Postanowiłem dodać dzisiaj kilka nowych gmin do kolekcji. Przed południem było pochmurno, wiał wiatr, ale temperatura i tak przekraczała 30 °C. Trzeba było popracować trochę nad opalenizną.
Wczoraj byłem na małych zakupach w Decathlonie. Szukałem nowego kasku, bo paski w obecnym kończą swój żywot. Nie znalazłem niczego porządnego, dlatego rozejrzę się w sklepie rowerowym. Zaopatrzyłem się jednak w rogi rowerowe. Wyprofilowane i pokryte gumą. Miałem nadzieję na zwiększenie wygody podczas jazdy. Dodatkowo wziąłem koncentrat w proszku Isostara do sporządzenia napoju izotonicznego. Wychodzi taniej niż gotowe specyfiki, bo wszak woda i plastik kosztują.
Wyruszyłem spokojnie szlakiem R-2 do Swarzędza. Wjechałem na chwilę na drogę krajową, bo nie miałem innego pomysłu na przedostanie się przez tory, a potem prosto przed siebie po mało uczęszczanych drogach, zatrzymując się w kolejnych miejscowościach, aby sprawdzić dalszy kierunek. Jazda była powolna ze względu na wschodni wiatr. Do tego doskwierała mi nuda spowodowana brakiem krajobrazów. Przywykłem do zmieniającej się wysokości, dlatego każdy widok z wiaduktu czy wyższego wzgórza był dla mnie najpiękniejszym widokiem, jaki można zobaczyć na tym nudnym pojezierzu.
W Gułtowach mogłem pojechać prosto, ale nie wiedzieć czemu nie zauważyłem dróg, którymi bez problemu dostałbym się po prostej do Wrześni. Zrobiłem za to zygzak, znajdując w końcu jakś czynny sklep. Słabo sobie radzą tutaj z reklamą albo rzeczywiście do sklepu mieszkańcy muszą jeździć wiele kilometrów.
We Wrześni tylko rzuciłem okiem na wyróżniający się Urząd Miasta i Gminy, a potem ruszyłem w dalszą drogę, aby zdążyć wrócić przed zmrokiem. Na drodze do Witkowa jedynymi ciekawostkami były dwie miejscowości – Wódki (zdrobniale od wód) oraz Odrowąż. Miałem wrażenie, że założyciel tej miejscowości musiał niegdyś widzieć meandrującą Odrę.
Z Witkowa miałem pojechać do Lednogóry, ale nie pasował mi układ dróg, który kierował mnie mocno na północ. Wydłużyłoby to mój powrót do domu, dlatego pojechałem przez Czerniejewo. Tam zobaczyłem niesamowicie wyglądający kościół. Niestety jego okazałość jest widoczna tylko od tyłu, a niestety był to widok pod słońce i nawet nie próbowałem uchwycić tego na zdjęciu.
Przez Pobiedziska, gdzie trochę zabłądziłem zanim znalazłem właściwą drogę, trafiłem prosto do Poznania. Na koniec zrobiłem rozjazd po osiedlu. Bolały mnie ręce od nowych rogów. Winne są wypustki, które uciskają mięśnie na dłoniach. Może inne położenie rogów rozwiąże ten problem. Ergonomia nie zawsze jest dobra.