Nie zastałem w hostelu nikogo, więc tylko zostawiłem bagaż i ruszyłem na lekko do jeziora. Chciałem objechać je wokół, bo wypatrzyłem drogę na mapie. Niestety temperatura spadła do tej z przedpołudnia, a potem zaczęła lecieć jeszcze niżej.
Jezioro otaczało mnóstwo drzew. Punktów, z których można było zobaczyć taflę było niewiele, ale zachodzące słońce pięknie oświetlało rośliny rosnące przy brzegu. Niestety moja podróż nie potoczyła się daleko, bo droga na mapie okazała się być drogą leśną z dużą dawką błota. Nie przyciągało mnie to i nie mając innego wyboru, wróciłem po własnym śladzie. Po drodze chciałem jeszcze uchwycić kilka zdjęć jeziora w złotej godzinie, ale w międzyczasie rybacy zdążyli pozamykać wszystkie drogi prowadzące do lustra wody. Musiałem obejść się smakiem i wyobrazić sobie jak pięknie wyglądał zachód. Z drugiej strony – przemarzałem, więc w duszy się cieszyłem, że mogłem szybko wrócić do hostelu, gdzie czekała na mnie kolacja i gorąca kąpiel w gorących źródłach.