Dzień zaczął się słonecznie, ale przyjemnie chłodno. Pojechałem pod ujście rzeki Shimanto, nad którą spędziłem całą niedzielę. Tam miałem dwie drogi do wyboru: tunelem lub pokręconymi drogami nad wybrzeżem. Wyjątkowo wybrałem opcję pierwszą, bo tak leciał szlak, a ja nie miałem ochoty na wspinaczkę. Potem wzdłuż wybrzeża i przez centrum miasta dojechałem do noclegu, by tam zostawić sakwy i na lekko ruszyć w dalszą drogę, ale o tym w kolejnym wpisie.