Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Zmrożony na pół

  457.17  22:20
Miałem więcej nie jeździć po nocy, ale to jest silniejsze ode mnie. 2 lata temu spróbowałem pobić mój rekord i wrzucić piątkę na przód trzycyfrowego dystansu. Wtedy przerwał mi deszcz. Wybrałem się więc po raz drugi w tę jeszcze bardziej szaloną podróż. Przez pół Polski zimą.
Mozolnie zebrałem się, spakowałem bardzo lekko do plecaka, wziąłem szosę i punkt 11 pojechałem. Niebo bezchmurne, wiatr z południa, niezbyt silny, na termometrze utrzymywały sie 2 °C. Moim pierwszym głównym celem był Kalisz. Prawie godzinę zajęło mi wydostanie się z Poznania. Mapa tego miasta w mojej głowie robi się coraz bardziej skomplikowana. Przydałoby się w końcu zmienić miejsce zamieszkania.
Kawałek przed Środą Wielkopolską trafiłem na betonową ścieżkę. Wciąż w trakcie wykańczania, ale widać, że znaleźli się testerzy, którzy przejechali się po wciąż płynnym betonie. Po pewnym czasie pojawiły się i znaki drogi dla pieszych i rowerów. Jest odrobinę wygodniej niż po dziurawym asfalcie, chociaż przez wspomnianego testera i fachowość inżynierów kładących beton nawierzchnia jest po prostu słaba.
Ledwo wyjechałem z domu, a łańcuch zaczął skrzypieć. Nie wyobrażałem sobie smarować go co 50 km. Smar Greenline to pomyłka. Dobrze, że wziąłem mój niezawodny Shimano. Dojechałem do Pleszewa, gdzie złapał mnie zmrok. Trafiłem na Rynek, wokół którego – jak w cyrku – krążyły autka. Wyglądało to przekomicznie. Godziny szczytu w miasteczkach potrafią zaskoczyć.
Przejechałem kawałek drogami lokalnymi i wyjechałem na krajową 12. Całe szczęście wzdłuż niej ciągnie się droga dla rowerów. Uznałem, że ruch jest zbyt duży, aby się do niego włączyć. Za Kaliszem też znalazłem w polu coś, co przypominało drogę dla rowerów. Asfaltowa nawierzchnia, ale oszroniona, że trochę strach. Nie było jednak ślisko, więc na pewien czas miałem idealną alternatywę. Potem zaczęło zalatywać kostką Bauma, ale to nic w porównaniu do wody z solą na ulicy. Dojechałem do Sieradza, skąd już mniejszymi drogami znalazłem się w Łasku, aby po chwili jechać do Piotrkowa Trybunalskiego. Temperatura spadała nawet do -5 °C. Ruch był jednak znikomy, dominowały oczywiście tiry. Przysypiałem od czasu do czasu i musiałem się wtedy zatrzymać i rozgrzać zziębnięte palce. Gorąca herbata z termosu nie była wtedy najlepszym pomysłem, bo rozszerza naczynia krwionośne, prowadząc tym samym do większej utraty ciepła, ale mrożonej wody też nie mogłem pić. Z czasem wpadłem na pomysł wymieszania ich razem i to było dobre rozwiązanie.
Tę noc wykorzystałem strasznie nieefektywnie. Już w Piotrkowie zastał mnie poranek. Nie czułem zmęczenia, a zimno. Gdyby nie grudzień (wszak pierwszy dzień zimy), mógłbym tak wiele. Co ciekawe, najdłuższą noc w roku skróciłem dzięki jeździe ku wschodowi. Na śniadanie zatrzymałem się w barze, których pełno wzdłuż dróg krajowych. Podwójna jajecznica i mogłem jechać dalej. Ruch zdążył wrócić do normy.
Temperatura o poranku wynosiła od -2 °C w słońcu do -4 w cieniu, a za dnia nawet 2 °C. Skierowałem się na Tomaszów Mazowiecki, aby potem po mniej ruchliwej drodze krajowej nr 48 zjechać na Radom. Tam złapał mnie zmierzch. Martwiłem się o dalszą podróż, bo do celu już nie dojechałbym. Pomyślałem, aby pojechać tylko do Lublina, a dalej wybrać pociąg albo nocleg. Po raz pierwszy zostałem otrąbiony i to z jakiegoś widzimisię. Wydaje mi się, że chciał mnie zepchnąć do rowu, bo nawet wyprzedził mnie niebezpiecznie. Jakiś początkujący kierowca tira.
Wyjechałem z Radomia i przeraziłem się ruchem. Na szczęście znalazłem idealną drogę tuż obok. Równa, pusta, do tego oświetlona. Czego chcieć więcej? No, chyba wyższej temperatury. Noc była cieplejsza od wczorajszej, bo tylko -3 °C, jednak pojawiła się mgła i nawet rękawice narciarskie nie dawały rady. Na szczęście, gdy już myślałem, że mi palce odmarzną, trafiłem na bar. Ogrzałem się i zjadłem zawijasa nadwiślańskiego, który wydawał mi się daniem regionalnym.
Była 21. Nie było mowy o dostaniu się do Lublina. Znów musiałem przerwać jazdę w Puławach. Jakieś pechowe to miasteczko. Następnym razem muszę trzymać się od niego z daleka. Obdzwoniłem lokalne miejsca noclegowe i pojechałem do hotelu. Jutro ma padać śnieg. Takiej ilości zanieczyszczeń już dawno nie nawdychałem się. Mój nos to kopalnia węgla.

Kategoria Polska / mazowieckie, Polska / łódzkie, kraje / Polska, Polska / lubelskie, po zmroku i nocne, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, mikrowyprawa, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rdzie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

04:48 piątek, 10 listopada 2017
@mors, tak jakoś wyszło. Taka cicha chęć bicia własnego rekordu kumuluje się z każdym dniem, aż w końcu coś w człowieku pęka.
@jarstr, można zaplanować i to mniej więcej zrobiłem. Wybierałem drogi krajowe jako te najbardziej równe i prowadzące prosto do celu. Nie myślałem o wielkości ruchu na krajówkach.
@Gość, coś w tym jest ;)
@monikaaa, zdjęcia i mapka już są. Akurat chciałem zaoszczędzić na pociągu podczas odwiedzin rodziny, a że święta wypadają zimą to już nie moja wina :p
14:10 wtorek, 10 stycznia 2017
Nikt nie chce pisać, a Ty dalej tutaj. :D Mistrz! Zluzuj gumę, bo ci żyłka pęknie :****
Gość
13:34 wtorek, 10 stycznia 2017
A co cię to obchodzi czego ja tutaj szukam? A kim ty jesteś??? Alfa i Omegą? A ty czego tu szukasz? Myślisz, że jak jesteś zarejestrowanym użytkownikiem to masz prawo do wszystkiego? Jaki ferment? CO za brednie Jedyna osoba pisząca o fermencie to jesteś ty kobietko. W ogóle nie dziwi mnie że na BS nie chce już nikt pisać Kobieto demokracja jest. Nie pisz mi co mi wolno a co nie bo to wiem lepiej od ciebie. Pojeźdźij sobie w smogu, smacznego.
16:52 wtorek, 3 stycznia 2017
A ja nie rozumiem twojego. Włazisz tu i siejesz ferment. Czy ja włażę na strony dla wegan i namawiam ich do jedzenia mięsa? To czego tutaj szukasz? W którym dokładnie momencie napisałam, że Mors zrobił więcej kilometrów od ciebie? Widzę, że problemy ze wzrokiem są już poważne.
Gość
14:37 wtorek, 3 stycznia 2017
Nie rozumiem twojego dziwnego podejścia Monika. Burzysz się jakby ci ktoś dzisiaj obiad zjadł. Wiesz to jest demokracja każdy ma prawo swoje zdanie wyrazić, chociaż jak widać BS to jest zamknięta grupa fanatyków. Dla mnie rower nie ma związku z bezpieczeństwem co podkreśla i statystyka i wypowiedź andale, a jazda dla okna to też czyste maniactwo ktoś jedzie 450 km żeby mieć cytuję pełen nos węgla i to jest zdrowie no to ok, tylko w takim razie przeczytaj może opis andale. A mors jak się rozwali to ci w życiu o tym nie napisze, jak każdy na BS. Poza tym nie wiem na podstawie czego wnioskujesz, że mors ma większy przebieg ode mnie (450 tys km)
14:03 piątek, 30 grudnia 2016
A czy ja mówię, że jazda na rowerze jest najbezpieczniejszym sportem na świecie? Nie jest, ale przyczepiłeś się do niej, jakby pół ludzkości przez to wymierało. Nie chcesz jeździć, to Twoja sprawa. Żaden sport to nie jest zdrowie. Ale nie porównuj wyczynowców do zwykłego, przeciętnego Kowalskiego. Zapytaj Morsa czy miał kiedykolwiek jakąś poważną kontuzję. Ja o niczym takim nie słyszałam, a natrzaskał już parę ładnych km. Przecież napisałam, że bieganie jest bardziej kontuzjogenne… Czytaj ze zrozumieniem. Wpisz sobie w google „pieszy zginął na drodze”. Zdania nie zmienię. 399 tys. wyników. Przyszedł mi do głowy w miarę bezpieczny sport. Szachy :D Leć do sklepu po szachownicę :D
Gość
13:23 piątek, 30 grudnia 2016
W 2014 roku zginęło na polskich drogach 1140 pieszych i 304 rowerzystów. Zapewne to dowód na bezpieczeństwo.
Gość
13:20 piątek, 30 grudnia 2016
Rowerzyści tak mają póki wszystko jest okay to znaczy, że rower jest bezpieczny? A na czym polega owo bezpieczeństwo? Od kiedy jazda po drogach publicznych jest bezpieczna? Nawet samochodem nie jest bezpieczna. Jakakolwiek aktywność na drodze publicznej nie może być bezpieczna. Większość dyscyplin sportowych jest bardzo kontuzyjna. A przykładanie do tego opowieści, że może mi cegłówka spaść w domu, albo prąd z lampy porazić to przykład ignorancji. https://www.wprost.pl/433532/Kontuzje-nieodlaczny-element-sportu-z-ktorym-nalezy-sobie-radzic W kolarstwie 14% to drugi wynik urazów o 10% więcej niż w sztukach walki. Bardzo wysoki współczynnik. A opowieści, że jazda zimą jest bezpieczna to już tylko maniacy BS chyba mogą tworzyć. Chyba tylko po to by sami mogli w to uwierzyć. Bieganie wcale nie jest zdrowe. Rypie stawy jak rzadko co. Ja po prostu nawiązuję do wypowiedzi autora. Wpisz sobie w google rowerzysta zginął na drodze. To może zmienisz zdanie. 301 tys. wyników.
22:42 czwartek, 29 grudnia 2016
nie no, Gościu humor fajnie poprawił, nie ma to tamto ;) aż wspomniał mi sie odcinek świata wg Kiepskich, jak to wszyscy prócz Ferdka zaczęli być pro-fit-sport, na koniec na złe im to wyszło, a Ferdek zjechał ich dobitną puentą. Kurcze tylko nie pamiętam jaki to nr odcinka był..
19:55 czwartek, 29 grudnia 2016
Andrzej - gdzie jest mapka, ja się pytam? :P A po drugie - po co robicie sobie takie rzeczy? :PPP Oczywiście graty za wytrwałość się należą, choć ja nie rozumiem takich wypadów, tzn. w takich warunkach. Po co? Nie można w lecie? ;)

Gościu - "Cały rower źle wpływa na organizm, jak żyć w zdrowiu to na pewno nie warto jeździć" - no jebłam! Wybacz Andrzeju wulgaryzm ;) Wiele rozmaitych rzeczy źle wpływa na organizm i jakoś ludzie sobie ich nie odmawiają. A bieganie? Pływanie? Też wpływają źle organizm? Przy bieganiu człowiek nawdycha się tych spalin, chlor pewnie też nie jest zbyt korzystny dla zdrowia. Bez kitu - to zdanie jest moim osobistym hitem grudnia. Czuj się zaszczycony ;))) Kontuzje? Idąc do sklepu po bułki wystarczy, że wywiniesz orła na chodniku i kontuzja gotowa. Bieganie jest bardziej kontuzjogenne. Ryzyko wypadku drogowego? Więc jeśli jedziesz gdzieś swoim autem, to takiego ryzyka nie ponosisz? Przechodząc przez pasy, gdzie ktoś może wyprzedzać przed przejściem, też takiego ryzyka nie ponosisz? Polecam całkowite zamknięcie się w domu i wcinanie tak modnych ostatnio wegańskich czy bezglutenowych dań. Zdrowie gwarantowane! Tyle, że siedząc w domu, też może Ci się coś stać, np. może spaść sufit na głowę. :) Autentyczna historia z domu rodzinnego, więc dom też nie jest zbyt bezpiecznym azylem ;ppp
17:48 czwartek, 29 grudnia 2016
Piękny dystans, zwłaszcza o tej porze roku! Jazda przez większość drogi w ciągu długiej, zimowej nocy to ciężki sprawdzian wytrzymałości. Ale tak sobie myślę, że większość opisywanych przez Ciebie niedogodności podróży, czyli jazdy w dużym ruchu i w smrodzie, dałoby się uniknąć. Jazda rowerem drogą krajową to ostateczność a nie norma, a szczęśliwie sieć dróg w PL jest na tyle gęsta, że da się planować trasy omijające krajówki. Dobrym punktem wyjścia może być choćby trasa wyznaczana przez gpsies.com - można to stroić staranniej przed wyjazdem, albo po prostu wgrać na mapę do komórki i mieć rozsądną "linię bazową" prowadzącą do celu bez konieczności podążania za długodystansowymi znakami drogowymi.
Gość
07:54 czwartek, 29 grudnia 2016
Cały rower źle wpływa na organizm, jak żyć w zdrowiu to na pewno nie warto jeździć. Chociażby wspomniane zatrute powietrze, kontuzje, ryzyko wypadku drogowego etc. Przy takim chamstwie jak polskich drogowców szansa jest bardzo duża. Wczoraj idzie rodzina całą drogą i synek krzyczy mamo uważajcie na rowerzystę, a mama niech rowerzysta uważa i to odzwierciedla zachowanie wspomnianego kierowcy. Jak od urodzenia są chowani na pępki świata. On pewnie trąbi na każdego rowerzystę bo przecież on jeździ dla pieniędzy a Ty bezpotrzebnie zajmujesz drogi publiczne. Oczywiście pomijam np. psy i inne.
12:53 niedziela, 25 grudnia 2016
Widocznie trzeba jechać pod koniec grudnia, wtedy jest to mniej szkodliwe :D
Gratki za dystans, nawet w środku lata to jest coś.
05:40 niedziela, 25 grudnia 2016
:O
I Ty Brutusie? ;))
PS.
Cytat z poprzedniego Twojego 400+:
"Moim wnioskiem z tej wyprawy jest koniec bicia rekordu dystansu. Uważam, że nie jest to ani zdrowe, ani bezpieczne. Noc bez snu niekorzystnie wpływa na organizm, a taka jazda w stanie półsennym może się źle skończyć. "
hehe ;p
Pod Poznaniem, część 10
To jeszcze z Puław do Lublina

Kategorie

Archiwum

Moje rowery