W nocy kropiło, więc namiot nadal mam mokry. Moje wczorajsze ręczne pranie tak się przedłużyło, że pakowanie zajęło mi dużo czasu. I tak plan dnia miałem krótki. Na kempingu widziałem kilka namiotów i sakwiarzy, kilka osób mnie zaczepiło, więc teraz pewnie będzie to częsty widok. Przez Bergen biegnie Krajowy Szlak Rowerowy nr 1, po którego odcinku przejechałem się pierwszego dnia. Dodatkowo dzisiaj pierwszy czerwca, początek sezonu na wielu kempingach.
Było pochmurno, a więc przyjemnie. Spadło tylko kilka kropel deszczu. Dzisiaj zwróciłem uwagę, że Norwegia miejscami mocno przypomina mi Japonię. Te wąskie drogi, ciągi pieszo-rowerowe, uprzejmość Norwegów (poza dużymi miastami). Zupełnie jak w Japonii.
Co mi się podoba w Norwegii to trasy rowerowe. Dla sakwiarzy jak znalazł. Kto chce – jedzie chodnikiem, kto woli – ulicą. Nikt nikogo nie popędza, nie doprowadza do niebezpiecznych sytuacji. To jest nie do pojęcia na polskie realia.
Wjechałem na kolejną drogę na dawnej linii kolejowej, choć układ niektórych dróg i tuneli wydawał się nieco szalony, niczym w japońskim wielkim mieście.
Dotarłem do pierwszego kościoła klepkowego, który przypominał świątynię Wang z Karpacza. Wyglądał jak miniatura, ale pewnie nie potrzebowali w tamtych czasach takiego rozmachu, jak na zachodzie.
Bergen to teraz plac budowy. Chyba budowali nową linię tramwajową i niełatwo było znaleźć właściwą drogę. Znaki nie pomagały, więc trochę pokręciłem się, pobłądziłem i udało mi się dostać do centrum.
Miałem trochę czasu, więc przespacerowałem się po większych atrakcjach. Miasto jest niestety znane z tego, że łatwo tutaj stracić rower, więc nigdzie się nie zatrzymywałem. Zaczepił mnie nawet żebrak z Polski. Chciał mi wcisnąć jakieś bzdurne książki, a potem zaczął gadać o pieniądzach. Mądrość na przyszłość: nie wdawać się w dyskusję, gdy ktoś chce ci coś dać.
Byłem umówiony z Josephem. Odkąd Couchsurfing stracił na wartości po przejściu na model pełnopłatny, zacząłem korzystać z innych stron. Warmshowers, przeznaczony głównie dla rowerzystów, okazał się pomocny. Mój gospodarz mieszkał dość wysoko, więc musiałem wjechać na strome wzgórze. Za to jakie widoki na miasto! Mogłem przesuszyć namiot, a do tego przespać się w suchym miejscu, bo prognoza pogody przewidywała deszczową noc.