Wiatr opamiętał się, więc wyskoczyłem na chwilę. Akurat zaczęło kropić. Na szczęście nie tyle, żebym nie mógł wyciągnąć aparatu. Pojechałem na Szachty, żeby wspiąć się na wieżę widokową, bo byłem na niej tylko raz, dawno temu. Zachmurzenie psuło widoki.
Kolejnym punktem był mural na Dębcu. Udało mi się go odnaleźć w tym miejskim labiryncie. Na koniec chciałem przespacerować się kładką wśród drzew. Przejechałem się Wartostradą, która jest coraz poważniej zalana. Nawet pojawiły się znaki zakazu. Potem przez Maltę dostałem się do celu. Niby nadal obowiązuje tam ruch jednokierunkowy, ale dobrze, że jest wystarczająco szeroko, żeby mijać się z idącymi pod prąd.
Zbliżał się zmierzch. Pojechałem jeszcze wokół zoo, a potem przez Stary Rynek i Grunwald wróciłem do domu.