Dzisiejsze wyjście było nieplanowane. Pomyślałem, że skoro poprzedniego dnia się tak dobrze jechało, to nie mogłem dzisiaj odpuścić. Znów wyruszyłem późno. Tym razem niebo było prawie bezchmurne i widziałem słońce, które momentami oślepiało. Ze względu na wschodnio-południowo-wschodni wiatr, pomyślałem o pętli przez Legnickie Pole i Koskowice. Był to jednak dystans zbyt duży w porównaniu z wczorajszym, więc w drodze zmodyfikowałem go odrobinę. W Gniewomierzu miałem jechać szlakiem dookoła Legnicy, ale pomyślałem, aby odwiedzić Psary, przysiółek Gniewomierza.
Za Psarami zaczęła się stara, polna droga. Jak to dobrze, że był tak siarczysty mróz i śnieg nie lepił się, bo na drodze było kilka centymetrów tego puchu. Jazda po zamarzniętej ziemi nie była wygodna. Dopiero dojechawszy do żółtego szlaku, który jest drogą szutrową, mogłem przyspieszyć. Przez Koskowice wróciłem do Legnicy. Temperatura dochodziła dziś do -12 °C i chyba przez to zacząłem czuć skostnienie palców u rąk dużo wcześniej niż wczoraj. Przemarzłem.
Prawdopodobnie sztyca podsiodłowa będzie do wymiany. Gdy podczas wychodzenia z mieszkania złapałem rower za siodełko, to zostało mi ono w ręku. Obecna sztyca jest amortyzowana i najwidoczniej mechanizm ze starości puścił bądź coś się poluzowało. Spróbuję najpierw to naprawić, a jeśli nic nie wyjdzie, to zacznę szukać nowej.