Jesień w Krakowie niewiele się ujawniła. Ruszyłem do Doliny Prądnika, gdzie było więcej złota na drzewach. No, może już nawet wpadały w brąz. Zgodnie z prognozą zaczęło padać. Akurat przejeżdżałem obok wciąż czynnej restauracji, więc przeczekałem tam najgorsze. Tylko kropiło, gdy ruszałem. Kontynuowałem do Olkusza po śladzie sprzed roku. Odwiedziłem podziemia. Szacowane półtorej godziny to za mało, by poznać całą historię miasta. Prognozowany na wieczór deszcz chyba nie przyszedł.