Jako że wczoraj nie udało mi się dostać do świątyni Kōtō-in, spróbowałem dzisiaj. I to jako pierwszy cel planu. Upał powoli powraca, choć jeszcze dało się wytrzymać.
Na początek wylądowałem na jakiejś ulicy targowej. Albo raczej dzielnicy. Wszystkie ulice właśnie były zamykane dla ruchu, więc chciałem się stamtąd szybko ewakuować, jednak końca zakazów nie było widać. Pojechałem za autem i wyszedłem z tego cało.
Dzisiaj było prawie pusto w Kōtō-in, ale pracownicy pielęgnowali ogród, więc nie dało się za bardzo medytować, bo wszak to świątynia zen. Spędziłem tam trochę czasu, siedząc i spacerując po ogrodzie, a potem ruszyłem w dalszą drogę.
Chciałem dostać się do pewnego chramu, w którym byłem 2 lata temu. Dojechałem do Shimogamo-jinja, w którym też kiedyś byłem, ale nie było to jednak to miejsce. Wyjeżdżając stamtąd, zauważyłem sklep rowerowy z logiem GT, więc nie mogłem się tam nie zatrzymać. Zamówiłem nowy hak, bo mam wrażenie że obecny jest z plasteliny, tak często się wygina. Wziąłem też rękawy i nogawki chroniące od słońca, bo w bluzie jest za gorąco, a w samej koszulce trochę obawiam się spalić na słońcu.
Kolejną atrakcją na dzisiaj był chram Heian-jingū. Jest on otoczony ogrodem. Opłata mnie nie zachęcała, zwłaszcza że nie wiedziałem, co można w tym ogrodzie zobaczyć. Pojechałem więc do Kyōto-gyoen, zostawiłem rower przy wejściu i poszedłem do pałacu królewskiego. Nie spodziewałem się, że w poniedziałki jest nieczynne. Zawróciłem więc, spacerując powoli i szukając cienia. Uznałem, że wystarczy ze mnie na dzisiaj i pojechałem do domu.