Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

W deszczu na wschód

  56.15  03:01
Miało padać po południu, a okazało się, że lało od rana. Całe szczęście wypadało się wcześnie rano, gdy jadłem śniadanie w hotelowym bufecie i potem, gdy pracowałem przy komputerze. W końcu się zebrałem i dobrze, że tak późno, bo z nieba leciał tylko kapuśniaczek.
Na początek odwiedziłem pocztę. Wysłałem do domu paczkę z zimowymi rzeczami. Pozbyłem się tylko 2,5 kg (co mnie kosztowało ponad 6 tys. jenów), ale przyczepka zaczęła znów stabilnie jechać. Martwiłem się, że ostatnie dwie paczki nie dotarły, ale okazało się, że dotarły, tylko nie wszyscy w domu o tym wiedzieli.
Dłonie mi przemarzły z zimna, wiatru i deszczu, a rękawic nijak nie mogłem założyć, bo zaraz byłyby mokre. Całe szczęście podjazd, który robiłem, szybko się skończył. Wraz z nim deszcz, więc założyłem rękawice i ruszyłem w dół. Nie jechało się tak szybko, jak myślałem. Przez kilkanaście kilometrów miałem nawet całą drogę tylko dla siebie, aż dotarłem do miasta, a tam droga krajowa nr 1. Mogłem szukać jakichś bocznych uliczek i lokalnych dróg, ale tylko wydłużyłbym sobie dystans. Chociaż mało brakowało, żebym tak zrobił, bo gdy kątem oka zauważyłem znak drogi ekspresowej, przeraziłem się i zacząłem zawracać. Okazało się, że znak stał w parze ze znakiem końca (jak nasz B-42) na zjeździe, który łączył się z moją drogą. Mimo to niepewnie jechałem przed siebie, bo dwa pasy ruchu dla każdego kierunku, droga biegnąca pod dziesiątkami wiaduktów, dużo aut. Dopiero sygnalizacja świetlna upewniła mnie w tym, że byłem tam w zgodzie z prawem. Patrząc jednak na liczbę tirów, mogłem być nieproszonym uczestnikiem ruchu.
Przejechałem spory dystans po tej drodze krajowej, choć po kilku kilometrach zjechałem na chodnik, który się pojawił. Z dwojga złego był on bezpieczniejszy. Czasem nawet pojawiała się równa nawierzchnia. Jedynie krawężniki niezmienne, czyhały na moment, aby zniszczyć rower. Cało dojechałem do kwatery, w której zatrzymałem się latem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Mie, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa aoree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Tam, gdzie narodzili się ninja
Ile schodów jest w Japonii?

Kategorie

Archiwum

Moje rowery