Znudziła mi się jazda tylko po Poznaniu. Musiałem wyrwać się gdzieś dalej. Pomyślałem o Biedrusku. Było dzisiaj cieplej niż wczoraj, ale że wyszła wycieczka wieczorna, to i temperatura zdążyła spaść. Doczekałem się w końcu bidonu Isostara.
Ruszyłem, jak zwykle, przez las komunalny. Tuż przed nim była wielka kałuża. Teraz wiem, dlaczego krany były zapowietrzone. Przejechałem oczywiście bokiem. Do Biedruska nie było niczego ciekawego, za tą miejscowością w sumie też. Za Bolechowem skręciłem w polną drogę, po której prowadzi szlak Wielkopolskiej Drogi św. Jakuba. Potem przez Annowo, do którego biegnie wyłożona okrągłym kamieniem droga, ruszyłem w kierunku Czerwonaka. Jako że byłem nieopodal Dziewiczej Góry, to stwierdziłem, że chcę na nią wjechać. Znów trafiłem na Drogę św. Jakuba i, po kłopotach orientacyjnych na leśnym parkingu, wjechałem w pierwszą ścieżkę, po której udało mi się dojechać na sam szczyt. Niestety, wieża widokowa była od dwóch godzin zamknięta, więc niczego nie zobaczyłem. Zjechałem za to po kamienistej drodze. Gdy nawierzchnia się polepszyła, posunąłem ponad 50 km/h w dół bez pedałowania. Wydawałoby się, że taka marna górka, a jednak ma charakter. Do domu wróciłem standardową drogą.