Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Spacer po Morioce

  40.67  02:38
Zatrzymałem się pod Morioką na 2 dni. Dzisiaj nie padało, więc miałem okazję zwiedzić miasto. Poranek był bardzo chłodny i żałowałem, że nie wziąłem cieplejszej bluzy, ale potem i tak musiałem zdjąć z siebie tę, którą miałem, bo zaczęło się robić upalnie.
W mieście trafiłem na paradę. Ozdobiony wóz był ciągnięty przez kilkudziesięciu ludzi. Na wozie grały bębny, śpiewała młodzież. Policja organizowała lokalnie ruch, aby kolumna mogła swobodnie toczyć się przez miasto. Wyglądało to bardzo ciekawie.
Dojechałem pod dworzec kolejowy, jako że w wielu miastach wokół nich skupia się większość ważniejszych obiektów. Zatrzymał mnie strażnik, bo chyba nie mogłem jechać po placu dworcowym, więc zapytałem go o parking. Po długim zastanowieniu i upewnieniu się, że ja tylko na moment, wskazał mi miejsce pod budynkiem dworca. Wszedłem do środka i wyszedłem z pustymi rękoma. Znalazłem centrum informacji, ale było zamknięte. Pojechałem dalej.
Miałem szczęście trafić na kolejną grupę ciągnącą kolejny powóz. Potem spotkałem jeszcze 2 czy 3 inne grupy, które krążyły po całym mieście. Wiedziałem, że coś się szykuje.
Moja chęć zdobycia wiedzy o mieście zaprowadziła mnie do jeszcze kilku punktów informacji, które okazały się udzielać informacji wyłącznie po japońsku. W końcu się poddałem i ruszyłem z powrotem pod dworzec. Zauważyłem znak informujący o zakazie parkowania roweru z zaznaczonym dosyć rozległym obszarem wokół dworca. Nie chciałem wykorzystywać uprzejmości strażnika po raz kolejny, więc na własną rękę zacząłem poszukiwania parkingu. Ostatecznie poddałem się i zostawiłem rower na płatnym parkingu rowerowym. Zacząłem tęsknić za Sendai, gdzie było dużo prościej. Może po prostu brakowało mi wiedzy o nowym mieście.
W informacji turystycznej dostałem plan miasta oraz dowiedziałem się, że wieczorem miał być organizowany festiwal. Wyjaśniło się skąd tak uroczyście w całym mieście.
Poszedłem do restauracji, którą polecił mi spotkany wczoraj Japończyk. Zaskoczyło mnie to, że była bardzo ekskluzywna. Prefektura Iwate znana jest z ramenu podawanego na chłodno. Tutaj zamówiłem jego odmianę – reimen, specjalność z Morioki. Nie przypadł mi jednak do gustu. Po wyjściu z restauracji zobaczyłem długą kolejkę. Pora lunchowa się rozpoczęła, więc byłem szczęściarzem.
Podczas pieszej wędrówki po mieście wybrałem się do dzielnicy świątynnej, a potem zatrzymałem się w Starbucksie, żeby popracować. Jako że chciałem zobaczyć choć kawałek festiwalu, wyszedłem wieczorem na ulice festiwalowe i... nic nie zobaczyłem. Gdy już miałem wracać, zrozumiałem, że powinienem iść za tłumem, bo nagle zrobiło się tłoczno. Niestety nie zobaczyłem za dużo albo trafiłem w złe miejsce. Zabrakło mi czasu, bo musiałem wrócić po rower, a potem pojechać szybko do domu Couchsurfera, bo poprosiłem o zbyt krótką przerwę w pracy. Było bardzo zimno, gdy wracałem.
Kategoria po zmroku i nocne, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Iwate, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nogei
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Morioka
Hachinohe

Kategorie

Archiwum

Moje rowery