Trasa zaplanowana jeszcze w kwietniu po nieudanej pierwszej wycieczce do Luboradza (pragnąłem zobaczyć dwór, który tam się znajduje). Od ostatniej przejażdżki minęło raptem parę dni, a już pierwsze kilometry dały się we znaki, a to wszystko przez koniec semestru. Rower trochę namieszał w jego trakcie i trzeba było posiedzieć nad zaliczeniami...
Mimo że od kilku dni prognoza pogody zapowiadała deszcz na wieczór, to wybrałem się tuż po powrocie z uczelni. Trzeba trenować do innych tras, które już mam zaplanowane :) Deszcz oczywiście mnie złapał, ale nie przemokłem tak mocno, by cierpieć z tego powodu. Zdołałem nawet zabłądzić wśród mściwojowskich pól, ale wyszedłem z tego cały i dotarłem mniej więcej tam, gdzie zaplanowałem.