Kolejna deszczowa noc. Do tego wiało, że rower zdmuchnęło w środku nocy na namiot. Rano spakowałem się i przestało padać. Gdy wyszło słońce, to myślałem, że będzie to dobry dzień. Myliłem się.
Jedyną przejezdną drogą była krajówka, dość ruchliwa. Do tego zaczęło mocno wiać i w większości wiało w twarz. Pękła kolejna szprycha, ale wymiana wymaga zdjęcia kasety. Najbliższy sklep sportowy jest dwa dni drogi stąd, jednak nie daję wiary, żeby mieli serwis rowerowy.
Nie nacieszyłem się długo ciepłem, bo chmury dominowały na niebie. Zatrzymałem się na obiad, żeby spróbować narodowej potrawy, czyli fish and chips, ale była okropnie tłusta, więc nie polecam. Chwilę po ruszeniu zaczęło padać. Resztę drogi miałem więc pod wiatr i pod deszcz. Z początku tylko okresowa mżawka, ale z czasem pojawiał się dużo częściej deszcz.
Trafiłem w jakieś okienko pogodowe, więc mogłem przez moment nacieszyć się widokami, ale potem opad wrócił i rozbijałem mokry namiot w trakcie jednego z kolejnych deszczów.
Ciekawostka z gazety, którą kupiłem do suszenia butów. Telekomunikacja w Wielkiej Brytanii wciąż opiera się na technologii analogowej. Mają przejść na technologię cyfrową do 2027 roku.