Rano popadało. Potem było lekkie zachmurzenie i męczący wiatr. Nie chciało mi się jeździć, ale wyszedłem na chwilę, żeby sfotografować maki, które zauważyłem wczoraj. Zrobiłem krótką pętlę, a zanim wróciłem do domu, odwiedziłem jeszcze Szachty.
W Poznaniu jest kilka takich obrośniętych budynków, ale najbardziej kojarzą mi się one z architekturą angielską. Kiedyś rodzice prenumerowali czasopismo ogrodnicze i tam czytelnicy chwalili się swoimi domami pokrytymi zielenią. To musi zależeć od gatunku rośliny, sposobu mocowania uchwytów dla rośliny, może też pielęgnacji. Ładnie to wygląda, ale ma też swoje minusy :)
Ujecia w przyjemnym słonecznym świetle. Zastanawia mnie dobry stan budynku z ostatniego zdjęcia, dwa lata temu bardzo podobnie zarastał mój rodzinny dom, w efekcie pnącze rozwaliło prawie wszystkie rynny i sporo tynku się posypało. Ciekawe jak jest w rzeczywistości z powyższym.
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.