Za późno wstałem, aby pojechać gdzieś za miasto. Pomyślałem, żeby zajrzeć w kilka miejsc, ale pocałowałem jedynie klamki. Spróbuję w ciągu tygodnia, skoro w weekend jest tak słabo. Objechałem kawałek miasta, przemarzłem w dłonie i wróciłem z dobrym humorem do domu.
W tym tygodniu zacząłem na poważnie przygotowania do mojej życiowej wyprawy. Nadal nie zdradzę wielu szczegółów, ale planuję ją na przełomie czerwca i lipca, czyli tradycyjnie w okolicach moich urodzin. W pracy zgodzili się dać mi... miesięczny urlop. W końcu też zamówiłem sztywny widelec, dlatego w przeciągu dwóch tygodni moja bolączka stukania w rowerze powinna się wreszcie skończyć. Podobno zmieni się geometria roweru, więc będę miał czas na przyzwyczajenie się. Na obecnym napędzie przejechałem już 15 tys. km, więc do czerwca mam nadzieję wykręcić jeszcze kilka tysięcy, aby wyruszyć na w pełni sprawnym pojeździe. Rozglądam się też za trzecim kołem, całym ekwipunkiem i sponsorami. Mam więc ręce pełne roboty, ale satysfakcja z tej podróży będzie olbrzymia. Aha, ta wyprawa jest spełnieniem moich marzeń.