Jakiś czas temu odezwałem się do Pauliny, u której zatrzymałem się już dwa razy, ale nie odczytała mojej wiadomości po dziś dzień. Pojechałem więc do Ichinomii bez zapowiedzi, aby odwiedzić ją i jej męża.
Dzień zacząłem od skromnego śniadania, które serwował hostel, a należy dodać, że cena noclegu była dużo niższa niż w Tōkyō, gdzie wyżywienia nie było w ogóle. Widać, że się starają, ale zbyt wielu kalorii takie śniadanie nie mogło zapewnić. Zapchałem się tostem i ruszyłem w drogę.
Nie mogło zabraknąć wizyty pod zamkiem, który w porannym słońcu wyglądał bardzo dostojnie. A może to zasługa jesieni? Jadąc w kierunku miasta Ichinomiya, widziałem wiele drzew zmieniających barwy na jesienne. Jest to druga pora roku po wiośnie, dla której warto przyjechać do Japonii. No, trzeba się oczywiście liczyć z tym, że są to jednocześnie dwa olbrzymie sezony turystyczne.
Po tym niewielkim śniadaniu zgłodniałem, a pierwszą restauracją, którą spotkałem była sieć Hamazushi, która serwuje tanie sushi. Oczywiście tanie na ceny japońskie. Potem dojechałem do domu Pauliny i Nory. Zastałem gospodarzy, którzy zaproponowali mi nocleg, więc zmieniłem plany i zatrzymałem się na noc.