Dzisiaj wybrałem się na zachód. Moim celem było jezioro Kamafusa-ko. Niebo pokrywały chmury, choć było upalnie.
Przez horyzont przewijała się okryta śniegiem góra Zao, którą próbowałem zdobyć dwukrotnie. Raz
w sierpniu i raz w październiku. W sumie trzykrotnie, gdzie trzeci raz był zimą, ale ciężko było znaleźć nocleg i nawet nie ruszyłem w jej kierunku. Po dotarciu do jeziora, jak zwykle wybrałem drogę powrotną inną trasą. Wypadło na drogę wzdłuż rzeki. Potem trochę gór i wjechałem na znaną mi drogę do centrum miasta.