W nocy więcej wiało niż padało, więc do rana namiot wysechł. Niestety poranny deszcz odwrócił ten stan rzeczy. Potem od czasu do czasu mżyło, co uśpiło moją czujność. Na zjeździe lunęło mocniej i wtedy przemokłem.
Dotarłem do Portree, gdzie padać przestało. Liczyłem znaleźć tu serwis rowerowy, ale poza kawiarnią z wypożyczalnią rowerów i sklepem sportowym w większości z odzieżą – nie było nic. Wyspa jest zbyt deszczowa, dlatego rowery są tu bardziej ciekawostką.
Ruszyłem na północ najkrótszą drogą ze względu na pogodę. I tak znów zaczęło padać. Dopiero na kilometr przed kempingiem w Uig… wyjrzało słońce.
Większość kempingów wymaga rezerwacji. Ma to swój plus, że wszyscy się mieszczą. Niektóre obiekty używają systemu rezerwacji, inne wymagają innej formy kontaktu. Nie dostałem odpowiedzi, więc przyjechałem w ciemno, ale mieli niemal całe pole wolne. Mokra trawa nawożona kozimi bobkami.