wojewódzką, ponieważ jest równa, czyli musiałem się dostać na wschód, a najszybciej można było to zrobić przez Skałę. Zrobiłem podjazd, później obok skalskiego cmentarza wjechałem na drogę do Smardzowic i skręciłem zbyt wcześnie. Ale to nic, bo z Brzozówki miałem przepiękny widok, na który własnie chciałem skręcić, także skręt w złym momencie był na moją korzyść :)
A widoki... malownicze. Aż szkoda było pędzić z tej górki, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Szkoda tylko, że wiał taki wiatr. Jadąc do Doliny Prądnika miałem nadzieję, że będę wracał z wiatrem, ale nie – wiatr się zmienił. Jakoś to przetrwałem.
W Zielonkach minąłem jakiś zajazd, który daje 10% zniżki rowerzystom i motocyklistom. Jak miło!
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa jestb
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Witaj, Krakowie!
Luborzyca

Kategorie

Archiwum

Moje rowery