Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Rezerwat Błyszcz

34.5501:47
Dzisiaj nie miałem dużo sił, ale udało mi się przekonać siebie, że tak ładne dni nie zdarzają się codziennie. A że już drugi dzień nie pada, to pomyślałem o terenie. Stąd przyszło mi na myśl dokończenie nieudanej wycieczki do rezerwatu Błyszcz – pomysłu z lutego.
Zacząłem od jazdy w złym kierunku, co mi się ostatnio zbyt często przytrafia. Na szczęście wystarczyło przejechać się kawałek po parku i byłem z powrotem na właściwej drodze. Korki straszne. Jak dobrze jest jeździć rowerem, choć to nie zawsze pomaga, gdy kierowcy nie stoją jeden za drugim. Ominąłem Stare Piekary i wjechałem w teren, żeby zobaczyć jak się prezentuje. Nic pocieszającego, ale byłem wciąż dobrej myśli. Jak wjechałem w las, to miałem zamiar dojechać do pierwszego błota i zawrócić. Zdziwiłem się, gdy żadnego błota nie było, nawet kałuże można było policzyć na palcach. Nie zastanawiałem się więc nad przerywaniem leśnej jazdy, tylko jechałem do przodu. Droga bardzo wygodna, choć ostatnio mało kto nią jeździł. Widać było za to ślady opon rowerowych.
W końcu uznałem, że dobrym ruchem będzie skręt w prawo. To był idealny moment, bo znalazłem się na granicy rezerwatu i jak jechałem, to nie mogłem się napatrzeć na tę bujną roślinność. W końcu dojechałem do skrzyżowania, przy którym wypatrzyłem tablicę informacyjną, oczywiście o rezerwacie. Robale gryzły, więc nie zatrzymałem się na lekturę. Skręciłem za to w drogę, przy której stała owa tablica. Miałem pecha, bo zauważyłem, że licznik nie działa. Magnes się przekręcił na jakimś patyku i kilka kilometrów nie zostało naliczonych. Przez to znów podałem dane z GPS-a, więc średnia spadła. Jestem zawiedziony.
Wracając do podróży, to na rozdrożu skręciłem w prawo i dojechałem do drogi, która wydawała mi się znajoma. Tak! To ta sama droga, którą jechałem 3 miesiące temu. Upewniłem się dopiero na polance prawie kilometr dalej. Czyli już wyjeżdżałem z lasu. Szkoda było. Wszystko zarośnięte, nie przypomina tego, co było za mojej ostatniej wizyty. Postanowiłem pojechać do drogi w kierunku Bieniowic. Niestety woda jak stała, tak stoi nadal. Zawróciłem i wjechałem za śladami ciężkich maszyn w podmokły teren. Szybko się wycofałem, ale nie miałem ochoty dostawać się do wioski. Pojechałem prosto aż trafiłem na kolejną podtopioną drogę. Pomyślałem sobie, że ten las mnie nie lubi. Minąłem jednak jeszcze jedną drogę – w las, choć już bardzo zarośniętą – jak się okazało tylko trawą. Po pewnym czasie trawa skończyła się, ustępując kałużom i błotu. Mimo wszystko udało mi się przejechać. Po pewnym czasie jazdy zauważam dosyć świeże ślady i myślę sobie, że ktoś niedawno tędy przejeżdżał, ale tak patrzę, że to żaden MTB, tylko semi-slicki. Jak się zdziwiłem, gdy dotarło do mnie, że to moje ślady. Zrobiłem kółko i wracałem tą samą drogą.
Dojechałem do tablicy informacyjnej i skierowałem się prosto, aby zbadać kolejną drogę. Wyjechałem w Pątnowie Legnickim. Intuicyjnie trafiłem we właściwym kierunku. Ale nie chciałem jeszcze kończyć dnia; zbyt mało kilometrów przejechałem. Skierowałem się więc w stronę Kunic, a stamtąd przez Ziemnice do Koskowic, żeby wjechać na drogę dla rowerów. W Parku Miejskim było sporo ludzi. Słońce wraca do łask.
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, terenowe, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dluja
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wietrzna jazda
Wycieczka rowerowa (Jemielno, Wińsko)

Kategorie

Archiwum

Moje rowery