I kolejny dzień na śniegu. Tym razem pojechałem do Lasku Złotoryjskiego w nadziei na złapanie kilku ujęć w kadrze. Niestety wyciąganie telefonu (wolę trzymać go w ciepłym miejscu, żeby nie zniszczyć baterii), a także używanie ekranu dotykowego nie należą do łatwych, toteż tylko raz zatrzymałem się na moment, żeby zrobić zdjęcie... śniegu. Cóż innego w takim miejscu można znaleźć? Co innego, gdyby to były góry, ale póki co nie piszę się na nic takiego z moimi marznącymi stopami.
Standardowo przez Park Miejski. Postanowiłem wjechać w wąwóz przy Alei Zwycięstwa, ale tak dziwnie się jechało, jakbym miał pękniętą oś albo kapcia. Nie nadaję się na jazdę po śniegu, dlatego zrobię sobie przerwę, żeby odpocząć. A ponieważ idzie ocieplenie, to myślę, że podróże będą coraz mniej przyjemne.
Zjechałem na jakąś ścieżkę, po której przejechał quad lub coś o wąskim rozstawie kół. Tak dostałem się na ścieżkę rowerową na obwodnicy, którą to przejechałem do końca. Wjechałem najpierw na pierwszą drogę, której też nie znałem, później za schroniskiem dla zwierząt w kolejną i tak zrobiłem pętlę, wracając na Aleję Zwycięstwa.
Marzą mi się nowe miejsca do odwiedzenia, a nie mam pomysłów gdzie się udać. Trzeba trochę posiedzieć nad zdjęciami satelitarnymi i wybrać jakieś trasy. Ale to może jak śniegu będzie mniej, bo jakoś przestaję przepadać za takimi drogami...