Ponieważ od nocy do przedpołudnia trochę popadało, to nie planowałem jeździć za długo. W końcu jakaś krótka trasa. Wybrałem się tym razem na północ, bo wiatr wiał z północnego-zachodu. Chciałem też sprawdzić czy droga jest już przejezdna (ostatnio były na niej wały ziemi). W razie czego miałem wjechać do lasu, o ile nie przeszkodziłoby mi w tym błoto.
Po wymianie mostka na krótszy nie odczułem różnicy, ale komfort jazdy zdecydowanie się poprawił. Koniec ze skrzypieniem, przynajmniej na przodzie roweru. Do tego uchwyt jest pewniejszy – nie czuję luzu podczas nacisku na kierownicę.
Niestety na drodze z Pawic do asfaltu Dobrzejów – Miłogostowice wciąż zalega dużo ziemi. Nie każdemu jednak to przeszkadza i widać dużo śladów omijania kopców. Ja też nie robiłem sobie z tego problemu i robiłem slalom. Już dalej, aż do drogi pożarowej nr 11, wyrównali, a właściwie rozsunęli ziemię i ciut rozjeździli, ale komfort jazdy zdecydowanie pogorszył się. Domieszka ziemi z gruzem nie jest najlepszym materiałem na drogę.
Jadąc przez złote lasy, myślałem dokąd udać się dalej. Dojechałem do Raszówki. Myślałem, żeby nadal jechać leśnymi drogami, już po drugiej stronie krajówki – do Zimnej Wody, a nawet do Liśca, jednak dzisiaj jakoś nie miałem ochoty. Chciałem wrócić przed zmrokiem, choć przez te chmury i tak cały dzień nie było widać słońca. Do Legnicy jechałem drogą krajową, mając wiatr z tyłu lub z boku. Krajobraz za lasami jest taki przygnębiający.