Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:1285.07 km (w terenie 166.22 km; 12.93%)
Czas w ruchu:44:58
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:53.40 km/h
Suma podjazdów:5485 m
Suma kalorii:10561 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:98.85 km i 3h 44m
Więcej statystyk

Po Poznaniu, część 14

36.5401:49
Temperatura dzisiaj była wyższa niż wczoraj. Specjalnie pojechałem wcześniej do pracy, aby równie wcześnie wyjść. Chciałem przejechać część dystansu maratonu, w którym wezmę udział za nieco ponad miesiąc. Niestety nic z tego nie wyszło.
W drodze do pracy zatrzymał mnie kapeć, ale napompowałem koło i mogłem spokojnie dojechać do biura. Po wyjściu zabrałem się za wymianę dętki, która miała dużą dziurę, ale w oponie nie znalazłem niczego. Zapasowa dętka pamiętała jednak czasy poprzednich opon, które przesuwały się, nadrywając wentyle. Załatana dziura rozszczelniła się i tym samym miałem 2 dętki nienadające się do eksploatacji. Trzeba było znaleźć sklep. W pobliskiej galerii handlowej, w jednym sklepie były tylko z zaworem Presta. W drugim znalazłem z zaworem Schradera, choć jestem zły, bo wymyślili sobie 2 razy dłuższy wentyl niż normalnie. Ciężko się pompuje koło z taką cudaczną dętką.
Zmarnowałem wystarczająco dużo czasu, aby zamienić mój plan wyłącznie na wizytę w Decathlonie. Dzisiaj dostanie się na miejsce nie poszło łatwo, tak samo wydostanie się. Bez znajomości miasta nie da się tutaj jeździć. Jednak wolę małe miasteczka, w których można spokojnie żyć. Żeby wydłużyć trochę wycieczkę, pojechałem wokół Jeziora Maltańskiego, przez Park Tysiąclecia, a na koniec jeszcze do kampusu Morasko Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Dzisiaj rowerzyści irytowali mnie mniej w porównaniu do wczoraj, bo zapomniałem dodać, że wczoraj jeden dzieciak (ok. 13 lat), jadący przede mną, postanowił wjechać na chodnik, skręcając w lewo bez spoglądania w tył. Tym samym przeciął mój tor jazdy, gdy go wyprzedzałem. Miał szczęście, że moje hamulce nie zawiodły.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 13

36.9301:42
Po pracy wróciłem do domu, zjadłem wczesną kolację i wyszedłem się przejechać na 2 godzinki. Planowałem wolniejsze tempo z racji tego, że byłem pełny. Ponieważ wczoraj padało, to preferowałem drogę asfaltową.
Pojechałem najpierw na Morasko. Widoki ze wzgórza przy Górze Moraskiej są niczego sobie, ale nadal to nie to. Przez Suchy Las wróciłem do Poznania, aby potem skierować się na Kiekrz. Postanowiłem przejechać się leśnymi ścieżkami po wschodnim poznańskim klinie zieleni. Najciężej jedzie się przy Jeziorze Strzeszyńskim, bo dużo tam pieszych. Reszta trasy jest znośna. Na koniec przejechałem się do ronda Kaponiera i zacząłem wracać do domu moją nową drogą, którą od kilku dni wracam z pracy. Znowu próbuję znaleźć jakąś porządną trasę powrotną, która nie będzie mnie irytować. Ta do takich niestety nie należy. W kilku miejscach trzeba czekać na światłach o wiele za długo, a zjazd z ulicy Wolnica na ul. Święty Wojciech jest sporo ryzykowny jak dla mnie. Na swoje osiedle wróciłem drogą dla pieszych i rowerów, która jest dobra wyłącznie podczas spokojnej jazdy, chociaż nawet to nie gwarantuje bezpieczeństwa podczas poruszania się nią.
Nadal szukam kasku. Ceny sklepach rowerowych są astronomiczne, jak na moją kieszeń. W sklepach sportowych już jest lepiej, ale dostępne modele nie są najlepszej jakości przy swoich cenach. W poniedziałek zamówiłem w końcu bidon Isostara z klapką, bo w końcu znalazłem sklep, w którym go sprzedają. Dzisiaj odebrałem telefon z informacją, że przyszła zamówiona przeze mnie sakwa. Jaka sakwa? Ktoś pomylił zamówienie. Nadal muszę czekać.
Kategoria kraje / Polska, terenowe, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Września, Witkowo, Czerniejewo

159.4707:24
Postanowiłem dodać dzisiaj kilka nowych gmin do kolekcji. Przed południem było pochmurno, wiał wiatr, ale temperatura i tak przekraczała 30 °C. Trzeba było popracować trochę nad opalenizną.
Wczoraj byłem na małych zakupach w Decathlonie. Szukałem nowego kasku, bo paski w obecnym kończą swój żywot. Nie znalazłem niczego porządnego, dlatego rozejrzę się w sklepie rowerowym. Zaopatrzyłem się jednak w rogi rowerowe. Wyprofilowane i pokryte gumą. Miałem nadzieję na zwiększenie wygody podczas jazdy. Dodatkowo wziąłem koncentrat w proszku Isostara do sporządzenia napoju izotonicznego. Wychodzi taniej niż gotowe specyfiki, bo wszak woda i plastik kosztują.
Wyruszyłem spokojnie szlakiem R-2 do Swarzędza. Wjechałem na chwilę na drogę krajową, bo nie miałem innego pomysłu na przedostanie się przez tory, a potem prosto przed siebie po mało uczęszczanych drogach, zatrzymując się w kolejnych miejscowościach, aby sprawdzić dalszy kierunek. Jazda była powolna ze względu na wschodni wiatr. Do tego doskwierała mi nuda spowodowana brakiem krajobrazów. Przywykłem do zmieniającej się wysokości, dlatego każdy widok z wiaduktu czy wyższego wzgórza był dla mnie najpiękniejszym widokiem, jaki można zobaczyć na tym nudnym pojezierzu.
W Gułtowach mogłem pojechać prosto, ale nie wiedzieć czemu nie zauważyłem dróg, którymi bez problemu dostałbym się po prostej do Wrześni. Zrobiłem za to zygzak, znajdując w końcu jakś czynny sklep. Słabo sobie radzą tutaj z reklamą albo rzeczywiście do sklepu mieszkańcy muszą jeździć wiele kilometrów.
We Wrześni tylko rzuciłem okiem na wyróżniający się Urząd Miasta i Gminy, a potem ruszyłem w dalszą drogę, aby zdążyć wrócić przed zmrokiem. Na drodze do Witkowa jedynymi ciekawostkami były dwie miejscowości – Wódki (zdrobniale od wód) oraz Odrowąż. Miałem wrażenie, że założyciel tej miejscowości musiał niegdyś widzieć meandrującą Odrę.
Z Witkowa miałem pojechać do Lednogóry, ale nie pasował mi układ dróg, który kierował mnie mocno na północ. Wydłużyłoby to mój powrót do domu, dlatego pojechałem przez Czerniejewo. Tam zobaczyłem niesamowicie wyglądający kościół. Niestety jego okazałość jest widoczna tylko od tyłu, a niestety był to widok pod słońce i nawet nie próbowałem uchwycić tego na zdjęciu.
Przez Pobiedziska, gdzie trochę zabłądziłem zanim znalazłem właściwą drogę, trafiłem prosto do Poznania. Na koniec zrobiłem rozjazd po osiedlu. Bolały mnie ręce od nowych rogów. Winne są wypustki, które uciskają mięśnie na dłoniach. Może inne położenie rogów rozwiąże ten problem. Ergonomia nie zawsze jest dobra.

Kategoria setki i więcej, Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery