Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Akisame zensen

  98.69  05:59
Zostałem w wiosce Yamanakako 2 dni w nadziei, że zobaczę górę Fuji. Nie udało mi się. Chciałem jeszcze pojechać do innego hostelu, ale patrząc na prognozę pogody, straciłem wszelką nadzieję. Wybrałem kolejny cel, daleko od Fuji.
Dowiedziałem się skąd ten deszcz. Trwa właśnie jesienna pora deszczowa, związana z akisame zensen, czyli jesiennym frontem deszczowym. Trwa około dwóch tygodni, a ja akurat wybrałem się w moją podróż. Nie mogłem się zatrzymywać, bo miałem już wykupione noclegi, ale jeszcze nie będę zdradzał szczegółów dalszych planów.
Do pokonania miałem spory kawałek. Z pięciu jezior pod Fuji odwiedziłem aż 4 (nad pierwsze wybrałem się wczoraj z parasolką). Widoki byłyby jeszcze ładniejsze bez deszczu, ale co zrobić? Przynajmniej pomyślałem o zrobieniu kilku zdjęć telefonem, i choć mocno zamókł, to nadal był sprawny.
Jadąc drogą, na której były namalowane sierżanty (więc jak najbardziej dla rowerów), wpadłem na kamień i przebiłem przednią oponę. Zdenerwowany, załatałem dziurę w deszczu. Przynajmniej podniosłem swój komfort i zamieniłem mokre skarpety na suche, nałożyłem na nie worki foliowe dla izolacji i na to nałożyłem mokre skarpety. Dzięki temu przez resztę dnia miałem suche stopy.
Pokonanie jezior okazało się proste, bo nie było specjalnie dużo podjazdów. Aut też niewiele, a i widoki niczego sobie. Dodatkowo, ponieważ nie znalazłem uchwytu do parasolki, znalazłem sposób na przymocowanie jej do mojego torsu. Wykorzystałem do tego kieszeń w kurtce oraz pasek klamrowy. Wciąż mokłem w ręce i stopy, ale coś jednak ta parasolka chroniła. Jako uwagę muszę napisać, że w Japonii jazda na rowerze z parasolem w ręku jest zabroniona, ale ja miałem dwie ręce wolne.
Nadeszła pora na tunele. Wybrałem tym razem prostszą drogę przez góry i pojechałem dalej na zachód, żeby przedostać się do Kōfu. Za każdym tunelem czekała na mnie mgła oraz długi i stromy zjazd w dół. Do tego sporo aut i mokra nawierzchnia. Bałem się wpaść w poślizg, więc czasem się zdarzało, że tamowałem ruch i zatrzymywałem się, aby tych biedaków przepuścić. Do tego zniszczyłem parasolkę, bo bardziej martwiłem się deszczem niż oporami powietrza. W każdym razie, zjechałem na sam dół, gdzie mgły już nie było i mogłem spokojnie jechać przez miasto.
Zmierzch złapał mnie szybko, ale co zrobić, jak jazda w takich warunkach nie pozwala osiągać wysokich prędkości. Moje dążenie do omijania ruchliwych dróg doprowadziło mnie na całkowicie puste polne asfaltówki i przez kilkadziesiąt kilometrów miałem je tylko dla siebie. Na plus należy dodać, że deszcz po zmroku przestał padać.
Dojechałem do hostelu i okazało się, że zamókł mój paszport, który trzymałem w nieszczęsnej torbie przy siodle. Do tego aparat był cały pokryty kropelkami wody. Tragedia.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, na trzech kółkach, góry i dużo podjazdów, Japonia / Yamanashi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa inieo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Gdzie jest Fuji? Znowu
Zdążyć przed tajfunem

Kategorie

Archiwum

Moje rowery