Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Polska / dolnośląskie

Dystans całkowity:17389.03 km (w terenie 2809.92 km; 16.16%)
Czas w ruchu:790:39
Średnia prędkość:18.70 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:162437 m
Suma kalorii:23542 kcal
Liczba aktywności:254
Średnio na aktywność:68.46 km i 3h 42m
Więcej statystyk

Prawie do rezerwatu Błyszcz

  32.23  02:07
Wykonanie zamysłu sprzed paru dni, a przynajmniej próba, bo nic z tego nie wyszło. Pogoda słoneczna, choć temperatura ok. 5 °C. Nie przeszkodziło mi to i nawet nie narzekałem na stopy po dzisiejszych przygodach.
Od jakiegoś czasu mam problemy ze złapaniem odpowiednio dużej ilości satelitów GPS, przez co rozpoczęcie wycieczki opóźnia się o kilka dobrych minut. Mam nadzieję, że ten problem ustąpi relatywnie szybko. Gdy już się udało uruchomić nagrywanie trasy, ruszyłem przez Pawice. Coś mnie wzięło, aby narzucić sobie szybkie tempo i niestety przedobrzyłem, bo nim przekroczyłem Kaczawę po raz drugi, byłem już wyczerpany. Jak na złość zapomniałem wody i skutecznie sobie zepsułem wycieczkę. Liczę, że to się więcej nie powtórzy :D
Gdy wjechałem do lasu, musiałem zrzucić z siebie trochę ubrań, bo było mi zbyt gorąco, a wiatru już nie było tak czuć, toteż mogłem sobie na to pozwolić. Ruszyłem drogą przed siebie i to tak, że minąłem rezerwat i wyjechałem z lasu. Nie chciałem tak szybko wracać do domu, to zaszyłem się w lesie, docierając do lekko podmokłej łąki. Sądziłem oczywiście, że to część rezerwatu. Ruszyłem dalej, mijając coraz to bardziej mokre tereny. Praktycznie zbliżałem się więc do celu i go osiągnąłem – dojechałem do bardzo podmokłej łąki, która (zgodnie z danymi mapy OSM.org) jest granicą rezerwatu.
Nie przepadam za poruszaniem się dwukrotnie po tej samej drodze, toteż ruszyłem w busz. Dużo młodych drzewek, które nie pozwalały się przedostać. Gleba jest tam w dużym stopniu zryta przez dziczyznę, więc jest to dodatkowe utrudnienie w poruszaniu się.
Znalazłem dróżkę, która przez polanę doprowadziła mnie do brejowatej rzeczki. Zawróciłem. Droga w dół wyłożona różami – dosłownie. Rower poniosłem w dół, przekroczyłem strumień i... byłem między rzeczką, którą widziałem wcześniej i tym strumieniem. Postanowiłem, że pójdę w stronę źródła i przekroczę którąś wodę. Na zakolu strumienia zatrzymałem się, żeby sprawdzić teren. Nie spodobał mi się, więc ruszyłem dalej po brzegu potoku i dostałem się na drogę, którą już jechałem. Świetnie! Jeszcze tylko zajrzałem w jedną ślepą drogę i ruszyłem na północ.
Wydostałem się z lasu i wjechałem w kolejny, młodszy, z dużą ilością wody. Szukałem tak długo właściwej drogi aż znalazłem Miłogostowice. Szkoda, że nie skręciłem w lewo. Wtedy znów wjechałbym w las i tak wrócił, chroniąc się od wiatru. Pojechałem asfaltem, zmagając się z wiatrem.
Miałem dziś wyregulowane siodełko. Do tej pory jeździłem tak, jak było mi wygodnie. Obniżyłem je, aby spróbować jazdy przy zalecanym ustawieniu. Dowiem się czy jest to dobre ustawienie po kilku wycieczkach, bo po dzisiejszej byłem zbyt wykończony, aby to stwierdzić. Myślę, że właśnie to złe ustawienie siodełka negatywnie wpływało na moje kolano. Czyli teraz będzie lepiej :)
Kategoria Polska / dolnośląskie, terenowe, kraje / Polska, rowery / Trek

Test nowych opon

  27.11  01:26
Postanowiłem pójść dzisiaj do Worbike'a, żeby sprawdzić jakie polecą mi opony. Raczej nie mieli dużego wyboru i zaproponowali mi zwijane Meridy za 80 zł ze zniżką 25%. Kupiłem je trochę spontanicznie, ale nie narzekam. Z szerokości 35C przeszedłem na 40C, więc trzeba będzie pobawić się licznikiem.
Wymiana opon trwała godzinę, z trudem założyłem je, bo wciąż uciekały. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia. Plus – nie potrzebuję już łyżek :D
Mimo deszczowej pogody wyszedłem z domu, żeby przetestować nowe opony. Plan był, aby sprawdzić najpierw asfalt i później teren, więc postanowiłem wjechać na moją ulubioną drogę do lasów lubińskich, a z niej na kuszącą leśną dróżkę. Kałuż dużo nie było, ale że mam jeszcze błotniki, to nie musiałem się obawiać. Błota też nie było, choć obawiałem się, że z tymi większymi oponami, gdy błoto osiądzie pod błotnikami, to będzie ciężko.
Dojechałem do zaplanowanej drogi, ale nie pokonałem jej całej. Odbiłem na drogę, która doprowadziła mnie do Pątnowa Legnickiego. Spróbuję innym razem, aby dotrzeć do rezerwatu Błyszcz.
Ponieważ był już zmrok, trzeba było włączyć oświetlenie. Jeszcze w Legnicy zauważyłem, że coś jest nie tak z przednią lampką, bo wisiała pod kierownicą (guma pod obejmą schudła). Zniknął biały odblask, który ją przytrzymywał. To druga rzecz, która mi w dziwnych okolicznościach znikła. Pierwszą jest korek z kierownicy, którego brak odkryłem też dzisiaj, ale pewnie odpadł on po mojej tegorocznej glebie. Wyciągnąłem lampkę, którą miałem w kieszeni (schowałem ją, żeby tak nie latała) i zacząłem kombinować jak ją przymocować. Na szczęście mam w sakiewce plastry, więc wykorzystałem kilka i unieruchomiłem oświetlenie.
W Legnicy znów dałem się skusić drodze, którą jeszcze nie jechałem. Oznajmiała "droga 94", więc, myśląc, że nie wydłużę sobie za bardzo trasy, dojechałem do Kunic. I ponieważ przypomniałem sobie drogę krajową nr 94, to nie miałem ochoty nią jechać, więc zacząłem szukać innej. W ten sposób dojechałem do Ziemnic. Uznałem, że nie będę jechał jeszcze bardziej na południe i ponieważ byłem już na znajomym wzniesieniu, to ruszyłem w dół do Legnicy. Niestety zaczęło kropić i gdy minąłem skrzyżowanie Alei Rzeczypospolitej, deszcz się wzmógł, więc wróciłem przemoczony.
Wrażenia z nowych opon? Wydaje mi się, że mniej czuję nierówności na drodze, ale może to tylko złudzenie... Opony można założyć w jedną lub w drugą stronę, aby uzyskać szybkość lub trakcję. Ja wybrałem szybkość, bo teren, to raptem 10% moich kilometrów. Mam nadzieję, że przejadę na nich trochę większy dystans niż na poprzednich :)
Kategoria Polska / dolnośląskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Marianówka

  50.11  03:07
Wczoraj Bożena mnie zapytała czy wyjdę dziś na rower. Z początku zgodziłem się, ale gdy dodała, że o 8:50, to podszedłem do wyjazdu sceptycznie. Mimo wszystko udało mi się wstać i z lekkim poślizgiem dotarłem na skrzyżowanie. O dziwo jako pierwszy, Bożena z Jarkiem dojechali po paru minutach.
Było bardzo wietrznie. Bardzo. Założyłem dodatkowo kurtkę od wiatru i jakoś mnie nie wywiało. Pojechaliśmy przez Kozice, tak pod wiatr. I jeszcze podjazd pod Stanisławów, ale ten akurat był łatwy. Dowiedziałem się, że mam oponę do wymiany. Taki mały defekt. Zastanawiam się czy nie wymienić obydwu, żeby to jakoś wyglądało. Szkoda, że tak szybko się zużyła, bo konkurs Traseo jeszcze nie dotarł do końca. I tak pewnie nie wygrałbym, więc pół miesiąca bez roweru przy takiej pogodzie, to za długo. A jeśli jakoś wygram, wtedy te opony będą czekały na kolejny sezon, bo pewnie znów szybko zużyję nowe :P
Dojechaliśmy do Stanisławowa, duża górka, a dalej do Marianówki przez błoto. Ja ślizgałem się, ale nie jako jedyny. Na szczycie popodziwialiśmy widoki, odpoczęliśmy, zjedliśmy chałkę, wypiliśmy kakao (choć można uznać, że to Bożena wypiła, hehe) i zaczęliśmy rozgrzewkę do starej radiostacji. Jedno kółko, robię drugie, a tu towarzystwo gdzieś zniknęło. Usłyszałem Bożenę i tak myślę co ona robi nad tą przepaścią. Zjechałem do niej i nie było tak źle, trawa przejezdna. Bożena jakoś szybko zjechała, więc i ja nie chciałem być jedynym, który tego nie zrobił. Co za droga! Ale nie wywróciłem się, choć czułem jak jest tam ślisko. Jeszcze wjazd nowo wylanym asfaltem z powrotem pod radiostację i zjazd 65 km/h. Pobiłem swój rekord na tym odcinku.
Szybki zjazd do domu. Wiatr w plecy i od razu jedzie się lepiej. Powrót przez Dunino. Zatrzymaliśmy się pod stadniną koni na zdjęcia Bożeny karmiącej zwierzęta resztkami chałki. Widocznie smakowało :)
Kategoria Polska / dolnośląskie, Park Krajobrazowy Chełmy, ze znajomymi, kraje / Polska, rowery / Trek

Pętelka asfaltami przez Legnickie Pole

  25.57  01:16
I tak oto nastała wiosna :D Nocny deszcz rozpuścił większość śniegu zalegającego ulice i trawniki, a ponieważ na ulicach nie było tak dużo kałuż, to wyszedłem na rower. Ale i tak wróciłem brudny.
Temperatura po południu wynosiła ok. 15 °C, ale ja ubrałem się ciepło z powodu silnego wiatru. Mogłem założyć lżejsze ciuchy, bo po wyjeździe z Legnicy poczułem jaki błąd popełniłem. Dobrze, że miałem ubrania, które szybko schną.
Na początek miałem problem ze złapaniem sygnału GPS. Ale pokręciłem się po chodniku z jednej strony ulicy i z drugiej, i udało się. Jaworzyńska wygląda teraz jak sito, więc wyruszyłem w stronę Parku Miejskiego. Choć nie udało mi się ominąć dziur na Mickiewicza. A i w samym parku odkrytych zostało tyle pozostałości po właścicielach psów, że jestem za zwiększeniem ilości patroli straży miejskiej i podwyższeniem kar za niesprzątnięcie odchodów po swoim pupilu...
Przejechałem się wałami, które tym razem są nawet przejezdne. Jeszcze tylko błoto niech zniknie. Kaczawa wygląda jakby miała lada chwila wylać. W sumie po takiej ilości stopniałego śniegu nie jest to dziwne. A jeszcze jak przyjdą prognozowane deszcze, to przestanie być miło w parku.
Ruszyłem do Legnickiego Pola i dalej do Koskowic przez Księginice. Za trzecią z wspomnianych miejscowości budują dwie elektrownie wiatrowe. Póki co są tam fundamenty. Aż będę częściej jeździł tamtą drogą, bo ciekawi mnie jak wygląda budowa takiego wiatraka :D
Za Koskowicami, po wjeździe do Legnicy widać kolejną budowę. Tym razem jest to chodnik dla pieszych. Ciekawe czy rzucą tam też drogę dla rowerów, bo asfalt nie jest w najlepszym stanie...
Przejechałem się dalej drogą dla rowerów aż do Fabrycznej, a później przez park, za którym dopiero dzisiaj zauważyłem (a może niedawno skończyli), że są już nowe lampy uliczne na Łukasińskiego. Ładne, ale nie pasują do obdartych kamienic :)
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Osiedle Białe Sady

  8.71  00:33
Bo nie byłem :D Mieszkam w Legnicy kilka lat, ale jeszcze nie przemierzyłem jej całej. Niedawno przeglądając artykuły na Wikipedii, natrafiłem na tytułowe osiedle. Postanowiłem, że dzisiaj się po nim przejadę. Dodatkowo od jutra ma być ocieplenie i trochę deszczu, toteż pogoda nie na rower. Jest tyle śniegu, że nie ma mowy o jeździe podczas odwilży.
Jak zwykle wybrałem się do Parku Miejskiego. Stamtąd chciałem jakoś udać się w kierunku Osiedla Asnyka, toteż wybierając przypadkowo boczną drogę, wjechałem na Władysława Grabskiego. Postanowiłem sprawdzić drogę w Lasku Złotoryjskim. Ciężko się jechało, a na dodatek jeszcze nigdy się tak nie ślizgałem w śniegu jak tam. Zupełnie jakbym miał slicki i przełożył środek ciężkości na przednie koło.
Wyjechałem z Lasku i dotarłem do Złotoryjskiej, dzięki czemu dowiedziałem gdzie jestem. Przez Asnyka wjechałem na docelowe osiedle, ale ponieważ był zmrok, a nie znałem rozkładu dróg, to, po powrocie do punktu wyjścia, zacząłem zmierzać w kierunku domu. Dawno byłem na Lotniczej, bo zauważyłem nową budowę bloków mieszkalnych. Ja jednak wolałbym zamieszkać we własnym domu niż mieszkaniu z sąsiadami za ścianą lub za sufitem.
Kategoria po zmroku i nocne, Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Pętla przez Piekary

  13.11  00:49
Wczoraj przyszło mi na myśl, że jeszcze nie byłem na Piekarach, więc dzisiaj właśnie tam się skierowałem, wjeżdżając na ścieżkę za mostkiem, na którą natrafiłem podczas wczorajszego wypadu. Temperatura dzisiaj o wiele niższa niż przez ostatnie dni, ale nie przeszkodziło mi to w wyjeździe :)
Ścieżkami dojechałem do Piekar Wielkich i na ul. Kraka miałem pierwszą w tym sezonie glebę. Droga nieodśnieżona, pod śniegiem lód, a ja na tej brudnej brei. Jedynie lekko stłuczony łokieć, który po kilku minutach przestał boleć.
Odwiedziłem jeszcze Stare Piekary podczas poszukiwań mało ruchliwych dróg. Nie znalazłem takich, ale odkryłem kolejną ścieżkę rowerową. Trzeba kiedyś przejechać się i zrobić aktualizację na OpenStreetMap tych dróg.
Wjechałem na nieznaną mi drogę i dojechałem do Pawic. Nierzadko mijałem ją podczas jazdy do lasów lubińskich i teraz wiem dokąd prowadzi :) Szybki powrót do domu, żeby zjeść coś ciepłego i się rozgrzać. Teraz już nie mam pomysłu dokąd udać się na kolejną wyprawę po śniegu. Może jutro zrobię sobie przerwę...
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Parkiem po śniegu

  6.70  00:32
Wczoraj posypało jeszcze śniegiem, ale poszedłem szukać ciepłych skarpet w Realu i znalazłem narciarskie Hi-Teca (70% akryl, 13% wełna, 15% poliamid, 2% elestan) oraz jeszcze jednej firmy z innym składem tkaniny, ale wolałem najpierw przetestować jedne. No i... grzeją. Szkoda, że jedynie łydki.
Ze względu na dużą ilość śniegu nie chciałem wybierać się daleko, więc pojeździłem jedynie po Parku Miejskim. Główne drogi są w miarę odśnieżone, więc można wygodnie nimi jeździć. Jedynie za Kaczawą coś mi strzeliło do głowy, żeby wjechać na nieodśnieżony wał i przemęczyłem się pół kilometra po tej drodze. Na szczęście bez żadnej wywrotki. Nudnie się jeździ tamtędy, więc wróciłem szybko do domu.
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Zima w Lasku Złotoryjskim

  12.40  00:48
I kolejny dzień na śniegu. Tym razem pojechałem do Lasku Złotoryjskiego w nadziei na złapanie kilku ujęć w kadrze. Niestety wyciąganie telefonu (wolę trzymać go w ciepłym miejscu, żeby nie zniszczyć baterii), a także używanie ekranu dotykowego nie należą do łatwych, toteż tylko raz zatrzymałem się na moment, żeby zrobić zdjęcie... śniegu. Cóż innego w takim miejscu można znaleźć? Co innego, gdyby to były góry, ale póki co nie piszę się na nic takiego z moimi marznącymi stopami.
Standardowo przez Park Miejski. Postanowiłem wjechać w wąwóz przy Alei Zwycięstwa, ale tak dziwnie się jechało, jakbym miał pękniętą oś albo kapcia. Nie nadaję się na jazdę po śniegu, dlatego zrobię sobie przerwę, żeby odpocząć. A ponieważ idzie ocieplenie, to myślę, że podróże będą coraz mniej przyjemne.
Zjechałem na jakąś ścieżkę, po której przejechał quad lub coś o wąskim rozstawie kół. Tak dostałem się na ścieżkę rowerową na obwodnicy, którą to przejechałem do końca. Wjechałem najpierw na pierwszą drogę, której też nie znałem, później za schroniskiem dla zwierząt w kolejną i tak zrobiłem pętlę, wracając na Aleję Zwycięstwa.
Marzą mi się nowe miejsca do odwiedzenia, a nie mam pomysłów gdzie się udać. Trzeba trochę posiedzieć nad zdjęciami satelitarnymi i wybrać jakieś trasy. Ale to może jak śniegu będzie mniej, bo jakoś przestaję przepadać za takimi drogami...
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Po śniegu do Pątnowa

  18.62  01:07
Trzeci dzień rowerowych zmagań na śniegu. Tym razem wybrałem się w kierunku północnym. Miałem nadzieję pojeździć drogami leśnymi, jednak zbliżał się wieczór i zrezygnowałem z tego planu. Tym razem zliczyłem kilometry w terenie, dodając do nich jazdę po nieodśnieżonych drogach asfaltowych.
Do Zakaczawia dojechałem przez Park Miejski po wałach nadkaczawskich i dalej polną drogą do Pawic. Droga lekko udeptana przez kilku ludzi i zwierzynę. Lepiej jechało się po tropie, choć najwygodniej oczywiście po nieubitym śniegu. Dalej jedną z moich ulubionych tras w kierunku Raszówki i zdecydowałem, że nie będę jechał dalej (myślałem wjechać na drogę leśną po kilkuset metrach), tylko skręcę w drogę, którą też wcześniej nie jechałem. Dotarłem do Pątnowa Legnickiego, gdzie zrobiłem rundkę w nadziei na znalezienie jakiejś drogi terenowej do Legnicy, co mi się nie udało. Wjechałem więc na asfalt i popędziłem do domu na ciepłą herbatkę malinową :)
Zafundowałem sobie przed wyjazdem ochraniacze na buty z neoprenu w Decathlonie. W ogóle się nie sprawdziły, bo po ok. 10 km jazdy było tak samo jak przez ostatnie 2 dni. Dobrze, że można je zwrócić.
Na następną wycieczkę najpewniej wybiorę się do Lasku Złotoryjskiego. Przydałoby się zabrać aparat i zrobić parę zdjęć, bo zauważyłem, że w konkursie Traseo.pl będą też zwracać na nie uwagę.
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Po śniegu przez Legnicę

  12.50  00:51
Drugi dzień. Dosyć ciężko jest się zmusić do wyjścia w takie zimno, ale jak już się kręci, zmienia się wszystko :) Dzisiaj było jakieś 2-3 stopnie chłodniej w stosunku do wczoraj.
Postanowiłem zrobić trochę kilometrów w terenie, choć jazda po śniegu już sama w sobie winna być uznawana za jazdę terenową. Niestety albo wyjeździłem wszystkie ciekawe trasy terenowe w Legnicy, albo po prostu ich tutaj nie ma. Może następnym razem wybiorę się na północ od miasta.
Obrałem Ludwików za cel. Jazda po wałach nad Kaczawą w jedną stronę nie była trudna. Gdzie ślad wydeptany, tam jechało się niewygodnie, ale pewnie, a po śniegu jechało się już bardzo dobrze, tylko nigdy nie wiadomo czy pod nim nie ma jakiejś niespodzianki. Dzisiaj również obyło się bez ani jednego wylegiwania się w śniegu. Może póki co staram się uważać z moimi wyjeżdżonymi semi-slickami. Choć nawet sobie radzą i dobrze się jeździ po nieubitym śniegu.
Zastanawiam się gdzie zaczyna się teren Huty Miedzi Legnica, bo te tablice z zakazem wstępu do lasu postawili gdzie im się podobało... Gdy drugi raz przejechałem się pod Laskiem Złotoryjskim (teoretycznie nie miałem prawa tamtędy się poruszać), miałem plan pojechać niebieskim szlakiem przez Smokowice i gdzie mnie dalej poniesie. Niestety znów zaczynało robić się chłodno w stopy, więc ruszyłem w drogę powrotną. Tym razem wjechałem na wał po przeciwnej stronie rzeki i tak się umordowałem, że już na pewno nim nie pojadę, nie po śniegu.
Kategoria Polska / dolnośląskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery